Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Dzienniki motocyklowe (Diarios de motocicleta)

Walter Salles
‹Dzienniki motocyklowe›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDzienniki motocyklowe
Tytuł oryginalnyDiarios de motocicleta
Dystrybutor Gutek Film
Data premiery25 lutego 2005
ReżyseriaWalter Salles
ZdjęciaEric Gautier
Scenariusz
ObsadaGael García Bernal, Mía Maestro, Rodrigo De la Serna
MuzykaGustavo Santaolalla
Rok produkcji2004
Kraj produkcjiArgentyna, Chile, Francja, Niemcy, Peru, USA, Wielka Brytania
Czas trwania128 min
WWW
Gatunekdramat, przygodowy
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Opis dystrybutora
Opowieść o motocyklowej podróży po pustyniach i górach Ameryki Południowej, którą młody Che Guevara odbył w towarzystwie swojego przyjaciela.
Teksty w Esensji
Filmy – Wieści      
DKF UG „Miłość Blondynki” ‹3. odsłona Kina drogi w Gdańsku›

ACK „Alternator”, DKF UG „Miłość Blondynki” ‹Kino drogi w DKF Miłość Blondynki›

Utwory powiązane
Filmy (6)       [rozwiń]






Tetrycy o filmie [7.00]

MC – Michał Chaciński [5]
Godzina dobrego filmu drogi, pół godziny nudy i na koniec 45 minut mieszanki hagiografii i wyciętych siekierką "zdarzeń zmieniających życie bohatera". Nawet Bernal tym razem średni (za to Rodrigo de la Serna kapitalny). Mam wrażenie, że podczas długiej wspólnej podróży dwójka bohaterów nie miała o czym rozmawiać i nijak się do siebie nie zbliżyli (mimo, że o tym mówią w filmie). W sumie rozczarowanie, że Salles nie dał rady uwolnić się od "legendy" i nie próbował dorzucić od siebie tego, czego może zabrakło w dzienniku Che i książce jego kumpla. W rezultacie przez pierwszą godzinę ogląda się to przyzwoicie, czekając aż film nabierze ciężaru. A później okazuje się, że pierwsza godzina była najlepszą częścią seansu.

PD – Piotr Dobry [6]
Raczej motocyklowa fotorelacja – jak na dziennik zbyt wiele tu pustych kartek, za to krajobrazy Ameryki Łacińskiej prześliczne. Tak bardzo, że z powodzeniem usprawiedliwiają powstanie osiemset pięćdziesiątego filmu o podróży jako metaforze dojrzewania.

TK – Tomasz Kujawski [7]
Nie jest to może film zbyt treściwy, ale uroku mu nie brak. Dwójka przyjaciół przemierzających na rozwalającym się motorze surowe tereny Ameryki Południowej, Machu Picchu, amazońska dżungla – taki samograj, przy którym można się rozmarzyć i westchnąć z rozrzewnieniem. I dałbym może "Dziennikom..." nawet ósemkę, gdyby nie zaczęły w drugiej połowie zbaczać. Przypomniano sobie, że to opowieść o Che Guevarze i epizodem w kolonii trędowatych, zbyt łopatologicznie i mało przekonująco próbuje się wytłumaczyć procesy, które ukształtowały przywódcę.

WO – Wojciech Orliński [9]
Rzadko zdarza mi się oglądając film zapomnieć, że patrzę na aktorów w dekoracjach, a nie na prawdziwe ludzkie opowieści. Ten film wciągnął mnie tak bardzo, że w pewnym momencie przyłapałem się na tym, że zaczynam wierzyć w to, że widzę "prawdziwych" cierpiących chorych albo prawdziwych lekarzy. Zresztą, u licha, casting jest tak niesamowity, że podejrzewam, że przynajmniej część twarzy na ekranie to naturszczycy grający samych siebie. Dawno już tak bardzo nie chciałem obejrzeć DVD z dodatkami typu "making of"! Dobrze, że Salles nie poszedł w kierunku upolityczniania filmu - dzięki temu stworzył opowieść uniwersalną. Każdy dorosły człowiek ma za sobą taką podróż do jądra samego siebie, dlatego pewnie trzeba dorosnąć, żeby ten film docenić.

KS – Kamila Sławińska [9]
Jak pięknie być młodym idealistą! Budować własny świat na przekonaniu, że da się zmienić ten zastany własnymi rękami. Wyruszać w podróże po horyzont, a nawet dalej. Być realistą, czyli żądać niemożliwego. O tym wszystkim myśli się, oglądając ten prześlicznie zrealizowany i świetnie zagrany film z porywająca muzyką, który przez chwilę każe wierzyć w to, że z młodych idealistów może wyrosnąć coś innego niż stare, cyniczne świnie. Wizja Sallesa jest tak porywająca, że aż się nie chce wychodzić z kina – bo tam trzeba otrząsnąć się z tylu pięknych złudzeń.

KW – Konrad Wągrowski [6]
Che Guevara nie był nigdy bohaterem mojej bajki i po tym filmie z pewnością nadal nim nie zostanie. Mamy tu co prawda kawełek przyzwoitego (ale dalekiego od rewelacji) kina drogi, mamy piękne południowoamerykańskie pejzaże, ale w warstwie ideologicznej dzieło już kuleje. Poza kilkoma prostymi scenkami niesprawiedliwości i ładnym wątkiem Macchu Picchu, nie zrozumiałem w jaki sposób nastąpiła przemiana Ernesto w Che i co właściwie jako ten Che chciał osiągnąć, czyli głównego przesłania filmu. Na domiar złego ostatnie słowa filmu - o El Commendante na Kubie i osiągnięciach rozwoju tamtejszej służby zdrowia powodują raczej nieprzyjemny dreszcz dla każdego kto ma choćby śladową świadomość o tym, jak przestrzegane są prawa człowieka w tym ziszczeniu marzeń rewolucjonistów.

Oceń lub dodaj do Koszyka w

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Copyright © 2000-2024 – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.