Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Fahrenheit 9.11 (Fahrenheit 9/11)

Michael Moore
‹Fahrenheit 9.11›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułFahrenheit 9.11
Tytuł oryginalnyFahrenheit 9/11
Dystrybutor Kino Świat
Data premiery23 lipca 2004
ReżyseriaMichael Moore
ZdjęciaKirsten Johnson, William Rexer
Scenariusz
MuzykaJeff Gibbs
Rok produkcji2004
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania110 min
WWW
Gatunekdokument
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Opis dystrybutora
Tematem tego dokumentu są wydarzenia poprzedzające atak na World Trade Center, przebieg wypadków z 11 września oraz wydarzenia, które miały miejsce bezpośrednio po ataku. Głównym zamiarem Moore’a jest analiza związanych z 11 września działań podjętych przez George’a W. Busha. Moore nie tylko ostro krytykuje tutaj amerykańskiego prezydenta, lecz także szuka powiązań pomiędzy nim a prominentnymi Irakijczykami, w tym rodziną Osamy bin Ladena.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje      

Filmy – Publicystyka      

Filmy – Wieści      
Konrad Wągrowski ‹Złote Maliny ’2005›

Utwory powiązane
Filmy      




Tetrycy o filmie [6.71]

MC – Michał Chaciński [7]
Nie widzę możliwości obronić tego filmu jako rzetelnej próby argumentacji politycznej - uniemożliwiają to przekłamania, naciąganie faktów, żenująco demagogiczne sztuczki, czyli najgorsze chwyty z repertuaru Moore'a. Film broni się natomiast jako przyzwoicie skonstruowany pamflet rażący swój cel ostrzem satyry. Przy takim podejściu nawet prymitywne chwyty mogą być skuteczne i śmieszne - i są. Ale przede wszystkim wysoko oceniam F911 z powodów niezależnych chyba od zamiarów Moore'a - to dla mnie znakomity dokument o tym jak dziwnym krajem jest Ameryka, jakimi dziwnymi zasadami się kieruje (senatorzy głosują nad nieznanymi sobie ustawami i głośno przyznają się do tego przed kamerą, fanatyczna sympatia może się zmienić w fanatyczną antypatię jakby bez udziału mózgu fanatyka, można atakować najwyżej postawionych w kraju i pokazywać ten atak w największych kinach, a przy tym nie być szykanowanym i prześladowanym itd.) Fascynujące. Niezależnie od tego o co chodziło autorowi.

PD – Piotr Dobry [9]
Wartość tego obrazu jest nie do przecenienia. Zrozumiałe, że jako narzędzie propagandy jest w stanie trafić jedynie do przeciwników Busha. Ale już jako komediodramat o brzemiennym w skutkach wyborze przysłowiowego głupiego Jasia na głowę najpotężniejszego narodu – może przemówić do każdego myślącego człowieka pod każdą szerokością geograficzną. Przemówić tym dobitniej, że operuje, co by nie mówić, faktami, ubranymi w dodatku w mistrzowską formę. Zgoda – parokrotnie fakty nagina, ale czymże są te drobne przekłamania w obliczu manipulacji, jakiej wobec mas dopuszczają się media każdego dnia? Toteż potępiać „Fahrenheita” mogą tylko hipokryci, ewentualnie jednostki o silnie zakorzenionym poglądzie, że walka z wrogiem jego własną bronią jest mimo wszystko nieetyczna. Dla mnie nie jest.

TK – Tomasz Kujawski [8]
Przede wszystkim podziw budzi forma. Moore przez bite dwie godziny przykuwa filmem dokumentalnym uwagę widza, świetnie manipulując jego uczuciami. Śmieszy i szokuje. Tylko kilka razy zbyt długo zatrzymuje się przy którymś z wątków (powiązania ekonomiczne Busha, polityka zastraszania społeczeństwa) i trochę przynudza. Druga strona medalu to treść filmu i metody reżysera. Mnie nie przekonał. Sam umniejsza moc własnych argumentów, kpiąc z czego popadnie (śmiesznie, ale często niezbyt niecelnie) czy pokazując własną hipokryzję (podjudzanie zagorzałej patriotki, dziwnie sztuczne współczucie dla matki poległego). Ale mimo że Moore dość nisko ocenia poziom własnych odbiorców, film jest pozycją obowiązkową - świetnie realizacja i ważne (choć wymagające sporej gimnastyki umysłowej przy odsiewaniu plew) treści.

WO – Wojciech Orliński [3]
To działa w ten sposób - rodzina Bin Ladena odleciała z USA 20 września, przedtem przesłuchana przez FBI na okoliczność. Moore w filmie mówi, że "odleciała po 13 września", przecząc własnym słowom pokazuje jednak montaż filmowy sugerujący, że odleciała wcześniej, w dodatku bez przesłuchania. Tak punkt po punkcie rozbija się wszystkie tzw. "fakty" w filmach Moore'a (przecież to nie jest pierwszy zrobiony według tej formuły). Naiwne osoby kupują ten kit bez cienia zwątpienia, reszta jednak ziewa.

KS – Kamila Sławińska [10]
Najlepszy film w karierze Moore’a i prawdopodobnie jeden z najlepszych filmów propagandowych, jakie kiedykolwiek zrobiono. Może dlatego, że mało „moorowany” – sam Gruby nie pojawia się w kadrze, nie licząc dwóch epizodów, i ogranicza swoje przemądrzałe komentarze do minimum, pozwalając faktom mówić za siebie. Efekt jest POWALAJĄCY. Jakkolwiek nie jest to dokument, a raczej osobisty esej – siła tego filmu jest niesamowita. Świetny montaż, mocne pomysły realizacyjne (najmocniejszy chwyt formalny ukradziony co prawda Inarritu, ale działa bez pudła), a co najważniejsze, do samych faktów nie ma się jak przyczepić – bez względu na to, co się myśli o autorze i jego (doskonale czytelnej) politycznej agendzie . Wolałabym co prawda o tych faktach dowiedzieć się od dziennikarzy poważnych amerykańskich gazet, a nie od satyryków, ale... Nie wiem, jak ( i czy w ogóle) F9/11 będzie działać na widzów poza Stanami - ale ja nie spodziewam się obejrzeć w tym roku ważniejszego filmu.

KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [3]
Kilka zabawnych scen, trzy wiaderka demagogii i przede wszystkim brak umiaru. Ten film krótszy o pół godziny byłby pewnie równie żałosny w przekazie, ale przynajmniej pod koniec tyłek by tak nie bolał. Moore przekombinował. Co do formy - miejscami świetna. Co do treści - ideologia dla obiektywnych inaczej. Na szczęście w przeciwieństwie do Zachodu, polscy widzowie jeszcze w miare dobrze pamietają jak w kinie można manipulować rzeczywistoscią i na film Moore'a się dość zgodnie wypieli.

KW – Konrad Wągrowski [7]
Cóż, nie da się ukryć, że odbiór tego filmu musi być wykładnią wyznawanych poglądów na wojne z terroryzmem, politykę Busha, czy konflikt iracki. Próbując jednak od tego abstrahować, przyznać należy, że Moore ma znakomity warsztat filmowy. "Fahrenheit" ogląda się doskonałe - poważne treści sąsiadują z lekką formą, gdy reżyser zaczyna lekko przynudzać (finansowe zależności między rodziną Busha i bin Ladenami), błyskawicznie budzi widza ciętym dowcipem. Ma pomysły inscenizacyjne, wie kiedy żartować (i wtedy widownia naprawdę się śmieje), wie kiedy uderzyć w patetyczny ton. Często jednak jego wizja przekracza pewne granice i wpada w demagogię - Irak przed amerykańską inwazją jako kraina szczęśliwości, pominięcie roli Brytyjczyków w wojnie, demagogiczne zestawianie z Wietnamem, brak odpowiedzi na pewne nasuwające się pytania (np. dlaczego żaden senator nie poparł wniosku w sprawie nieważności wyborów), czy też oskarżanie o, zrozumiałą przecież, psychozę po ataku terrorystycznym administrację Busha, nie mówiąc o manipulowaniu faktami przy sprawie ucieczki z USA rodziny Osamy. Gdyby Moore trochę czasem pofolgował, jego film mógłby być i mocniejszy i wiarygodniejszy. Ale i tak nawet zwolennikom Busha i wojny irackiej musi dać mocno do myślenia.

Oceń lub dodaj do Koszyka w

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Copyright © 2000-2024 – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.