Koszmar z ulicy Wiązów
(A Nightmare on Elm Street)
Samuel Bayer
‹Koszmar z ulicy Wiązów›
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Koszmar z ulicy Wiązów |
Tytuł oryginalny | A Nightmare on Elm Street |
Dystrybutor | Warner Bros |
Data premiery | 16 lipca 2010 |
Reżyseria | Samuel Bayer |
Zdjęcia | Jeff Cutter |
Scenariusz | Wesley Strick, Eric Heisserer |
Obsada | Jackie Earle Haley, Rooney Mara, Kyle Gallner, Katie Cassidy, Thomas Dekker, Kellan Lutz, Clancy Brown, Connie Britton, Aaron Yoo |
Muzyka | Steve Jablonsky |
Rok produkcji | 2010 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 95 min |
WWW | Strona |
Gatunek | groza / horror |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Nancy, Kris, Quentin i Dean — wszyscy oni mieszkają przy ulicy Wiązów i każdego prześladuje ten sam koszmarny sen. Pojawia się w nim mężczyzna w podartym swetrze w czerwone i zielone pasy, zniszczonym kapeluszu rzucającym cień na zniekształconą twarz oraz w rękawicach ogrodniczych zakończonych nie palcami, lecz ostrzami. Każdy z przyjaciół słyszy w snach przerażający głos tej samej mary...
Teksty w Esensji
Filmy – Wieści
Utwory powiązane
Filmy
Wcale nie taki koszmarny, jak wynikało z trailerów. Konwencjonalny, toporny wręcz fabularnie, za to bardzo porządnie zrealizowany, ani nie przysparza franczyzie chluby, ani nie przynosi ujmy. Atutem jest cyfrowo podrasowany Freddy Haleya, któremu bliżej niż Człowiekowi-Pizzy Englunda do demona z sennych koszmarów. Aczkolwiek nie na tyle blisko, by po filmie nie móc spokojnie zasnąć.
BH – Błażej Hrapkowicz [5]
Oryginał powstawał za śmieszne pieniądze, ale udało się w nim wiele – stosując chałupnicze metody, Craven stworzył najciekawszego mordercę w historii slasherów i nadał imponujący ekranowy kształt surrealistycznym morderstwom popełnianym przez Kruegera. Twórcy remaku powielają w sekwencjach snów fantasmagorie z pierwowzoru, nie oferując niczego, czego już w „Koszmarze” nie widzieliśmy. Nowa wersja jest bardziej dopieszczona wizualnie – obraz skrzy się kolorami i refleksami, kadry rozświetla punktowe światło, kamera sunie powoli i majestatycznie. Pomysły Bayera na straszenie ograniczają się jednak do dwóch zabiegów (suspensu i strachów z szafy), które są odpalane natychmiastowo, aby osiągnąć jak najszybszy, krótkotrwały efekt (Craven delektował się scenami morderstw do granic perwersji). Pod znakiem zapytania stoi także sens przedsięwzięcia – nowy „Koszmar” posługuje się najbardziej wytartymi horrorowymi kliszami na serio, gubiąc subwersywny wymiar oryginału. Po „Krzyku” nie wygląda to już najlepiej. Ale Bayer, którego teledyskową wrażliwość widać na każdym kroku, nie poniósł kompletnej porażki. Film jest klimatyczny i elegancko nakręcony, a Jackie Earle Haley daje radę jako zrestartowany, nieco poważniejszy Freddy. Jak na poziom hollywoodzkich remaków, to i tak nieźle.
WO – Wojciech Orliński [5]
Eee, za moich nastoletnich czasów, to dopiero były teen slashery. Dosłowne przeniesienie całej fabuły „Koszmaru” w XXI wiek byłoby już niemożliwe. Ale pomysłu na dostosowanie tej opowieści na naszych czasów twórcy nie mieli – wyszedł więc banał. Szkoda legendy…
„Kiedy kręciliśmy ’Piątek trzynastego’, obejrzałem ’Halloween’ Johna Carpentera, by zrozumieć format gatunku” – powiedział w jednym z wywiadów scenarzysta Victor Miller – „Okazało się, że to dziecinnie proste. Otwarcie musi zawierać w sobie zapowiedź nadnaturalnej rzezi, następnie następuje proste zarysowanie akcji, a potem już tylko kolejne nastolatki giną w możliwie okrutny i wymyślny sposób.” To niesamowite, ale 30 lat później na tym dawno już wytartym schemacie wciąż zarabiać można grube miliony. Z tą różnicą, że na oryginalność w szlachtowaniu młodego pokolenia aktorów nikt się już nie sili. Ot, czysta redukcja. Zasypiasz – giniesz.
MW – Michał Walkiewicz [6]
Mogło być lepiej – Freddy stracił na charakterze, a śmiertelna powaga tylko zaszkodziła opowieści o śniących i umierających nastolatkach. W zgodzie z najnowszą modą, wylansowaną przez Batmana, a podchwyconą przez żydowskiego komandosa w „Predators”, bohater złowrogo charczy. Brakuje mu jednak pomysłowości i finezji w szlachtowaniu swoich ofiar. Nie wykorzystano motywu pedofilii, pokpiono sprawę relacji między dzieciakami. Poza kapitalną stroną formalną i fajnie zainscenizowanymi scenami snów, niewiele tu mięska.