Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Prosto w serce (Music and Lyrics)

Marc Lawrence
‹Prosto w serce›

WASZ EKSTRAKT:
90,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułProsto w serce
Tytuł oryginalnyMusic and Lyrics
Dystrybutor Warner Bros
Data premiery16 marca 2007
ReżyseriaMarc Lawrence
ZdjęciaXavier Pérez Grobet
Scenariusz
ObsadaDrew Barrymore, Hugh Grant, Zak Orth, Haley Bennett, Kristen Johnston, Campbell Scott
MuzykaAdam Schlesinger
Rok produkcji2007
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania96 min
WWW
Gatunekkomedia
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Opis dystrybutora
Piosenkarz Alex, który najlepsze lata swojej kariery ma już dawno za sobą, dostaje kilka dni na napisanie przeboju dla darzącej go uznaniem nastoletniej gwiazdy Cory Corman. Choć nigdy w życiu nie pisał tekstów, udaje mu się coś wykrzesać razem z pewną ekscentryczną i wygadaną młodą kobietą Sophie. Alex i Sophie muszą stawić czoła swym lękom i dotrzymać kroku muzyce...
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje      

Utwory powiązane
Filmy      




Tetrycy o filmie [5.60]

PD – Piotr Dobry [5]
To mogła być świetna komedia romantyczna. Otwierający film teledysk z Grantem ucharakteryzowanym na krzyżówkę Limahla, Simona LeBona, Andrew Ridgeleya i Eddie’ego Huntingtona z członkami Spandau Ballet, Talk Talk, Ultravox, Soft Cell, The Fixx, Men at Work, Dexy’s Midnight Runners i A Flock of Seagulls jest re-we-la-cyj-ny! Niestety, potem mamy już tylko wyjątkowo mdłą, nieśmieszną komedię romantyczną z Grantem ucharakteryzowanym na Granta i Barrymore ucharakteryzowaną na Barrymore, bo reżyser jest ucharakteryzowany na przygłupa (popełnił scenariusze do obu części „Miss Agent”). Fajna jest tylko Haley Bennett ucharakteryzowana na krzyżówkę Shakiry, Britney Spears, Hilary Duff i Ashlee Simpson z członkiniami Girls Aloud, Sugababes, Atomic Kitten i Eden’s Crush. W sumie więc rozczarowanie, choć teledysk z czołówki lecący raz jeszcze na napisach końcowych znacznie poprawił mi humor i nawet przestałem żałować, że to oglądam.

BF – Bartek Fukiet [5]
Otwierająca film parodia teledysku z lat 80. z Grantem ucharakteryzowanym na krzyżówkę Limahla z Simonem Le Bonem rzeczywiście bardzo zabawna. Potem już gorzej. Ot, hollywoodzkie kino laboratoryjne, w którym autorzy próbują z mocno zużytych składników spreparować komedię romantyczną w stylu „To właśnie miłość” (kluczowy wątek come backu gwiazdora sprzed lat pachnie podejrzanie znajomo). Wszystko według wypróbowanego schematu romcomu: poznanie, trudne początki romansu, eksplozja uczuć, nieodzowny kryzys, pogodzenie i buzi w happy endzie. Poczynaniom chłopców z Hollywood brakuje lekkości i wdzięku kolegów znad Tamizy, a Hugh Grant zaczyna już przynudzać w powielaniu tej samej roli. Podobnie Drew Barrymoore, obsadzana z klucza jako poczciwa do bólu „dziewczyna z sąsiedztwa” o mentalności nastolatki. Scenarzystom zabrakło nawet inwencji w uwiarygodnieniu spotkania bohaterów. Oto Grant dostaje zlecenie na tekst od megagwiazdy pop, no i – „deus ex machina” – pojawia się pani od podlewania kwiatków, która jest przy okazji błyskotliwą wierszokletką (bo poezją jej twórczości nazwać nie można). I tak dalej w podobnym stylu… Jeśli mam oglądać śpiewającego Hugh, wolę wrócić do genialnej sceny konkursu szkolnego z „Był sobie chłopiec” . Seans nadmiernie nie boli, ale prosto w serce nie trafia. Tytuł chyba też nie trafił, bo byłem w obszernej sali Multikina sam jak palec…

WO – Wojciech Orliński [8]
"Prosto w serce"? Jednym z moich marzeń jest kopnąć kiedyś prosto w dupę kolesia wymyślającego te polskie tytuły. Niewiele brakowało a bym ten film przegapił, bo mam mentalny filtr na tytuły typu „Serce w poniewierce” albo „Miłość w panierce”. Tytuł oryginalny to „Music & Lyrics”, może lepiej było zostawić bez tłumaczenia, jak ktoś kupuje bilety do kina to pewnie kupuje też i płyty. No mniejsza. Zgadzam się zasadniczo z oceną Konrada – sama fabuła jest tu bardzo płaska (dawno nie widziałem filmu tak bardzo pozbawionego zwrotów akcji, rozumiem że komedia romantyczna to nie Shyamalan, ale naprawdę ożywiłoby ten film jakaś odrobina komplikacji. Jednak to co stanowi tu główną atrakcję, czyli rozmaite kpiny z popkultury lat 80. i lat obecnych (mamy tu dwie duże parodie, w uproszczeniu, „Wham!” i Shakiry) rozbawiło mnie tak, że rżałem na całe kino.

KW – Konrad Wągrowski [6]
Przyznaję, że film ma jeden z najkapitalniejszych początków, jakie ostatnio widziałem w komedii – parodia teledysku zespołu popowego z lat 80. jest wprost rewelacyjna, z niezwykle trafnie oddanymi elementami ówczesnej estetyki i genialnie ucharakteryzowanym Hugh Grantem na połączenie Andrew Ridgeleya z „Wham!” i członków „Duran Duran”. Potem jest juz niestety raczej gorzej, bo historyjka nie ma zbyt mocnych punktów, czasami jest nieco wydumana, ale, jak na brytyjską z ducha komedię romantyczną przystało, ratują film barwne postacie drugoplanowe (siostra głównej bohaterki czy mroczny tekściarz) i dowcipne teksty Hugh Granta grającego oczywiście swoją ulubioną (złośliwi powiedzą: jedyną) rolę. Na szczęście też czołówkowy teledysk nie ogranicza odwołań do lat 80., gdyz kilimat możemy wspomnieć podczas szeregu koncertów weteranów, na zlotach klas z tamtego okresu – i są to oczywiście najzabawniejsze partie filmu. A wprowadzenie gwiazdki stylizowanej na połączenie Britney Spears i Shakiry pozwala nam, trzydziestoparolatkom, z dumą stwierdzić, że nasz obciach był dużo fajniejszy od obciachu współczesnego. Każdy widz poniżej 30 roku życia powinien jednak odjąć ze dwa punkciki od mojej oceny – nie zakuma bazy.

BZ – Beata Zatońska [4]
Hugh Grant od czasu do czasu zapowiada wzięcie dłuższego urlopu i to nie jest chyba zły pomysł. Może będzie miał więcej czasu na przeanalizowanie scenariuszy, które dostaje? I może uda mu się wykrzesać z siebie coś nowego. Nie jest ani romantycznie (choć tego by można się spodziewać po komedii romantycznej), ani zabawnie. Grant jako przebrzmiała sława muzyki pop – sztampowy, Drew Barrymore jako kusząca gwiazdka odnosząca sukcesy – nijaka. Nie udało się „formatu” komedii romantycznej wypełnić niczym interesującym. A muzyka w tym filmie o muzykach jest doskonale nijaka.

Oceń lub dodaj do Koszyka w

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Copyright © 2000-2024 – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.