Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 23 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jakub Ćwiek
‹Liżąc ostrze›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLiżąc ostrze
Data wydania11 czerwca 2007
Autor
Wydawca Fabryka Słów
ISBN978-83-60505-58-8
Format296s. 125×195mm
Cena26,99
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Powieść, której mogłoby nie być
[Jakub Ćwiek „Liżąc ostrze” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
W debiutanckiej powieści Jakuba Ćwieka najlepszy jest jej tytuł – „Liżąc ostrze”. Może dlatego, że został on zaczerpnięty z twórczości argentyńskiego mistrza prozy Julio Cortazara. Cała reszta to nudna i pozbawiona polotu mieszanka wątków mogących kojarzyć się z „Siedem”, „Matriksem” i „Kodem Leonarda da Vinci”. W efekcie tych zapożyczeń powstała powieść, która chluby nie przynosi nikomu – ani wydawnictwu, ani tym bardziej autorowi.

Sebastian Chosiński

Powieść, której mogłoby nie być
[Jakub Ćwiek „Liżąc ostrze” - recenzja]

W debiutanckiej powieści Jakuba Ćwieka najlepszy jest jej tytuł – „Liżąc ostrze”. Może dlatego, że został on zaczerpnięty z twórczości argentyńskiego mistrza prozy Julio Cortazara. Cała reszta to nudna i pozbawiona polotu mieszanka wątków mogących kojarzyć się z „Siedem”, „Matriksem” i „Kodem Leonarda da Vinci”. W efekcie tych zapożyczeń powstała powieść, która chluby nie przynosi nikomu – ani wydawnictwu, ani tym bardziej autorowi.

Jakub Ćwiek
‹Liżąc ostrze›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLiżąc ostrze
Data wydania11 czerwca 2007
Autor
Wydawca Fabryka Słów
ISBN978-83-60505-58-8
Format296s. 125×195mm
Cena26,99
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Bohaterem powieści jest gliniarz, podkomisarz Kacper Drelich, przy którym nawet pamiętny redaktor Maj z „Życia na gorąco” (o poruczniku Sławomirze Borewiczu już nawet nie wspominając) to twardziel jakich mało. Drelich ma piękną i inteligentną żonę Agnieszkę oraz uroczego czteroletniego synka Gracjana. Jego teściowie, Maria i Tadeusz Markiewiczowie, to wprost wzór cnót. Nawet do bezpośredniego przełożonego Kacpra, komisarza Franciszka Trolewskiego, trudno się przyczepić. Obaj panowie przyjaźnią się od lat i rozumieją niemal bez słów. Istna sielanka! Nie wszystko jednak w życiu naszego bohaterskiego stróża prawa jest cacy. Drelich ma bowiem także – a raczej miał (czas przeszły jest jak najbardziej usprawiedliwiony) – kochankę, Monikę, która okazała się być luksusową prostytutką znaną jako Josephine. I właśnie ją zamordowano. Co gorsza, wszystko wskazuje na to, że Kacper może być w jakiś sposób w tę zbrodnię zaplątany. Oczywiście nie jest, ale co szkodzi w ten „nowatorski” sposób podgrzać atmosferę?… Wiadomość o zabójstwie dziewczyny dociera do bohatera gdy po wcześniejszych traumatycznych przeżyciach przebywa wraz z rodziną na wsi, u teściów. Ale i tam dorwą go łapy wrogów. Drelich nie zdaje sobie nawet sprawy, z kim będzie musiał stoczyć pojedynek, dążąc do poznania prawdy – zarówno o własnej przeszłości, jak i o śmierci Josephine.
Problem w tym, że bardzo szybko zagadnienie to przestaje czytelnika interesować. Powieść tonie w bagnie schematów i stylistycznych nieporadności (oj, przydałby się książce redaktor z prawdziwego zdarzenia!). W pewnym momencie dowiadujemy się, że nasz bohaterski gliniarz jest głęboko przekonany o tym, iż w rozwiązaniu nurtujących go problemów może pomóc hipnoza. I natychmiast – jak królik z kapelusza – objawia się nam hipnotyzer-amator, którym okazuje się przypadkowo przyłapany na próbie włamania do domu Markiewiczów złodziejaszek. Drelich takiej okazji przepuścić nie może i poddaje się seansowi w… pubie. Nieważne, że wokoło siedzą ludzie. Gdy dalej jest mowa o prywatnym detektywie, śledzącym niewiernych małżonków, obowiązkowo musi być on antypatyczny. Nosi nawet odpowiednią ksywkę – Szczur. Wypisz wymaluj – Steve Buscemi, któremu zdarzało się niejeden raz grywać podobne role. Styl autora również pozostawia wiele do życzenia. Żonie Drelicha zdarza się na przykład „pozamykać samochód”, jemu samemu zaś – złapać napastnika za zgięcia kolan i „szarpać do siebie”. Niezwykle pouczające bywają również dialogi między Kacprem a Agnieszką. Gdy żona wypomina mężowi, że ostatni raz wpuściła go do łóżka bez wcześniejszej kąpieli, ponieważ „nie mogła spać od tego smrodu”, policjant odgryza się jej: „Ja jakoś znoszę twój przez te wszystkie lata”. Podobnych bezsensownych dialogów jest w powieści, niestety, znacznie więcej.
Owego obrazu nędzy i rozpaczy dopełnia jeszcze płytkość fabuły. Gdy Ćwiek nie wie już, jak uratować chylącą się ku nieuchronnemu upadkowi konstrukcję powieści, wplata w akcję Szatana i księży, którzy – uwaga! znów mamy do czynienia z niezwykle nowatorskim podejściem – wcale nie okazują się tacy nieskazitelni, jak być powinni. I tyle. Jakieś rozwiązanie zagadki? Owszem, jest. Fantastyczne. Rodem z „Matriksa”. Domyślacie się, jakie?
„Liżąc ostrze” reklamowane jest przez lubelską Fabrykę Słów jako „rzeczywistość z pogranicza kryminału i horroru”. Prawda, że brzmi zachęcająco? Nic bardziej mylnego – debiutancka powieść Jakuba Ćwieka (wcześniej znanego z dwóch, chwalonych przez czytelników i krytyków, tomów opowiadań o Kłamcy) to dzieło sieroce. Nikomu niepotrzebne. Trudno nawet stwierdzić, po co autor je napisał. Nie dość, że książka nie przedstawia większych wartości artystycznych, to nawet w kategorii „czytadło” zaniża poziom. Jak na horror jest za mało straszna, jak na kryminał – zbyt przewidywalna (włącznie z końcową woltą, która w zamierzeniu autora powinna postawić wszystko na głowie). Napisana poprawnie, ale bez iskry. Miejscami można nawet odnieść wrażenie, że autor, pisząc prawą ręką, w lewej trzymał jeden z licznie publikowanych w Stanach Zjednoczonych podręczników typu: „Jak w tydzień napisać literacki bestseller”. W powieści Ćwieka nie ma bowiem nawet krzty oryginalności, jej materia uszyta została z motywów wcześniej już wykorzystanych czy to w beletrystyce, czy też w scenariuszach filmowych (kłaniają się przede wszystkim „Siedem”, „Matrix” i wciąż będący na fali „Kod Leonarda da Vinci”). Pewnie był to zabieg zamierzony, co jednak wcale twórcy nie usprawiedliwia. Po co bowiem pisać setną, a może nawet tysięczną powieść, która jest idealnie nijaka, pozbawiona choćby cienia indywidualizmu?…
koniec
25 października 2007

Komentarze

27 III 2013   12:44:57

Trochę to hipokryzja, samemu klecić zdania jak z podstawówki ( mnóstwo błędów stylistycznych w tym artykule ) a wytykać błędy innym. Wplątany zamiast zaplątany, zaplątany może być kłębek włóczki. Książki nie czytałem. Ale Powinien Pan sobie innego zajęcia poszukać bo pisanie recenzji nie jest Pana mocną stroną.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

UWAGA, MILICJA!: Jak własowiec, to musi być bydlę
Sebastian Chosiński

20 V 2024

Milicyjna kariera Władysława Kostienki zaczęła się w 1963 roku od powieści „Trzech z wydziału śledczego”. W swoim debiucie pojawił się on jako oficer w stopniu majora, będący podwładnym pułkownika Sadczikowa. Julian Siemionow postawił przed nimi arcytrudne zadanie: mają dopaść i unieszkodliwić grasującą po Moskwie bandę, która napada, kradnie, a nawet zabija. I oczywiście planuje kolejne „skoki”.

więcej »

Perły ze skazą: Los bezprizornego człowieka
Sebastian Chosiński

18 V 2024

Choć kilka książek Władimira Maksimowa ukazało się w Polsce (także Ludowej), nie jest on nad Wisłą postacią szczególnie znaną. Co zrozumiałe o tyle, że od początku lat 70. istniał na niego w ZSRR zapis cenzorski. Wczesna nowela „A człowiek żyje…”, w dużej mierze eksplorująca osobiste przeżycia pisarza, to jeden z najbardziej wstrząsających opisów losu człowieka „bezprizornego”.

więcej »

PRL w kryminale: Pecunia non olet
Sebastian Chosiński

17 V 2024

Za najohydniejsze dzieło w dorobku Romana Bratnego uznaje się opublikowany po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego „Rok w trumnie”. Siedem lat wcześniej autor „Kolumbów” wydał jednak inną książkę. W kontekście tego, czym inspirował się pisarz, być może nawet ohydniejszą. To „Na bezdomne psy”, w której, aby zdyskredytować postać okrutnie zamordowanego Jana Gerharda, Bratny posłużył się kostiumem „powieści milicyjnej”.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Witaj w ciemnym mieście Grimm
— Magdalena Kubasiewicz

W ponurym mieście Grimm
— Magdalena Kubasiewicz

Dorośnij, Piotrusiu
— Magdalena Kubasiewicz

Uwierz we wróżki
— Magdalena Kubasiewicz

Zapoznać się, zaśmiać, zapomnieć
— Mieszko B. Wandowicz

Esensja czyta: Styczeń 2010
— Anna Kańtoch, Paweł Laudański, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Lato 2009
— Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Joanna Słupek, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Maj-czerwiec 2009
— Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Daniel Markiewicz, Joanna Słupek, Agnieszka Szady, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Zobaczyć człowieka
— Agnieszka Szady

Bóg od brudnej roboty
— Agnieszka Szady

Tegoż autora

Braterski hołd
— Sebastian Chosiński

Jazzowe oblicze noise’u i post-rocka
— Sebastian Chosiński

Kto nie ryzykuje, ten… w spokoju nie żyje
— Sebastian Chosiński

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.