Zabić prezydenta
(Death of a President)
Gabriel Range
‹Zabić prezydenta›
Opis dystrybutora
Jest październik 2007 roku. Prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, George W. Bush przybywa do Chicago na spotkanie z miejscowymi biznesmenami. Wizycie towarzyszy demonstracja przeciwników wojennej polityki Prezydenta. Dochodzi do starć z policją. Bush nie zważa na rosnące napięcie i wychodzi do tłumu. Padają strzały...
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Nie wierzę, że twórcom tego gniotu zależało na czymś więcej niż rozgłosie. Preparować film o zabójstwie Busha tylko po to, by walnąć widza między oczy truizmem, że nie ocenia się książki po okładce? Żeby to jeszcze mniej przewidywalne i solidniej skonstruowane było – sam montaż gadających głów i archiwalnych zdjęć to dziś, pięć lat po „Bowling for Columbine”, najdelikatniej mówiąc – faux pas. W sumie tania prowokacja – tak merytorycznie, jak formalnie.
KS – Kamila Sławińska [8]
Informacja, że tytułowym zabitym prezydentem jest George W. Bush, kompletnie skrzywiła percepcję tego filmu – teraz zamiast widzieć w nim misterny, pełen napięcia thriller, mistrzowsko zrealizowany w paradokumentalnej konwencji, recenzenci dopatrują się w nim politycznego komentarza do bieżącej sytuacji na świecie, którym obraz Range’a w żaden sposób nie jest. Jedyna myśl, na jakiej przekazaniu naprawdę zależało autorom tego filmu, to że pozory mylą, a nawet najmądrzejsi i pełni najlepszych intencji ludzie mogą wpaść w pułapkę własnych uprzedzeń. Jeśli widz wykaże dość dobrej woli, by to dostrzec, i nie będzie się spodziewać żadnych polityczno-publicystycznych rewelacji, film okazuje się kawałem świetnej roboty. Znakomite zdjęcia i kapitalnie pomyślany montaż uwydatniają walory precyzyjnie pomyślanego scenariusza, a reżyseria i aktorstwo wciągają tak bardzo, że prawie wierzymy, że to wszystko prawda.
KW – Konrad Wągrowski [5]
Przekonujące, dobrze skonsktruowane, a w pierwszej połowie nawet całkiem emocjonujące. Tylko właściwie po co? Bo ani nie jest to analiza współczesnej sytuacji geopolitycznej, ani wypowiedź na temat prezydentury G.W. Busha, ani na temat atmosfery nienawiści mogącej prowadzić do tragedii – a przecież w każdym z tych kierunków ten film mógł pójść. Pozostał jednak po prostu dość sprawnie zrobioną prowokacją.