Miejsca, które warto odwiedzić: Osiemset lat w 4½ godzinyWbrew tytułowi, do porządnego zwiedzenia Muzeum Historii Żydów Polskich potrzeba byłoby godzin co najmniej sześciu. Tylko kto tyle wytrzyma?
Agnieszka ‘Achika’ SzadyMiejsca, które warto odwiedzić: Osiemset lat w 4½ godzinyWbrew tytułowi, do porządnego zwiedzenia Muzeum Historii Żydów Polskich potrzeba byłoby godzin co najmniej sześciu. Tylko kto tyle wytrzyma? Po przejściu przez ogromny, ascetycznie kamienny hall trafiamy do strefy muzeum właściwego, która na pierwszy rzut oka wydaje się istnym labiryntem. Jednak malowane na podłodze strzałki zręcznie prowadzą widza przez kolejne epoki. Ciemne korytarzyki z podświetlonymi we wnękach eksponatami otwierają się na hale zastawione makietami, mapami, symulacjami i tablicami lub na rozmaite wnętrza: biblioteki rabina, komnaty pałacu fabrykanta albo nawet poczekalni dziewiętnastowiecznego dworca kolejowego. Jest też szkoła z autentycznymi zeszytami w gablotach ukrytych pod pulpitami ławek i targowisko w małym miasteczku. Wyrzeźbione z drewna warzywa, owoce i drób wystawione na straganach kryją w sobie niewielkie tabliczki z informacjami, do jakich potraw i z jakich okazji najczęściej były używane. Najefektowniejszym miejscem jest nieco pomniejszona replika niedużej, ale przepięknie zdobionej synagogi z Gwoźdźca. Jej kopuła przebija się przez strop, wystając ponad podłogę sali piętro wyżej (gdzie otaczają ją gabloty zawierające fotorelację z malowania wnętrza oraz zdjęcia innych przedwojennych drewnianych synagog). Na pewno łatwiej jest zwiedzać słuchając nagrania ze słuchawek, bo jeśli ktoś wybierze czytanie wszystkich tabliczek, reprintów i podpisów, dostanie bólu głowy mniej więcej w połowie osiemnastego wieku. Wiele informacji napisano tak drobnym drukiem, że ledwie je widać, a w dodatku wzrok wciąż musi radzić sobie z ostrymi kontrastami światła i ciemności. Na szczęście jest nieco zakątków, gdzie można przysiąść i wysłuchać wykładu lub fragmentu kroniki z głośnika, często z dodatkowymi efektami dźwiękowymi, jak stukot kopyt czy szczęk broni. Często-gęsto można trafić na tabliczki po angielsku, objaśniające wybrane elementy polskiej historii, na przykład powstanie kozackie czy insurekcję kościuszkowską. Aczkolwiek nie mam pojęcia, ile z tak krótkich notek zrozumie przeciętny cudzoziemiec. Co ciekawe, w muzeum nie ma zbyt wielu autentycznych przedmiotów – raptem kilka monet i ozdób ze średniowiecza, gazety i plakaty z okresu międzywojennego – za to wszystkiego innego można dotknąć, otworzyć, pokręcić, wyświetlić i posłuchać. Na prostej prasie drukarskiej wydrukujemy sobie kopię starej ryciny, na symulacji komputerowej zaprojektujemy monetę, wytyczymy drogę kupca z Chin do Wenecji, a po otworzeniu nie rzucającej się w oczy szafki znajdziemy postać, na której z każdej strony narysowany jest inny rodzaj ubrania: tradycyjny lub XVIII-wieczny, kiedy to zaborcy zaczęli wymuszać europeizację strojów. Szczególnie podobały mi się wyłożone tu i ówdzie książki, wyglądające z daleka na prawdziwe starodruki. Dopiero dokładniejsza inspekcja wykazała, że większość grubej księgi to monolit i tylko kilka stronic wydrukowano na cienkim plastiku. Za to informacje tam zawarte bywają niezwykle ciekawe, na przykład rady dotyczące właściwego wychowywania synów i córek. Od dziewiętnastego wieku zaczynają się lepiej oświetlone pomieszczenia, jednak kiedy tam dotarłam, na większość informacji już tylko rzucałam okiem ze zmęczenia. Znane z książek i filmów międzywojnie przeszłam spacerkiem: Tuwim, kabarety, emigracja do Ameryki, założenie Izraela, żydowskie partie polityczne… Ściany wyklejone były plakatami i stronicami gazet, ale nie miałam sił się wczytywać. Zainteresowały mnie tylko informacje o istnieniu żydowskiej organizacji sportowej i zdjęcia z zawodów oraz obozów młodzieżowych przez nią prowadzonych. Drugą wojnę i dość lakonicznie zaprezentowane czasy po niej minęłam bez specjalnych kontemplacji, niemal padając z nóg. Utkwiły mi w pamięci tylko tory kolejowe znikające w ścianie – prosty, a przejmujący symbol. Wyszedłszy do holu trafiłam na miejsce, skąd można wziąć karty z dwujęzycznie wydrukowanym pytaniem, czemu się przyszło do muzeum. Wrzuciłam kartkę do urny i poszłam szukać wyjścia – a tu patrzę, na ścianie wyświetlane są wpisy z tych kart! W tym również rozbrajająco szczere, na przykład „Dziewczyna mi kazała”. 10 września 2017 |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
Kiedy para - buch!
— Wojciech Gołąbowski
Ochorowiczówka ma młodsze rodzeństwo!
— Wojciech Gołąbowski
Budować 33 lata i… wyjechać
— Wojciech Gołąbowski
Sentymenty, zadziwienie, oszołomienie
— Wojciech Gołąbowski
Szopka inna niż zwykle
— Wojciech Gołąbowski
Domek mały, Górki Wielke, serce ogromne
— Wojciech Gołąbowski
Roosevelt jest królem, a czołg skoczkiem
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Jaka jest różnica między dzwonem a fajką?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Wieś, która odpływa w przeszłość
— Beatrycze Nowicka
Bliskie spotkania krowiego stopnia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Po komiks marsz: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady
Po komiks marsz: Luty 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady
Krótko o filmach: Walka Thora z podwodnym Sauronem
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Weekendowa Bezsensja: Wszystko, czego nigdy nie chcielibyście wiedzieć o… Esensji (31)
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady