Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 21 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jerzy Edigey
‹Siedem papierosów „Maracho”›

EKSTRAKT:20%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSiedem papierosów „Maracho”
Data wydania1982
Autor
Wydawca Iskry
SeriaEwa wzywa 07…
ISBN83-207-0479-0
Format32s.
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

PRL w kryminale: Prozatorski autokanibalizm
[Jerzy Edigey „Siedem papierosów „Maracho”” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Jeżeli naprawdę nie musicie, nie czujecie wewnętrznej potrzeby przeczytania wszystkiego, co wyszło spod pióra Jerzego Edigeya – trzymajcie się od mikropowieści „Siedem papierosów «Maracho»” z daleka. Ta wydana w serii „Ewa wzywa 07…” krótka proza jest tak słaba, że słabsza już być nie może. I wtórna do tego stopnia, że… – przeczytajcie zresztą ciąg dalszy recenzji, to się dowiecie.

Sebastian Chosiński

PRL w kryminale: Prozatorski autokanibalizm
[Jerzy Edigey „Siedem papierosów „Maracho”” - recenzja]

Jeżeli naprawdę nie musicie, nie czujecie wewnętrznej potrzeby przeczytania wszystkiego, co wyszło spod pióra Jerzego Edigeya – trzymajcie się od mikropowieści „Siedem papierosów «Maracho»” z daleka. Ta wydana w serii „Ewa wzywa 07…” krótka proza jest tak słaba, że słabsza już być nie może. I wtórna do tego stopnia, że… – przeczytajcie zresztą ciąg dalszy recenzji, to się dowiecie.

Jerzy Edigey
‹Siedem papierosów „Maracho”›

EKSTRAKT:20%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSiedem papierosów „Maracho”
Data wydania1982
Autor
Wydawca Iskry
SeriaEwa wzywa 07…
ISBN83-207-0479-0
Format32s.
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Nie ma co owijać w bawełnę! Ta mikropowieść Jerzego Edigeya opublikowana przez Iskry w zeszytowej serii „Ewa wzywa 07…”, jest – mimo całej sympatii do autora – dramatycznie słaba. Jeszcze słabsza od wyjątkowo nieudanych, pochodzących z tego samego cyklu, a wydanych kilka lat wcześniej „Gangu i dziewczyny” (1973) oraz „Tajemnicy starego kościółka” (1976). W tamtych przynajmniej pojawił się jakiś zarys fabuły, prowadzono intensywne śledztwo, które doprowadziło do wykrycia sprawców przestępstw. W „Siedmiu papierosach «Maracho»” wszystko tworzone jest na kolanie, w ostatniej chwili, jakby autor dostał od wydawnictwa nie więcej niż tydzień na oddanie tekstu. Ale przecież nawet w tak krótkim czasie można, oczywiście jeśli jest się utalentowanym pisarzem, takim z iskrą bożą, stworzyć arcydzieło literatury kryminalnej, co zresztą niejednokrotnie udowadniał Belg Georges Simenon, któremu napisanie kolejnej świetnej powieści rzadko zajmowało dłużej niż dziesięć dni (vide „Głowa skazańca”, „Obcy w domu”, „Maigret i człowiek z ławki”, „Maigret zastawia sidła”, „Maigret w Vichy”, by pozostać jedynie przy tych najwybitniejszych z wybitnych).
I pomyśleć, że kiedy „Siedem papierosów «Maracho»” trafiało w 1982 roku do dystrybucji w kioskach „Ruchu” i księgarniach, nakład był – jak na dzisiejsze standardy – astronomiczny (i nawet jak na ówczesne, caaałkiem spory): 150 tysięcy egzemplarzy. Na taką szmirę szmir! W czasach kiedy wydawnictwom brakowało papieru. Ale czego nie robi się dla propagandy, dla wychwalania chłopców w „niebieskich mundurach”. Tyle że po wprowadzeniu stanu wojennego takie próby były już raczej kontrproduktywne i częściej wywoływały w czytelniku irytację, zamiast zachwytu i ekscytacji. Zwłaszcza jeżeli robiono to w sposób tak nieudolny. Powiedzmy sobie szczerze: Edigey nie miał pomysłu na tę historię, dlatego postanowił splagiatować… siebie samego. Mając zresztą tego pełną świadomość, autor wspomniał o tym pod koniec tekstu, nawiązując do fabuły wydanej szesnaście lat wcześniej powieści „Wagon pocztowy GM 38552” (która doczekała się nawet ekranizacji jako jeden z odcinków serialu „07 zgłoś się”).
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Żeby było śmieszniej, tak miałka historia ujęta została nieomal w ramy dramatu antycznego, Edigey zastosował bowiem jedność czasu, miejsca i akcji. Fabuła (z małym wyjątkiem na epilog) rozgrywa się w pociągu pośpiesznym jadącym z Warszawy do Szczecina, ciągnie się przez kilka godzin i dotyczy zuchwałej kradzieży, której ofiarą padli pasażerowie jednego z przedziałów. Tak się złożyło, że w tym samym składzie jedzie na Wybrzeże młody funkcjonariusz Milicji Obywatelskiej, podporucznik Marian Balerski, który zaledwie kilka tygodni wcześniej został awansowany na pierwszy stopień oficerski i jednocześnie otrzymał pierwszy przydział – w komisariacie kolejowym na Dworcu Głównym w Szczecinie. Wyruszył właśnie ze stolicy, aby go objąć. A wraz z nim, jako że jest lipiec, podróżuje masa pasażerów, którzy zamierzają spędzić wakacje w Świnoujściu bądź Międzyzdrojach, chociaż są i tacy, którzy znajdują się w delegacji lub z niej wracają.
Los sprawia, że do tego samego przedziału trafiają właściciel wytwórni mas plastycznych Ryszard Kolanko i jego niepracująca, ale za to bardzo wysoko nosząca głowę i kłująca w oczy majątkiem małżonka Zofia, zaopatrzeniowiec jednego z zakładów szczecińskich Jan Ceglewicz, emerytka Jadwiga Mariańska, piłkarz ligowy Zygmunt Chodysz oraz prezes spółdzielni Edward Strzelczyk. Czasy były jeszcze takie, że w pociągach można było palić, więc pasażerowie nie krępują się. Jeden z nich jest amatorem wprowadzonych niedawno na polski rynek (produkowanych na licencji greckiej – sic!) papierosów „Maracho”. Jako że zapomniał zaopatrzyć się w zapas na drogę, kupuje je w pociągu od kobiety sprzedającej piwo i bułki. Produkt jest nowy, więc nie wszyscy jeszcze o nim słyszeli, tym bardziej nie wszyscy mieli okazję zapalić. Częstuje zatem pozostałych, po czym wszyscy po wypaleniu papierosa zapadają w błogi sens. Kiedy zostają obudzeni przez młodą konduktorkę Elżbietę Grzankowską i zaalarmowanego przez nią podporucznika Balerskiego, okazuje się, że ktoś okradł ich z gotówki i kosztowności. Tylko kto? I co sprawiło, że nagle cała szóstka osób podróżujących w tym samym przedziale udała się – mówiąc poetycko – w objęcia Morfeusza?
Nie trzeba być Albertem Einsteinem czy Stephenem Hawkingiem, by dojść do wniosku, że wszystkiemu winne są zatrute czymś papierosy „Maracho”. Wystarczy więc złapać tego, który je zatruł – i sprawa, nomen omen, odfajkowana! W rachubę wchodzi kobieta sprzedająca towar, gdzieś w tle pojawia się także młody brodacz, który zagadywał sprzedawczynię na korytarzu, wreszcie – tej opcji Balerski nie może odrzucić – mógł to zrobić któryś z pasażerów. Śledztwo prowadzone przez podporucznika opiera się głównie na rozmowach – i akurat w tych fragmentach Edigey jeszcze jakoś sobie radzi. Ale wszystkie jego pozytywne starania obraca w proch i pył rozwiązanie zagadki, które jest dokładnym powieleniem konceptu z 1966 roku. dotarłszy do finału, czytelnik ma więc pełne prawo poczuć się wpuszczonym przez autora w maliny, by nie rzec dosadniej – oszukanym. Zapłacił w końcu 25 złotych (taka cena widnieje na okładce) nie za „odgrzewany kotlet”, ale świeże danie.
koniec
10 marca 2023

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

UWAGA, MILICJA!: Jak własowiec, to musi być bydlę
Sebastian Chosiński

20 V 2024

Milicyjna kariera Władysława Kostienki zaczęła się w 1963 roku od powieści „Trzech z wydziału śledczego”. W swoim debiucie pojawił się on jako oficer w stopniu majora, będący podwładnym pułkownika Sadczikowa. Julian Siemionow postawił przed nimi arcytrudne zadanie: mają dopaść i unieszkodliwić grasującą po Moskwie bandę, która napada, kradnie, a nawet zabija. I oczywiście planuje kolejne „skoki”.

więcej »

Perły ze skazą: Los bezprizornego człowieka
Sebastian Chosiński

18 V 2024

Choć kilka książek Władimira Maksimowa ukazało się w Polsce (także Ludowej), nie jest on nad Wisłą postacią szczególnie znaną. Co zrozumiałe o tyle, że od początku lat 70. istniał na niego w ZSRR zapis cenzorski. Wczesna nowela „A człowiek żyje…”, w dużej mierze eksplorująca osobiste przeżycia pisarza, to jeden z najbardziej wstrząsających opisów losu człowieka „bezprizornego”.

więcej »

PRL w kryminale: Pecunia non olet
Sebastian Chosiński

17 V 2024

Za najohydniejsze dzieło w dorobku Romana Bratnego uznaje się opublikowany po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego „Rok w trumnie”. Siedem lat wcześniej autor „Kolumbów” wydał jednak inną książkę. W kontekście tego, czym inspirował się pisarz, być może nawet ohydniejszą. To „Na bezdomne psy”, w której, aby zdyskredytować postać okrutnie zamordowanego Jana Gerharda, Bratny posłużył się kostiumem „powieści milicyjnej”.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.