Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Szczęście (Stestí)

Bohdan Sláma
‹Szczęście›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSzczęście
Tytuł oryginalnyStestí
Dystrybutor Kino Świat
Data premiery1 czerwca 2007
ReżyseriaBohdan Sláma
ZdjęciaDavid Dolnik, Divis Marek
Scenariusz
ObsadaPavel Liska, Tatiana Vilhelmová, Anna Geislerová, Bolek Polívka, Simona Stasová, Zdenek Rauser, David Dolnik
MuzykaLeonid Soybelman
Rok produkcji2005
Kraj produkcjiCzechy, Niemcy
Czas trwania100 min
WWW
Gatunekdramat, komedia
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Opis dystrybutora
Film opowiada historię grupy sąsiadów z małego przemysłowego miasteczka - jest tu dziewczyna, której narzeczony emigruje do USA, młodzian skrycie w niej zadurzony, i matka, której zamężny kochanek nie decyduje się na rozwód.
Utwory powiązane
Filmy      





Tetrycy o filmie [6.33]

MC – Michał Chaciński [5]
Ten film uświadamia, że nawet bardzo wygodna i sympatyczna szuflada pozostaje tylko szufladą. Zaszufladkowaliśmy kino czeskie w haśle „ciepłe, dowcipne, bliskie ludziom”. I właśnie dlatego kiedy trafia do nas „Szczęście”, przez pierwsze pół godziny ogląda się je jak pies jeża, bo ani to ciepłe, ani dowcipne, tylko cholernie nieprzyjazne. I o to chodzi. Okazuje się bowiem, że to film o ludziach, którzy na własną prośbę koncertowo pieprzą sobie życie, jednocześnie wykręcając się hasłem, że są za słabi, żeby zrobić coś inaczej. A spieprzone życie ma to do siebie, że jakoś kiepsko grzeje i bawi. Drugi problem z odbiorem filmu w Polsce polega oczywiście na tym, że my takiego kina o smętnych dramatach mamy na kopy, więc pierwsze pół godziny kompletnie nie rusza. Ale później okazuje się, że Czesi mają coś więcej niż większość naszego kina – mają dobrze zbudowane postacie, które potrafią się rozwijać i uczyć. I dzięki temu „Szczęście” okazuje się jednak filmem wartym seansu, mimo że jakoś tam zaraz szczególnie nie powala.

PD – Piotr Dobry [5]
Czeski hardcore, czyli polska norma. Film w sumie dość przewidywalny, dotykający przykrych tematów w tak konwencjonalny sposób, że nawet u nas bywa to lepiej wygrane („Plac Zbawiciela”), ale gdzieś tam w drugiej połowie zapala się na szczęście (!) światełko prowadzące do konstatacji, że Czechom naprawdę niewiele do tego tytułowego szczęścia potrzeba. A u nas to od razu „wszystko albo nic”, „Nicea albo śmierć”, „warto umierać za pierwiastek” i tym podobne bzdety.

BF – Bartek Fukiet [6]
Temat niczym z młodego polskiego kina, ale podany na modłę czeską – z sympatycznymi bohaterami i podlaną piwem afirmacją życia. Tu też mamy blokowisko z wielkiej płyty i grupkę ludzi, którzy nie skorzystali wiele na transformacji ustrojowej, wegetując gdzieś na peryferiach społeczeństwa. Ale między polskim i czeskim filmem jest różnica. Bohaterowie Slamy są sympatyczni i wiarygodni, a nie – jak u Stacharskiego i Fabickiego – odpychający i nakreśleni grubą krechą charakterologicznych uproszczeń. Zamiast papierowych gwałcicieli i gangsterów, mamy ludzi z krwi i kości. I choć mało brakowało, a po około 30 minutach opuściłbym kino, bo wnerwiało mnie męczeńskie zacięcie głównej bohaterki Moniki (Tatiana Vilhelmova), która zawzięła się, żeby poświęcić swoje szczęście i faceta dla niezrównoważonej przyjaciółki (świetna, cateblanchettopodobna Anna Geislerova), w trakcie polubiłem poczciwą gębę podkochującego się w Monice poczciwca Tonika (Pavel Liska), sympatycznego pijaka Bolka Polivkę i posępnego Martina Hubę (Skrivanek u Menzla). No i zostałem do końca.

KS – Kamila Sławińska [8]
Kolejny prosty, zgrabny i mądry czeski film o życiu, jeden z tych, które każą się drapać w głowę i zastanawiać, dlaczego polscy filmowcy nie potrafią tak ciekawie i z wyczuciem opowiadać o problemach swoich współczesnych, nie popadając przy tym ani w bebechową rozpacz, ani w cukierkowy kicz. Może to sprawa aktorów – młodziutcy Czesi w filmie Slámy są pozbawieni tej teatralnej, pełnej pretensji maniery, która tak irytuje u polskich wykonawców. Życie bohaterów „Szczęścia” nie jest usłane różami, ale jakoś potrafią oni zachować godność, optymizm i poczucie humoru nawet w najbardziej trudnych jego momentach. I to już jest powód, żeby obejrzeć ten film, może nawet więcej niż raz. Bo nawet jeśli w naszym pragnieniu szczęścia jesteśmy na równie przegranej pozycji, jak pies, co próbuje dogonić uciekający pociąg – przecież warto próbować, prawda?

MW – Michał Walkiewicz [7]
Po obejrzeniu „Szczęścia” i napisaniu recenzji do jednego z branżowych miesięczników włączył mi się tryb „mission accomplished”. Jakież było moje zdziwienie, gdy się okazało, że tam, gdzie ja widzę biedowanie, płacz i zgrzytanie zębów, ktoś inny dostrzega ciepło, optymizm i baśń o ludziach, którym „być” w zupełności zastępuje „mieć”. Etykietka, jaką okleja się czeskie kino zupełnie do Bohdana Slamy nie pasuje, równie dobrze można doszukiwać się dyskretnego humoru u Fabickiego. Wybijmy sobie wreszcie z głowy myślenie kategoriami narodowego kina gatunków i skupmy się na pojęciu ewoluującego niepowstrzymanie kina autorów. Podobnie jak w „Dzikich pszczołach”, Slama daje mglistą nadzieję na lepszą przyszłość, wskazuje cel, którego nie da się osiągnąć z biegu. Kiedy bohaterowie zyskują tego świadomość, można mówić o optymistycznej nucie. Oczywiście, że będąc za pan brat ze współczesnym polskim kinem, skazani jesteśmy na powtórkę z rozrywki, jednak tak dobrze skonstruowanych i zagranych bohaterów ze świecą u nas szukać. „Szczęście” tego, kto wskoczy eskapistycznie w srebrny ekran i zapomni, skąd pochodzi i czego tam się naoglądał.

KW – Konrad Wągrowski [7]
Dziwne… Ja w zasadzie nie lubię filmów o smutnych ludziach ze smutnych bloków przeżywających życiowe nieszczęścia. Odpychają mnie godne Kieślowskiego i Piekorz – czyli paskudne – sceny erotyczne. Ale jednak „Szczęście” do mnie przemówiło. Może dlatego, że sprawia wrażenie szczerego i prawdziwego, czego nie można powiedzieć o wielu polskich ponurych dramatach z blokowisk. Może dlatego, że naprawdę postacie świetnie, wiarygodnie i wielowymiarowo nakreślone. Może dlatego, że udało się uniknąć fabularnych mielizn i uproszczeń. A może też dlatego, że rzadko spotyka się filmy ilustrujące tak ładnie tezę, że „w życiu piękne są tylko chwile, dlatego czasem warto żyć”.

Oceń lub dodaj do Koszyka w

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Copyright © 2000-2024 – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.