Tokijska opowieść
(Tôkyô monogatari)
Yasujirô Ozu
‹Tokijska opowieść›
Opis dystrybutora
Prowincjonalne małżeństwo wyrusza do Tokio, by odwiedzić swoje potomstwo. Ze strony zamieszkujących niegościnną metropolię krewnych czeka na staruszków wyłącznie chłód, marazm i obojętność. Losy bohaterów stają się dla reżysera tłem kontemplacyjnej opowieści o rozpadzie rodzinnych więzi i powolnym żegnaniu się ze światem.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Utwory powiązane
Filmy
Roger Ebert pisał, że w „Tokijskiej…” chodzi głównie o to, że ludzie mówią „tak”, kiedy myślą „Nie”. I rzeczywiście – ludzie uśmiechają się tu szeroko, kiedy wewnętrznie umierają i sadzą arigato za arigatem, kiedy czują się traktowani, jak szmata do podłogi. Pękają trochę, kiedy spiją się do nieprzytomności. Nikt inny nie potrafi tak subtelnie mówić o tym, że życie jest rozczarowujące.
Życie jako preludium do śmierci, smutek jako immanentny składnik codzienności. Opowieść tokijska, buddyjska, ale przede wszystkim uniwersalna i ponadczasowa. Do melancholijnej – w żadnym razie depresyjnej – refleksji.
BH – Błażej Hrapkowicz [10]
Kino paradoksów: ujęcia są statyczne i żywe zarazem; wydarza się wiele i niewiele jednocześnie; smutek ma właściwości kojące, a pustka nie jest nicością. Buddyjska medytacja muskająca sprawy tak istotowe i nieuchwytne, że tylko wielka sztuka potrafi je objąć. A Yasujiro Ozu był geniuszem. Wybitny, zachwycający, rzucający na kolana film.
MO – Michał Oleszczyk [10]
Buddyjskie spojrzenie na rodzinę, społeczeństwo, starość i wygasanie życia. To, co nieuniknione, rani – ale i samo przemija. Wspaniały film i lektura obowiązkowa.
Film o dwoistej naturze. Ta jawna opowiadająca o pokoleniowej przepaści i ta ukryta, która powoli dochodzi z czasem do głosu gdzieś tak w momencie gdy umiera stara kobieta. To właśnie ta część ukryta, niewysłowiona, stanowi o wielkości tego filmu będąca buddyjką kontemplacją wszelkiego istnienia, nie tylko człowieka lecz w ogóle wszechrzeczy. Sam rytm filmu, konsekwentnie powolna narracja posiada intelektualną wartość bo imituje płynący czas sam w sobie, niezależny od bohaterów wrzuconych w świat. Czy istnieje inny film, który lepiej oddaje istotę heideggerowskiego terminu "bycia-ku-śmierci"?