Łuk
(Hwal)
Ki-duk Kim
‹Łuk›
Opis dystrybutora
Na maleńkiej, odludnej wyspie 60-letni mężczyzna zakochuje się w 16-letniej dziewczynie i planuje poślubic ją w jej 17. urodziny.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Utwory powiązane
Ładnie nakręcona, pretensjonalna przypowieść, z której wyniosłem taką tylko naukę, że kino Kim Ki-duka o ile potrafi zaspokoić mnie estetycznie na tyle, bym się nie nudził, tak treściowo i ideologicznie wciąż nie jest i chyba już nigdy nie będzie mi bliskie.
MS – Małgorzata Sadowska [6]
Druzgocące zwycięstwo formy nad treścią. Kim Ki-duk chyba traci formę.
KS – Kamila Sławińska [6]
Bardzo cenię i lubię Ki-Duk Kima z jego bezczelną, perwersyjną i poetycką wyobraźnią, z jego odciętymi od reszty świata wyspami, na których wydarzają się rzeczy niemożliwe gdzie indziej, z jego tajemniczymi kobietami-syrenami, rzucającymi dziwny urok na mężczyzn, co są dla nich zdolni do przeróżnych szaleństw... Ale tym razem nie wyszło mu to wszystko za dobrze. Jak zawsze wykonanie jest bardzo staranne, a aktorzy zdolni i pełni poświęcenia - ale historia wydaje się ponad miarę wydumana, i jakoś dziwnie mało z niej wynika jak na tyle zachodu. Może to wina zbyt dosłownej końcówki?
Nie mam kontemplacyjnej natury ale kino Kim Ki-duka jest mi w jakiś sposób bliskie i wyzwala we mnie niespodziewane emocje. Może dlatego, że nie oczekuję niczego wielkiego po każdym jego kolejnym filmie, chociaż poprzedni wywraca mnie często do góry nogami. Nie myślałem więc, że „Łuk” mnie czymś zaskoczy i wyjątkowo miałem rację. Jest – jak zwykle – ładnie, przyjemnie i buddystycznie ale tym razem metafory są zbyt dosłowne, a sens nieczytelny. Nie zgodzę się z Piotrkiem, że jest pretensjonalnie, bo przecież ta powolna narracja, częsta symbolika i cechy przypowieści są dla Kim Ki-duka naturalne. To tak samo, jak powiedzieć, że sceny akcji w wykonaniu Michaela Baya są pretensjonalne. Kim Ki-duk robi więc nadal swoje kino ale jednak za bardzo szarżuje w końcówce, a już sama pointa sprowadza film na tory autoparodii. Teraz mam nawet pretekst, by na kolejny film Koreańczyka nie nastawiać się zbyt pozytywnie.
KW – Konrad Wągrowski [4]
"Wyspa" była dziwna, ale intrygująca i szokująca, mocno zapadająca w pamięć. "Pusty dom" był momentami zaskakująco ciepły i interesująco alegoryczny. Niestety "Łuk" to chyba już krok za daleko w oryginalnym kinie Kim Ki-duka - jakaś bariera pretensjonalności została przekroczona. W zasadzie wiadomo, że chodzi o starość, o seksualne dojrzewanie, ale całość jest tak wydumana formalnie i tak niewiele wnosząca do tych tematów, że film muszę uznać za rozczarowanie.
Filmowe piękno w czystej postaci. Bezkresne morze, niebo i stateczek, na którym rozgrywa się tragedia. Oczekiwanie na miłość i ślub zmienia się w odwieczną walka życia ze śmiercią, młodości ze starością. Może nie każdy i nie do końca będzie w stanie rozwikłać wszystkie tajemnice, bo do tego trzeba by znać się na filozofiach i religiach wschodu. W tym przypadku jest to jednak zbędne. Magiczno-bajkowy rytm i klimat podbija muzyka.