Krwawa niedziela
(Bloody Sunday)
Paul Greengrass
‹Krwawa niedziela›

Opis dystrybutora
30 stycznia 1972 roku z przedmieść Derry (zamieszkanego w większości przez katolików) w Irlandii Północnej wyruszył pokojowy marsz zorganizowany przez społeczny ruch Civil Rights. Protestujący zamierzali dotrzeć do centrum miasta, gdzie miał odbyć się wiec. Mimo starań organizatorów nie udało się uniknąć starć z brytyjskim wojskiem, w których zginęło 14 osób. To wydarzenie, nazywane dziś Krwawą Niedzielą, stało się punktem zwrotnym w historii wielowiekowego konfliktu między Irlandczykami, którzy w większości są katolikami, a Brytyjczykami, wśród których przeważają protestanci.
Teksty w Esensji
Filmy – Publicystyka

Utwory powiązane
MC – Michał Chaciński [8]
Fabularyzowany dokument, który rezygnuje z typowych filmowych chwytów umożliwiających podkręcenie emocji, a mimo to chwilami wywołuje wstrząsające wrażenie. Nie ma znaczenia, że historia jest znana - ‘Krwawą niedzielę’ ogląda się z narastającym poczuciem desperacji i rozpaczy. Gdy dochodzi do masakry, chce się tylko wykrzyczeć swój prostest do jej sprawców na ekranie. Zachwycałbym się umiejętnym wykorzystaniem paradokumentalnej stylistyki do manipulowania punktem widzenia i emocjami widowni, gdyby nie świadomość, że w tym przypadku zbrodnia jest prawdziwa, a sprawcy do dziś pozostają bezkarni. Jeden z najbardziej poruszających filmów ostatnich miesięcy.
Historia trzynastu niewinnych ludzi zamordowanych w styczniu 1972 jest w istocie bardzo smutna, ale historia ludzkości jest niestety znaczona krwią i mieści niezliczoną ilość tragedii. Samo ich rekonstruowanie nie jest równoznaczne z bezdyskusyjną aprobatą powstających pomników. Szacunek dla twórców za podjęcie wysiłku – tak; za użycie takich a nie innych środków formalnych i uzyskany efekt – nie. Film nie poruszył we mnie żadnej nuty, a czego jak czego, ale braku wrażliwości zarzucić sobie nie mogę.
WO – Wojciech Orliński [9]
Pasjonujący film - wszystkie zmyślone horrory są niczym wobec przerażenia, jakie budzi paradokumentalna rekonstrukcja prawdziwej masakry. 30 stycznia 1972 na ulicach Derry w Irlandii Północnej legło 13 śmiertelnych ofiar ognia otwartego przez brytyjskich żołnierzy do bezbronnych cywili. Film nie sili się na 'obiektywność' ani na 'wyważoną prezentację opinii obu stron' - i bardzo dobrze, bo jakie racje mogli mieć sprawcy tej zbrodni wojennej? Skandalem jest to, że do dziś nie ponieśli za to żadnej kary. Ten film - mam nadzieję - nie pozwoli zapomnieć.
KS – Kamila Sławińska [10]
Najpierw jest zniecierpliwienie, wręcz irytacja, kiedy przez pierwsze minuty rwany montaż i nakładające się kwestie utrudniają orientację w wydarzeniach i poznanie bohaterów. Potem nagle te same zabiegi formalne, które przeszkadzały w pierwszych scenach, nagle okazują się idealne do celów, jakim służą. To, co uczyni seans ‘Bloody Sunday’ głębokim i niezapomnianym przeżyciem, to uczucie nawet nie obserwowania tragicznych wydarzeń Krwawej Niedzieli 30 stycznia 1972, ale uczestnictwa w nich. Za sprawą dokumentalistycznych trików, użytych przy realizacji, wszystkie emocje tego tragicznego dnia dostajemy niejako z pierwszej ręki: strach, bezradność, ból, gniew. To nie jest kino robione dla rozrywki: to raczej jak stawianie pomnika z celuloidu tym, co nie mają prawdziwych pomników. Wielu reżyserów próbuje pogodzić publicystykę i dokumentalne ambicje ze specyfiką fabularnego filmu, ale niezwykle rzadko rezultat jest tak poruszający i przy tym tak doskonale zrealizowany, jak w dziele Petera Greengrassa. Znakomity i naprawdę wyjątkowy film.
KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [9]
To nie mój typ kina, acz w pełni doceniam zarówno formę jak i treść tego filmu. To, co najlepsze z możliwości filmu fabularnego i paradokumentalnego połączono w spójną wizję autentycznych wydarzeń. Polecam z absolutnym przekonaniem.