Z piątku na sobotę
(Any Way the Wind Blows)
Tom Barman
‹Z piątku na sobotę›
Opis dystrybutora
Antwerpia, początek czerwca. W piątkowy, gorący wieczór, osiem osób marzy, aby zmienić swoje dotychczasowe życie. Za oknem wieje wiatr i jest muzyka, policja, paranoja, rozmowy i bójki. Jest też martwy koń oraz tajemniczy Człowiek Wiatr, który odczuwa ból wszystkich ludzi, choć sam nie może sobie pomóc. Późną nocą rozpocznie się impreza...
Niebywale kontrowersyjną tezę wysuwa Tom Barman – wg niego wszyscy Belgowie to bliżsi lub dalsi kuzyni człowieka-słonia! Barman, pacanie, a Van Damme’a to ti nie znajesz?!
KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [6]
Sympatyczny snuj o imprezce. Bez początku, bez końca, bez przesady. Ot - kino w sam raz.
KW – Konrad Wągrowski [4]
Film ten cierpi na podobną chorobę jak "Żyj szybko, umieraj młodo" - w dość ciekawej formie mówi o życiu absolutnie antypatycznych, nieciekawych ludzi. W tym przypadku Belgów z Antwerpii, na dodatek dobranych chyba według kryterium paskudnych facjat. Efektem jest całkowita obojętność widza, często przechodząca w niechęć do oglądanych postaci, wykluczająca możliwość utożsamienia się z którąś z nich. Film jest długi (za długi o co najmniej pół godziny), irytacja narasta, bo słuchanie techno w kinie nie musi być najlepszym sposobem na spędzenie wieczoru. Ma może i on swoje zalety - po pierwsze może być ciekawą obserwacją socjologiczną, po drugie ma kilka sprawnie skręconych teledyskowych muzycznych sekwencji, ale moja główna myśl po wyjściu z kina brzmiała - całe szczęście, że nie należę do takie społeczności.