Nieodwracalne
(Irréversible)
Gaspar Noé
‹Nieodwracalne›
Opis dystrybutora
Opowieść o tym, że nasz los nie pozostaje w naszych rękach, pisze się sam. My decydujemy jedynie o tym, jak wiele potrafimy znieść. Śmierć jest nieunikniona, a czas, podobnie jak ból, radość i przyjemność to jedynie wytwór naszej wyobraźni. To film o mężczyźnie, który postanawia wymierzyć sprawiedliwość, zemścić się na bandytach, którzy brutalnie zgwałcili jego ukochaną.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Utwory powiązane
Filmy
MC – Michał Chaciński [8]
Nie potrafię porównać przeżycia tego filmu do niczego innego, co znam z kina. Choć w trakcie seansu protestowałem i chciałem przerwać film, po zakończeniu zacząłem zdawać sobie sprawę, jak doskonale przemyślany film nakręcił Noe, jak doskonale zaprzęgł stronę techniczną do tego, by pokazać rzeczy potworne, ale nie zmiażdżyć nimi widza i jeszcze zmusić do myślenia. Gdyby tę historię opowiedzieć chronologicznie, dostalibyśmy pornografię zemsty. W kolejności achronologicznej dostajemy film pełen pytań o przyczyny tragedii, lustro przystawiane ciągle do twarzy widzowi, żeby sprawdził jak i dlaczego reaguje (albo nie reaguje!) na pokazane potworności, zależnie od tego na ile zna ich przyczyny. Sądzę, że w ostatecznym rozrachunku Noe sam nie do końca wie, co chciał powiedzieć, co oznaczają te alegorie piekła i nieba, ta chybiona zemsta i sugestie z końcowych rozmów. Ale i tak stworzył film absolutnie wyjątkowy.
Równie dobrze mógłby Noe nakręcić budzik. I pokazywać przez półtorej godziny, że tyka i sekundnik się porusza. Wnioski równie odkrywcze co z miażdżenia twarzy i gwałcenia Bellucci.
KS – Kamila Sławińska [2]
‘Nie mam nic do powiedzenia, ale wiem, jak to powiedzieć’ – miał rzec kiedyś Fellini. Niestety jak widać, jedynie Felliniemu udawały się takie cuda. O ile pełnometrażowy debiut Gaspara Noe uważam za niezwykle interesujący, Irreversible zupełnie nic widzowi nie oferuje – może z wyjątkiem niezłych zdjęć. Potworne historie takie jak ta, którą opowiada reżyser widzom, zdarzają się codziennie – wie o tym każdy średnio uważny czytelnik gazet. Po co Noe opowiada nam o Alex i Marcusie, skoro nie ma żadnego usprawiedliwienia dla zajmowania nią czasu widza? Przez dwie godziny jesteśmy epatowani potworną, bezsensowną brutalnością, a na koniec autor nie oferuje innych wniosków niż to, że człowiek to ohydne bydlę. Może chodziło o to, by publicznie upokorzyć Monikę Belucci? Cholera wie, o co chodziło. Wyszedł ponury, nihilistyczny i bardzo przykry przez swoją pustotę film.
KW – Konrad Wągrowski [2]
Film niesmaczny, ale nie porusza, a pewnie nie tak, jak to było zamierzone. Nie zakumałem co może w ogóle oznaczać to 'czas niszczy wszystko'. Scena rozwalania głowy jest obrzydliwa i przywodzi na myśl takie znane powiedzenie, że poruszyć widza jest bardzo łatwo - wystarczy pokazać mu ślicznego malego kotka, a potem rozwalic mu glowe. I właśnie na taką łatwiznę poszedł Noe. Pod względem oddziaływania na widza nie dorasta takiemu 'Długowi' Krauzego do pięt.