Niecodzienne perypetie duetu uwielbiającego niebezpieczną jazdę - taksówkarza Daniela oraz jego przyjaciela - niezdarnego policjanta Emiliena. Tym razem staną przed największym wyzwaniem - będą walczyć z rosyjską mafią!

A Gerard Krawczyk jak nasz Krzysiu – co go chcą pogrzebać, on uparcie powraca. Tyle że Gerard nie ma żadnego Smolika w zanadrzu i za każdym razem funduje nam coraz bardziej obciachowy odjazd. „Taxi 4” to już szczyt marketingowej bezczelności – taksówka pojawia się w akcji tylko jeden raz, a całą beznadziejnie głupią intrygę twórcy zawiązują tylko po to, by w finale sparodiować „Człowieka z blizną”. Sądziłem, że nie da się już pojechać niżej niż w amerykańskim remake’u, ale Krawczyk, Besson i spółka wyprowadzili mnie z błędu. Gorzej, że Francuzi to kupili, więc najazd „piątki” jest więcej niż prawdopodobny.

Jeśli ktoś pamięta wyrafinowane rajdy szalonego taksówkarza z części pierwszej, powinien zachować dobre wspomnienia i iść do kina na jakiś inny film. Na czwartą odsłonę tej historii należy spuścić zasłonę milczenia i już. Oczekujący porcji kaskaderskich popisów i humoru 15-nastolatek wyszedł z kina mocno zniesmaczony, pytając, po co kręci się takie filmy. No właśnie, po co?