The Ring 2
(The Ring Two)
Hideo Nakata
‹The Ring 2›
Opis dystrybutora
Po traumatycznych wydarzeniach, znanych z części pierwszej, Rachel z synem przeprowadza się do Oregonu. Lecz i tu zaczynają dziać się dziwne rzeczy.
Utwory powiązane
W „jedynce” mordowała kaseta wideo, toteż byłem pewien, że tym razem zabójcą będzie co najmniej odtwarzacz empetrójek, ale Nakata miast się rozwijać, sięgnął po oklepany motyw opętanego dzieciaka. I zrobił to w dodatku bynajmniej nie w stylu „Egzorcysty”, a „Godsend”.
Co z tego, że druga część "Kręgu" nie jest oparta na wersji japońskiej, skoro jest równie chaotyczna i źle wyreżyserowana. Nakata nie potrafi prowadzić filmowej narracji, skacząc tylko od jednej do drugiej efektownej w zamierzeniach sceny. Film nie straszy; dostajemy tylko kolejną dawką wykrzywionych ryjów oraz kiepskie efekty – jakoś w Hollywood nie mogą zrozumieć, że drewniane animacje komputerowe działają na widza dokładnie tak samo jak kiedyś zamek błyskawiczny na ciele "analogowych" potworów. Pomijając fatalny scenariusz i nieudolność realizatorską, należy chyba stwierdzić, że druga część w ogóle nie powinna powstać w żadnej formie. Jedynka była spójną historią z ciekawym rozwiązaniem, horrorem z pomysłem, który nie nadaje się do kontynuacji. Verbinski to rozumiał, Nakata nie.
KS – Kamila Sławińska [2]
Zamiast trzymać się raz sprawdzonego (z niemałym powodzeniem) pomysłu na amerykanizacje „Ringu” i po prostu zrobić swój film jeszcze raz, scena po scenie, tyle, że z angielskimi dialogami – Nakata dał się wpuścić w hollywoodzką maszynkę do mięsa, która każdy materiał potrafi przemielić na jednorodną, szarą papkę bez smaku. Dialogi przerażają żenującym poziomem bardziej niż całość fabułą. Film jest pretensjonalny i okropnie nudny - tak okropnie, że nawet uroda Naomi Watts nie ratuje sytuacji: gdyby nie parę ładnie zrealizowanych scen z efektami specjalnymi, które ożywiły mnie na moment z powodów czysto estetycznych, przespałabym cały seans.
KW – Konrad Wągrowski [4]
Atmosfera jakaś jest, strachu - ani za grosz. Strasznie wymuszony ten sequel, bo tak naprawdę zupełnie do niczego nie był potrzebny, Ring Verbinskiego jest doskonale domkniętą całością. A tu na siłę próbuję się odegrać powrót Samary i bardzo na siłę jej pokonanie (o postaciach drugoplanowych zapominałem już w czasie seansu). Czasem niezła muzyka, czasem ładne zdjęcia, ale generalnie szkoda - zwłaszcza Naomi Watts dla takiego przedsięwzięcia.