Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jerzy Edigey
‹Błękitny szafir›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBłękitny szafir
Data wydania1971
Autor
Wydawca Czytelnik
CyklMajor Janusz Kaczanowski
SeriaZ jamnikiem
Format212s.
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl

PRL w kryminale: W ludowych powiedzeniach tkwi niekiedy mądrość
[Jerzy Edigey „Błękitny szafir” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Szafir – jak twierdzi Jerzy Edigey, a w zasadzie kilkoro bohaterów jego kolejnej „powieści milicyjnej” – przynosi nieszczęście. Boleśnie przekonuje się o tym kierowniczka jednego z warszawskich sklepów komisowych, która zostaje zamordowana i obrabowana. Morderca i złodziej w jednym ściąga z jej dłoni właśnie bransoletkę z tym minerałem. Śledztwo w sprawie prowadzi znany nam już major Janusz Kaczanowski. Ach! powieść nosi adekwatny do zawartości tytuł – „Błękitny szafir”.

Sebastian Chosiński

PRL w kryminale: W ludowych powiedzeniach tkwi niekiedy mądrość
[Jerzy Edigey „Błękitny szafir” - recenzja]

Szafir – jak twierdzi Jerzy Edigey, a w zasadzie kilkoro bohaterów jego kolejnej „powieści milicyjnej” – przynosi nieszczęście. Boleśnie przekonuje się o tym kierowniczka jednego z warszawskich sklepów komisowych, która zostaje zamordowana i obrabowana. Morderca i złodziej w jednym ściąga z jej dłoni właśnie bransoletkę z tym minerałem. Śledztwo w sprawie prowadzi znany nam już major Janusz Kaczanowski. Ach! powieść nosi adekwatny do zawartości tytuł – „Błękitny szafir”.

Jerzy Edigey
‹Błękitny szafir›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBłękitny szafir
Data wydania1971
Autor
Wydawca Czytelnik
CyklMajor Janusz Kaczanowski
SeriaZ jamnikiem
Format212s.
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Zanim na kartach powieści Jerzego Edigeya zaistniał wprowadzający do nich dużą porcję humoru warszawski adwokat i bawidamek Mieczysław Ruszyński, nie zawsze mile widziany towarzysz dochodzeń prowadzonych przez majora Janusza Kaczanowskiego (vide „Najgorszy jest poniedziałek”, 1975; „Dwie twarze Krystyny”, 1976), oficer Komendy Stołecznej MO musiał radzić sobie sam. I takie właśnie śledztwo opisane zostało przez Edigeya w opublikowanym wiosną 1971 roku w Czytelnikowskiej serii „Z jamnikiem” „Błękitnym szafirze”. Powieść czekała na wydanie co najmniej półtora roku, a jej akcja rozgrywa się, co ciekawe, w bardzo gorącym politycznie czasie, aczkolwiek na kartach książki nie znalazło to w ogóle odzwierciedlenia. Wydarzenie poruszające całą lawinę rozegrało się bowiem 12 stycznia 1968 roku, a więc na mniej więcej dwa miesiące przed wypadkami, jakie w przyszłości przez historyków określone zostaną mianem Marca ’68.
W sumie to intrygujące i, jakby nie było, dobrze świadczące o autorze, że przedwojenny skrajny prawicowiec i antysemita (inaczej być nie mogło, skoro był prominentnym działaczem zdelegalizowanego przez władze sanacyjne faszyzującego Obozu Narodowo-Radykalnego), powstrzymał się przed politycznym zaangażowaniem w tak drażliwym dla Polski Ludowej momencie dziejowym. Widać nauczka, jaką była dla przyszłego pisarza odsiadka w obozie w Berezie Kartuskiej, wybiła mu aktywność polityczną z głowy raz na zawsze. Wróćmy jednak do powieści i do nieszczęsnego wieczoru 12 stycznia 1968 roku (kalendarz internetowy podpowiada, że był to piątek), kiedy to trzech mężczyzn przy prowadzącej przez las drodze z Rzęsowa do Podleśnej Góry (nazwy miejscowości są oczywiście fikcyjne) odnajduje zwłoki niemłodej już wprawdzie, ale wciąż niezwykle pięknej kobiety.
Ciało, lekko już przysypane śniegiem, leży w krzakach na skraju lasu. Zauważa je młody Władysław Zawierciak, który alarmuje idących drogą kilka metrów przed nim (wszyscy szli do domu w Podleśnej Górze ze stacji kolejowej w Rzęsowie) Piotra Boduchowicza i Stanisława Merłowskiego. Przekonawszy się, że kobieta nie żyje, alarmują milicję. Na miejsce zdarzenia przybywa najpierw starszy sierżant Zygmunt Kołodko z miejscowego posterunku, a następnie wezwana przez niego ekipa z komendy powiatowej. Sprawa jest jednak na tyle poważna, na dodatek okazuje się, że ofiara to mieszkanka Warszawy, iż ostatecznie ląduje ona na biurku pułkownika Adama Niemirocha, który zrzuca ją na barki majora Kaczanowskiego. Oględziny zwłok i rzeczy znalezionych przy urzekającej urodą trzydziestoczteroletniej Krystynie Cieślikowskiej, kierowniczce komisu w centrum stolicy, wprawiają oficera Komendy Stołecznej w konsternację. Nie zdjęto ze zwłok drogiego futra z piżmowców, a z torebki nie zabrano koperty z dwudziestoma tysiącami złotych. Czyżby więc to nie motyw rabunkowy doprowadził do zabójstwa?
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Jeszcze bardziej zaskoczony jest Kaczanowski, kiedy dowiaduje się z rozmów z pracownikami komisu, że kierowniczka zawsze nosiła na lewej ręce złotą bransoletkę w kształcie węża z błękitnym szafirem pośrodku. A tak akurat, choć, jak się okazuje, nie była wcale zbyt cenna – zniknęła. Milicjant dochodzi więc do wniosku, że mordercy musiało chodzić właśnie o ten przedmiot; jego kradzież ma więc – to konsekwencja tego sposobu myślenia – kluczowe znaczenie: jeśli MO odnajdzie bransoletkę, dotrze po niej do zabójcy. A tego z kolei należy szukać wśród osób bliskich Cieślikowskiej. Wydawałoby się, nic łatwiejszego – przesłuchać ludzi bliżej z nią związanych, wytypować przestępcę, przycisnąć go i tym samym skłonić się do przyznania. Tyle że ofiara była kobietą prowadzącą bardzo bogate życie towarzyskie. Nie należała do pruderyjnych, często, mimo że formalnie pozostawała mężatką, zmieniała kochanków – i zawsze starała się o to, aby byli to ludzie majętni.
Major Kaczanowski i pomagający mu w dochodzeniu podporucznik Józef Tomaszewski – świeżo upieczony absolwent szkoły oficerskiej w Szczytnie – mają więc ręce roboty, próbując najpierw wyłuskać wszystkich partnerów (począwszy od męża) Cieślikowskiej, a potem skłonić ich do powiedzenia czegoś, co pchnie śledztwo na właściwe tory. Problem w tym, że podejrzanych nie brakuje. Jakby tego było mało, każdy z nich ma nie tylko motyw, ale i brakuje im alibi, na co młody podoficer za każdym razem reaguje dokładnie tak samo – sugeruje Kaczanowskiemu, aby wpakował go za kratki i w ten sposób „zmiękczył”. Major patrzy wówczas na podwładnego z lekkim politowaniem, zdając sobie jednak sprawę, że ma do czynienia z „gorącą głową”, na dodatek przemotywowaną. W pewnym sensie to właśnie, jak można sądzić, podporucznika Tomaszewskiego zastąpił później mecenas Ruszkowski. Widocznie Edigey doszedł do wniosku, a może subtelnie mu to zasugerowano, że to nie w porządku pokazywać na kartach powieści tak nierozgarniętego, aczkolwiek pełnego dobrych chęci (wiadomo jednak co jest nimi wybrukowane), milicjanta.
„Błękitny szafir” ma bardzo prostą, wręcz schematyczną, konstrukcję fabularną. Akcja, zbudowana linearnie, pchana jest do przodu za sprawą kolejnych przesłuchań: prowadzi prosto od punktu „a” do… może nie „z”, ale „p” czy „r” na pewno. Opiera się zatem głównie na gadaniu. Dopiero w pięciu ostatnich (na piętnaście) rozdziałach major Kaczanowski ma okazję przystąpić do pozarutynowego działania i powałęsać się nieco po Polsce. I dobrze się dzieje, ponieważ dzięki temu Edigey zrywa z dotychczasowym schematem i ma możność zwieńczyć dochodzenie zaskakującym rozwiązaniem. O inteligencji pisarza świadczy również fakt, że najprawdopodobniej po publikacji „Błękitnego szafiru” zdał sobie sprawę, że główny bohater, czyli major Kaczanowski, potrzebuje do pary kogoś, kto nie będzie jedynie jego bladym odbiciem (jak podporucznik Tomaszewski), ale – oczywiście w pewnym sensie – nawet konkurentem. I to nie tylko w trakcie śledztwa, lecz także w rywalizacji o względy pięknych kobiet. Swoją drogą ciekawe, jak prezentowałaby się ta książka, gdyby na jej kartach miał możność zaistnieć mecenas Ruszyński. Ale tego nigdy się nie dowiemy.
koniec
10 lutego 2023

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

UWAGA, MILICJA!: Jak własowiec, to musi być bydlę
Sebastian Chosiński

20 V 2024

Milicyjna kariera Władysława Kostienki zaczęła się w 1963 roku od powieści „Trzech z wydziału śledczego”. W swoim debiucie pojawił się on jako oficer w stopniu majora, będący podwładnym pułkownika Sadczikowa. Julian Siemionow postawił przed nimi arcytrudne zadanie: mają dopaść i unieszkodliwić grasującą po Moskwie bandę, która napada, kradnie, a nawet zabija. I oczywiście planuje kolejne „skoki”.

więcej »

Perły ze skazą: Los bezprizornego człowieka
Sebastian Chosiński

18 V 2024

Choć kilka książek Władimira Maksimowa ukazało się w Polsce (także Ludowej), nie jest on nad Wisłą postacią szczególnie znaną. Co zrozumiałe o tyle, że od początku lat 70. istniał na niego w ZSRR zapis cenzorski. Wczesna nowela „A człowiek żyje…”, w dużej mierze eksplorująca osobiste przeżycia pisarza, to jeden z najbardziej wstrząsających opisów losu człowieka „bezprizornego”.

więcej »

PRL w kryminale: Pecunia non olet
Sebastian Chosiński

17 V 2024

Za najohydniejsze dzieło w dorobku Romana Bratnego uznaje się opublikowany po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego „Rok w trumnie”. Siedem lat wcześniej autor „Kolumbów” wydał jednak inną książkę. W kontekście tego, czym inspirował się pisarz, być może nawet ohydniejszą. To „Na bezdomne psy”, w której, aby zdyskredytować postać okrutnie zamordowanego Jana Gerharda, Bratny posłużył się kostiumem „powieści milicyjnej”.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.