Wrota do piekieł
(Drag Me to Hell)
Sam Raimi
‹Wrota do piekieł›
Opis dystrybutora
Premiera światowa! Twórca kultowych filmów grozy oraz „Spidermana” Sam Raimi, powraca pełnym akcji i efektów specjalnych thrillerem o młodej kobiecie, która została opętana przez nadprzyrodzone siły. W roli głównej występuje znana z filmu „Beowulf” Alison Lohman, jedna z najlepiej zapowiadających się aktorek młodego pokolenia.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Filmy – Wieści
Utwory powiązane
Ubaw po pachy, jakby same diabły gęsim piórkiem po piętach łechtały. Groza i komizm
fantastycznie zbalansowane, starannie ugniecione w mroczną masę, smakującą jak
dobrej jakości taśma VHS, z nagranymi hitami z lat 80.
Horror tak inny od dzisiejszych produkcji gatunku, tak energetyczny, tak ekscytujący, że gdybym nie widział na własne oczy, nie uwierzyłbym w jego istnienie. To Sylvia Ganush, nie Jigsaw, powinna się doczekać własnej serii grozy. Zagraj to jeszcze nie raz, Sam!
MO – Michał Oleszczyk [8]
Dom strachów w wersji XXL Deluxe. Raimi wstrzymał oddech i naładował ten króciutki i prosty horror taką energią, że zostajemy przeniesieni w czasie: znowu jesteśmy dziećmi oglądającymi drugiego Indianę Jonesa na VHS-ie, znowu wijemy się na widok wyrywanego serca, znowu chcemy więcej. Plus medal za najpiękniejszy seledynowy płaszczyk w historii kina (finał).
Sam Raimi powraca do korzeni, pokazując, że obciach może być zdrowy. Niegodziwa chusteczka, opętana koza, klątwa starej cyganki… Ach, czego tu nie ma! Twór Raimiego jest bezwstydnie głupi, absurdalnie obleśny i szalenie przewidywalny. I właśnie dlatego ogląda się go tak dobrze. Nie wpadajmy jednak w przesadne zachwyty – ten przyzwoity pastisz to tylko cień dawnego mistrza filmowej makabreski.
MW – Michał Walkiewicz [9]
Raimi dołożył do pieca – jego nowy film jest doskonały. Sprawdza się i jako horror, i jako czarna komedia, i jako opowieść o ewolucjach prowincjonalnej mentalności. Całość przypomina Kingowski „Thinner”, ale jest niepomiernie zabawniejsza i straszniejsza.
KW – Konrad Wągrowski [5]
Wyłamię się z chóru zachwytów. Nowy film Sama Raimiego się ładnie, energicznie zaczyna, całkiem nieźle rozkręca, a nawet całkiem fajnie kończy, ale poza tym w centralnej części epatuje najgorszymi, najbardziej zgranymi horrorowymi chwytami z nagłym hałasem i wyłażącymi robalami na czele. Sorry, ale za stary już jestem za to, oczekuję jednak czegoś bardziej nowatorskiego przy tak mało odkrywczej historii.
Porządny horror, można się trochę przestraszyć i uśmiechnąć. Zdecydowanie wolę klątwy, demony, latające przedmioty i mroczne wyprawy na cmentarz, niż flaki latające po ekranie w filmach typu „Hostel”.