Cień
(El Custodio)
Opis dystrybutora
Ruben jest ochroniarzem ministra. Stanowisko to wymaga od niego dyspozycyjności, cierpliwości, dyskrecji, lojalności, a nade wszystko ciągłej uwagi, by usuwać wszelkie przeszkody z drogi swojego pracodawcy, w dodatku - bycia niewidzialnym. Ruben jest cieniem ministra. Zarówno w sytuacjach publicznych jak i prywatnych. W wolnym czasie, wyćwiczony w obserwacji, rysuje.
Kolega Socha zauważa, że „Cień” przypomina „Krzyk” Antonioniego. I ma rację. Niestety. Z seansu wychodziłem podwójnie zły: raz, że ten egzystencjalny snuj treściowo i ideologicznie nie wykracza ponad to, co (i nie tylko) dawno temu pokazał nam Scorsese w „Taksówkarzu”; dwa, że przypomniano mi, jak bardzo nie cierpię Antonioniego!
Z całej nowej fali kina argentyńskiego, z tego upajania się naturalizmem, minimalizmem czy behawioryzmem, „Cień” wydaje mi się najciekawszy, bo trzymając się precyzyjnie estetycznego wzorca, potrafi coś jeszcze istotnego opowiedzieć. Najpierw jednak jedno „ale”: nie do końca kupuję jego warstwę wizualną. Denerwuje mnie, że samotność w wielkim mieście pokazywana jest zawsze tak samo (te zimne ulice, bezduszne hotelowe korytarze, królestwo szkła i betonu). Jeśli ktoś spełnia nasze estetyczne przyzwyczajenia, to zbliża się ku kiczowi (najkrótsza definicja kiczu mówi, że jest to sztuka spełnionych oczekiwań). Ale w „Cieniu” zabieg ten wydaje się jednak uprawniony, miasto można traktować jako projekcję wewnętrznego świata głównego bohatera. A że jest on klasycznym człowiekiem bez właściwości, antybohaterem w stanie permanentnego odrętwienia, to nie ma co się dziwić, że jego wnętrze będzie wypadkową obrazów obeznanych i w gruncie rzeczy banalnych. W każdym bądź razie dawno nie widziałem w kinie tak przejmującego obrazu człowieka zbędnego, który – jak mówi poetka – jest jedynie „furtką bez ogrodu”. Człowieka, o którym zapomniał świat i który przed światem nie potrafi uciec. W „Cieniu” są echa niedawnego kryzysu argentyńskiego państwa. Ale w swojej krytyce rzeczywistości autor nigdy nie posuwa się w kierunku demagogii czy taniej publicystyki, zmór kina politycznego. Bliżej mu do Antonioniego. „Cień” przypomina jego „Krzyk”. Czy jest to więc kino egzystencjalne? Na pewno jest to kino wybitne.