Klimaty
(Iklimler)
Nuri Bilge Ceylan
‹Klimaty›
Opis dystrybutora
Bohaterowie filmu znajdują się w bardzo bolesnym, ale też istotnym momencie wspólnego życia - tuż przed rozstaniem. Jesteśmy świadkami zmiennych "klimatów", z których zbudowany był ich związek. Jest tu zniechęcenie, wypalenie, zazdrość, pożądanie i tęsknota - wszystko to ukazane praktycznie bez słów, wyłącznie poprzez obraz filmowy.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Utwory powiązane
Przyznam, że na wysoko ocenionym kilka lat temu w Cannes „Uzaku” tego reżysera, haniebnie mi się usnęłou. Ale było to podczas cieszyńskich Nowych Horyzontów, w rozpalonym i dusznym teatrze Adama Mickiewicza, na którymś z kolei seansie tego dnia. Na „Klimatach” rześko trzymałem się do samych napisów końcowych. W pewnym stopniu podtrzymuje zdanie, że jest to pełen pustki i nudy, film o nudzie i pustce. Ale myślę, że w tym wypadku jest to słuszny sposób opowiadania. Paradoksalnie bardzo filmowy – dużo dzieje się tu np, w pięknej twarzy głównej bohaterki. Ciężko zniosłem „Klimaty”, ale to nie dlatego, że bohaterowie nic nie mówili, patrząc w przestrzeń (zamiast, dajmy na to – robić salta). Główny bohater to zwykły, przyziemny gnojek. Najsilniejsze ze wzbudzanych przez niego we mnie uczuć, to złość i pogarda. Nie akceptuje go jako centrum mojej uwagi, nawet jeśli wierzę, że ktoś,taki tkwi trochę w każdym z nas.
Zaczyna się od minutowego ujęcia kobiety patrzącej na mężczyznę. Później przez minutę mężczyzna patrzy w niebo. – Nudzisz się? – pyta kobietę w drugiej minucie. – Nie – pada odpowiedź, a ja już przeczuwam, że będę odmiennego zdania. Następnie kobieta znów patrzy na mężczyznę, tym razem około trzech minut, w przeciągu których zaczyna powoli płakać. W szóstej minucie wjeżdża tytuł. Potem kobieta i mężczyzna jadą samochodem, siedzą w domu, na balkonie, na plaży, i oczywiście patrzą w różnych kierunkach i na siebie nawzajem, a kamera powoli kontempluje głębię ich spojrzeń. Około dwudziestej minuty następuje pierwszy zwrot akcji – niegroźny wypadek motocyklowy. Później, rzecz jasna, patrzą i patrzą, i około czterdziestej minuty następuje drugi zwrot akcji – akt płciowy, przy którym scena seksu Halle Berry i Billy’ego Boba Thorntona z „Monster’s Ball” to romantyczne uniesienie niczym z książek Nicholasa Sparksa. I na tym zwroty się kończą – przed nami godzina patrzenia na patrzących… Ktoś chętny poza Sadowską, Felisem, Żurawieckim i innymi „dojrzałymi duchowo” krytykami wystawiającymi temu czemuś wysokie noty?
Od razu uprzedzam, że moja notka odnosi się do pierwszych 30 minut filmu, bo tylko tyle zdzierżyłem przed ewakuacją. Kamera kontempluje twarze dwójki bohaterów przez baaardzo długie minuty. Dla mnie o wiele za długie.
KW – Konrad Wągrowski [2]
Ogromne wrażenie robi jeden z najdramatyczniejszych momentów tego filmu, gdy główna bohaterka przewraca się z lewego boku na prawy… Wytłumaczcie mi – czy na pewno 6 minut pokazywania tej samej twarzy z tą samą miną niesie jakąś dodatkową informacje, niż pół minuty tego samego? Ja przepadam za filmami o kryzysach małżeńskich, ale – na litość – niech coś z nich wynika! Niech daje się to oglądać! Niech to budzi jakieś emocje. Tymczasem w „Klimatach” nawet aktorstwo jest drewniane i pretensjonalne. Banał i nuda, aż trudno uwierzyć, że można to uważać za wielkie i ambitne kino. Ach, czasami ładne zdjęcia. Statyczne, ale ładne. Krótko mówiąc – zobaczcie fotosy, nie traćcie półtorej godziny na kosmicznie nudny film o niczym.
Klimat przygnębiający i męczący, jak uczucie, z którym poradzić sobie główni bohaterowie nie mogą. Co ciekawe, tego typu kino zbiera liczne pochwały na festiwalach, zyskując miano artystycznego i głębokiego. Przypominam sobie to, co mówili bohaterowie „Rejsu” o polskim kinie i snujących się bez celu i sensu po ekranie, palących papierosy, aktorach. I mam wrażenie, że doskonale to pasuje do tego tureckiego filmu. Za co dwa punkty? Za klimatyczne zdjęcia.