Wallace i Gromit: Klątwa królika
(The Wallace & Gromit Movie: Curse of the Wererabbit)
Steve Box, Nick Park
‹Wallace i Gromit: Klątwa królika›
Opis dystrybutora
Pozostało tylko kilka dni do długo oczekiwanego konkursu na Największe Warzywo, a dopiero co wyhodowane dorodne okazy zostają zniszczone przez przerażającą, tajemniczą bestię. Nadzieje wszystkich pokładane są w nowym przedsięwzięciu Wallace’a i Gromita i skonstruowanej przez nich maszynie zwalczającej szkodniki…
Inne wydania
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Filmy – Publicystyka
Utwory powiązane
MC – Michał Chaciński [7]
Dałbym więcej, ale polski dystrybutor zawalił podwójnie - nie dość, że nie można obejrzeć kopii bez dubbingu, to jeszcze nikogo nie interesowało, że Wallace'a zawsze dubbingował w Polsce Kowalewski. Bez niego postać straciła trochę osobowości. Na szczęście film się broni - jak zwykle kilka dobrych przeróbek klasyki (Kic Kong!), cholernie zabawnie wyglądające postacie i dobroduszny humor Nicka Parka. No i oczywiście rzecz najważniejsza: Gromit w świetnej formie.
Aaaaaby Aardman. Najbardziej rozkoszny monster-movie, jaki kiedykolwiek widziałem! Już teraz z niecierpliwością czekam na DVD – aż się prosi o jakieś wypasione wydanie z megadodatkami w postaci wszystkich wcześniejszych krótkometrażówek z przygodami Wallace’a i Gromita.
WO – Wojciech Orliński [9]
Jak zawsze, Kamila ogląda wszystko w Niu Jorku i nie wie nic o polskiej wersji językowej. Decyzja dystrybutora o wypuszczeniu tylko wersji dubbingowanej woła o pomstę do nieba - "Wallace i Gromit" to przecież nie jest byle co dla dzieci! W efekcie wiele oryginalnych żartów przepadło bezpowrotnie, zastąpionych modną ostatnio metodą tłumaczenia filmów animowanych na zasadzie "wywalmy oryginał i dajmy coś kompletnie od czapy nawiązującego do polskich realiów". Wierzbięcie to przynajmniej zgrabniej wychodziło, a tu mamy żart taki, że zreformowany królik nazywa się Balcer. Ha ha.
KS – Kamila Sławińska [10]
Jak zawsze, kapitalne i świetnie animowane postacie – i te doskonale widzom znane, i te całkiem nowe. Jak zawsze, idealnie dobrane głosy i muzyka. Jak zawsze, znakomity i pełen humoru scenariusz, urzekający dowcipnymi nawiązaniami do „dorosłego” kina, zaskakujący zwrotami akcji i trzymający w napięciu od początku do końca. Jak zawsze, masa drobnych szczegółów, które rozbawią i małych, i dużych, dodatkowo dając powody, by obejrzeć film po raz drugi, trzeci i piąty. Co tu dużo gadać: po prostu Aardman. Od nich nawet fachury z Pixara mają się czego nauczyć.
Fajowa bajka. Świetne postaci, z których każda mogłaby być bohaterem oddzielnego filmu. Mnóstwo okazji do śmiechu i dużo scen akcji zapierających dech w piersiach. Sporo inteligentnych gagów opierających się na szybkich skojarzeniach, niekoniecznie filmowych. Drwina z typowych zagrań klasycznego horroru i szczypta ukochanego przeze mnie surrealizmu. Kilka mrugnięć do dorosłego i przede wszystkim spostrzegawczego widza. Gdzie dobrym przykładem będzie scena z Wallacem zasłaniającym swoje nagie ciało sporym pudełkiem, na którym widnieje napis „may contain nuts”. Ewidentny podtekst erotyczny, chociaż konserwatywni Anglicy pewnie skojarzą ten fakt z ich rodzimą firmą Sainsbury. Firma ta stała się słynna po umieszczeniu – na opakowaniu fistaszków – napisu „Uwaga. Zawiera orzeszki”. „Wallace i Gromit” jest w równym stopniu nieprzewidywalny. Dlatego na plakatach reklamujących „Klątwę królika” powinien widnieć napis „Uwaga. Zawiera żarty”.
KW – Konrad Wągrowski [7]
Trzeba przyznać, że rozbudowanie krótkometrażowych fabuł do pełnego metrażu udało się twórcom "Wściekłych gaci" nadspodziewanie dobrze. "Wallece i Gromit" ma bardzo procyzyjny scenariusz - z wprowadzeniem, rozwinięciem, sceną kulminacyjną i rozwiązaniem, a także z zaskakującymi zwrotami akcji. Na szczęście pomysłów również nie zabrakło, a nawiązania do horrorowych klasyk są przeurocze. Ale mimo wszystko, film utracił taki surrealistyczny posmak, właściwy dla wcześniejszych produkcji (odzyskuje w kapitalnej scenie "Dogfight"). Ocenę całości obniża jednak zaskakująco słabe tłumaczenie.