Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Serce nie sługa (Prime)

Ben Younger
‹Serce nie sługa›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSerce nie sługa
Tytuł oryginalnyPrime
Dystrybutor Monolith
Data premiery25 grudnia 2005
ReżyseriaBen Younger
ZdjęciaWilliam Rexer
Scenariusz
ObsadaUma Thurman, Bryan Greenberg, Meryl Streep, Jon Abrahams, Zak Orth, Annie Parisse
MuzykaRyan Shore
Rok produkcji2005
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania105 min
WWW
Gatunekkomedia
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Opis dystrybutora
Historia odnoszącej sukcesy, dynamicznej trzydziestokilkulatki, która zakochuje się w dwudziestokilkuletnim synu swojej terapeutki.
Utwory powiązane
Filmy      


Tetrycy o filmie [7.80]

MC – Michał Chaciński [7]
A zatem jest nadzieja dla inteligentnej komedii. "Serce nie sługa" to drugie miłe zaskoczenie na koniec roku 2005 po "Rodzinnym domu wariatów". Bezcenna Meryl Streep musi zadać sobie pytanie, czy można stosować inne systemy wartości w pracy i w domu - tam zachęcać kogoś do niezwracania uwagi na konwenanse, tutaj odwrotnie. Streep w rolach komediowych jest tak dobra, że prawie żal mi, że marnuje czas na dramaty :) Szkoda, że w filmie nijak nie iskrzy między rzekomo zakochanymi. Za to zakończenie wynosi film daleko ponad konkurencję. W sumie miałem wrażenie, że coś takiego mógłby nakręcić młody Allen, gdyby ktoś prosił go o komedię romantyczną. Nie tylko dlatego, że chodzi o nowojorskich Żydów, ale i dlatego, że komedia wyrasta tutaj z różnych wiarygodnych i nieprzyjemnych życiowych zdarzeń, a nie ze sztucznie wykoncypowanych przez scenarzystę perypetii.

PD – Piotr Dobry [7]
Zaskakująco inteligentna komedia romantyczna. Właściwie to nie jest szczególnie śmieszna ani specjalnie romantyczna, ale imponuje wiarygodnym, raczej nietypowym dla tego gatunku obrazowaniem życiowych sytuacji, brakiem wszędobylskiego happy endu, znakomitym aktorstwem. Meryl Streep to oczywiście klasa sama w sobie, ale i Uma Thurman nie tylko świetnie wygląda, i Bryan Greenberg nie jest tylko kolejnym komromowym przystojniakiem. Dobra rozrywka.

WO – Wojciech Orliński [9]
Ach, ta poetyka polskich tytułów... Zgoda, oryginalnego "Prime" nie da się przetłumaczyć tak po prostu, bo za dużo tutaj jest znaczeń. Ale na litość boską, czy da się wymyślić tytuł bardziej obciachowy, skuteczniej odstraszający od kina widzów inteligentnych oraz dający mocniejszą gwarancję, że żaden krytyk nie odważy się nawet na kolegium zaproponować recenzowania takiego filmu z obawy przed zabiciem śmiechem przez kolegów? Tymczasem tytuł przypominający romanse Ilony Łepkowskiej skrywa bardzo inteligentną komedię romantyczną, w której Uma Thurman uwikłana jest w flirt z chłopakiem młodszym od siebie o kilkanaście lat (zaskakująco dobry Bryan Greenberg; zaskakująco, bo ostatnio zmorą komedii romantycznych są aktorzy o talencie przeciętnego manekina typu Michael Vartan). Z czego się zwierza psychoterapeutce granej przez Meryl Streep, która w dodatku prywatnie jest matką owego chłopaka. Koncert dobrego aktorstwa i fabuła daleka od sztampy, to raz. A dwa to smaczki takie jak na przykład śmiałe przedstawienie kwestii rasizmu nowojorskich Żydów, absurdalnie zabawny wątek tortowego fetyszysty oraz przede wszystkim bardzo nietypowe zakończenie.

BS – Bartosz Sztybor [8]
Jednak jestem muzycznym freakiem. Przez dobry soundtrack czy jeden świetny kawałek mogę pokochać nawet słaby film. "Sercu nie słudze" daleko do bycia słabym, ale już na napisach początkowych wiedziałem, że będzie to świetna produkcja. Zgrabnie zmontowane ujęcia ulic Nowego Jorku, świetnie zilustrowane przez RjD2 i jego "Ghost Writera", pozwoliły mi wczuć się w niesamowity klimat, który Younger utrzymuje do samego końca. Piękna Uma Thurman i sympatyczny Bryan Greenberg tworzą jedną z najbardziej sympatyczno-kumpelskich par, jakie kiedykolwiek widziałem. Sam wątek romantyczny jest bardzo poprawny, ale największą zaletą filmu są liczne dowcipne wstawki, jak tortowy sposób na pożegnanie się z dziewczyną czy "patelniana babcia". Teraz pozostaje tylko czekać na jakiś inteligencko-miłosno-społeczny nowojorski tryptyk w wykonaniu Allena, Youngera i Lee.

KW – Konrad Wągrowski [8]
Ktoś gdzieś napisał, że cały film jest ogrywany na jednym pomyśle. Nic bardziej błędnego. Gdyby nawet wywalić ten pomysł - że pacjentka spotyka się z synem swej terapeutki - film również miałby głęboki sens. Ten wątek pozwala bowiem tylko na chwile niezłego dowcipu i parę kapitalnych popisów komediowych Meryl Streep, ale sens leży zupełnie gdzieś indziej. Jest to bowiem przede wszystkim opowieść o utrzymaniu trudnego związku między partnerami, których wiele dzieli - wiek, doświadczenie życiowe, wyznanie, pochodzenie. A wszystko podane w formie komedii romantycznej, ale stonowanej i refleksyjnej. Świetne role wszystkich wykonawców, zręczne unikanie schematów (zwróćcie uwagę na wszystkie praktycznie sceny będące zwrotami akcji, które zostają rozegrane zupełnie inaczej niż przyzwyczajony do takiego widz się spodziewa), a przede wszystkim znakomita, nietypowa, refleksyjna i mądra końcówka, nie pozwalająca widzowi łatwo zapomnieć tego, błahego z pozoru filmu.

Oceń lub dodaj do Koszyka w

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Copyright © 2000-2024 – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.