Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 1 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Michael Moore
‹Fahrenheit 9.11›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułFahrenheit 9.11
Tytuł oryginalnyFahrenheit 9/11
Dystrybutor Kino Świat
Data premiery23 lipca 2004
ReżyseriaMichael Moore
ZdjęciaKirsten Johnson, William Rexer
Scenariusz
MuzykaJeff Gibbs
Rok produkcji2004
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania110 min
WWW
Gatunekdokument
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Wszystkie pieczenie Michaela Moore’a

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 3 5 »
Audycja wyborcza, dokument o Ameryce, satyra polityczna czy walenie pięścią po oczach? O filmie Michaela Moore’a „Fahrenheit 9.11” dyskutują Kamila Sławińska, Michał Chaciński, Marcin Łuczyński i Konrad Wągrowski.

Esensja

Wszystkie pieczenie Michaela Moore’a

Audycja wyborcza, dokument o Ameryce, satyra polityczna czy walenie pięścią po oczach? O filmie Michaela Moore’a „Fahrenheit 9.11” dyskutują Kamila Sławińska, Michał Chaciński, Marcin Łuczyński i Konrad Wągrowski.

Michael Moore
‹Fahrenheit 9.11›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułFahrenheit 9.11
Tytuł oryginalnyFahrenheit 9/11
Dystrybutor Kino Świat
Data premiery23 lipca 2004
ReżyseriaMichael Moore
ZdjęciaKirsten Johnson, William Rexer
Scenariusz
MuzykaJeff Gibbs
Rok produkcji2004
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania110 min
WWW
Gatunekdokument
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Michał Chaciński: Na ekranie mamy film Michaela Moore „Fahrenheit 9.11”, a w prasie, radio i telewizji aż gorąco od komentarzy. Czyli cyrk medialny rozkręcony tak umiejętnie, jak potrafi to robić chyba tylko Michael Moore i ewentualnie Quentin Tarantino. W takiej atmosferze łatwo przegrzać oczekiwania widzów, albo co gorsza przygotować ich na co innego, niż faktycznie zobaczą. Zatem zanim wdamy się w dyskusję, proszę o krótkie opinie o pierwszych reakcjach na film – zobaczyliście to, czego się spodziewaliście?
Konrad Wągrowski: Treść filmu została tak roztrąbiona przez media przed premierą, w szczególności wszystkie najbardziej kontrowersyjne tezy i opinie, że jeśli chodzi o zawartość zaskoczenia wielkiego nie było. Dostałem to, co mówiono mi, że dostanę – skrajnie subiektywny dokument, bardzo ostro skierowany przeciw obecnemu amerykańskiemu rządowi z prezydentem na czele. Mocny, bezkompromisowy, często ocierający się o demagogię. Dający do myślenia i zniesmaczający niektórymi użytymi chwytami jednocześnie. Propaganda, w której nie ukrywa się jej istoty, ani celu. Natomiast mimo wszystko nieco zaskoczyła mnie forma. Pomimo w gruncie rzeczy śmiertelnie poważnych i ważnych treści, film oglądało się doskonale. Nie nudził, był świetnie zmontowany, śmieszył tam, gdzie reżyser chciał, żeby śmieszył, poruszał, tam gdzie miał poruszyć (i oczywiście niesmaczył w paru innych miejscach). Myślę, że biegłość sztuki filmowej powinni docenić nawet przeciwnicy Moore’a i zwolennicy Busha. Bo to, że odbiór filmu w dużej mierze musi być wykładnią posiadanych poglądów politycznych, to chyba oczywiste.
Kamila Sławińska: Podejrzewam, ze także czynnik geograficzny ma tu spory wpływ na odbiór. Moore zawsze robił filmy przede wszystkim dla Amerykanów – ta produkcja nie jest wyjątkiem. Szczerze mówiąc nie sądzę, żeby widz spoza Stanów w pełni uświadamiał sobie cały kulturowy kontekst, w jakim ten film zaistniał. Kto nie był kilka razy dziennie karmiony patriotycznymi przemowami, straszony nieustannie groźbą nowego ataku, mamiony wizjami błyskawicznego i bezproblemowego wyzwolenia Irakijczyków spod jarzma krwawego tyrana, tyranizowany przypominającymi najczarniejszy maccarthyzm nagonki na kwestionujących nieomylność rządu i tak dalej – ten nie uwierzy, że film Moore’a odbierany jest w USA nie tyle jako przegięcie pały, co raczej jako próba przywrócenia do stanu równowagi pały, bardzo już przegiętej w stronę przeciwną.
MCh: Moment, bo wyjdą nici z krótkiego wstępnego komentarza. Daj mi wciąć w tym miejscu tylko dwa słowa: mamy telewizję. Nic już nie jest dzisiaj aż tak niezrozumiałe, nawet jeśli mieszka się po drugiej stronie globu. Medialna manipulacja informacjami o zagrożeniu, o wyzwoleniu Iraku w kwadrans i o patriotycznej powinności dotarła do nas równie dobitnie. Ale o tym może za moment. Póki co pytałem o krótkie pierwsze reakcje.
KS: Co do oczekiwań – osobiście dostałam więcej niż się spodziewałam, i to pod każdym względem. Owszem, spodziewałam się zabawnej i złośliwej pełnometrażowej audycji wyborczej – ale nie spodziewałam się zobaczyć niczego, czego nie widziałabym już wcześniej. Od trzech lat większość wiadomości czerpię z BBC, więc nie byłam aż tak zaszokowana niektórymi demaskatorskimi segmentami z „Fahrenheita 9.11” jak przeciętny Amerykanin, skazany na rodzime stacje telewizyjne – ale szczęka mi opadła w pierwszych minutach filmu, kiedy zobaczyłam zdjęcia z protestów po wyborach na Florydzie i w trakcie inauguracji Busha. Żadne, nawet najbardziej liberalne media amerykańskie nie pokazywały dotąd tych zapisów.
Marcin Łuczyński: Jeśli chodzi o zgiełk wokół filmu, to dla mnie był on tylko potwierdzeniem, że w tym co on przedstawia jest coś na rzeczy – filmów ewidentnie partackich i prymitywnych nie ma powodu tak atakować. Jeśli ktoś z administracji Busha uznał, że trzeba działa wytaczać, że film może być groźny, to ma to swoją wymowę. Mimo wszystko.
MCh: Nie przesadzałbym. Kwestia prymitywizmu i partactwa nie ma nic do zarzutów, jakie stawia film. Moim zdaniem reakcja administracji nie byłaby inna, gdyby film był nieciekawy i przydługi. To nie o uwodzenie stylem chodzi w takich filmach, choć akurat Moore stylem uwieść potrafi. Ale co do pierwszych reakcji…?
: Ja bym się jednak tu mimo wszystko nie zgodził. Jest powszechnie znany fakt, że jak coś jest oprotestowywane i zohydzane, i to przez tzw. czynniki, to ludzie na rzecz zwracają baczniejszą uwagę. Gdyby cała sprawa tyczyła filmu, który nie wywleka ważnych, a dotąd nie znanych faktów na światło dzienne, który jest zrobiony bez polotu, a przez to nie ma tego jadu, co trzeba, to przyjęto by zapewne strategię „zamilczenia na śmierć” – też dość powszechnie stosowana.
KS: Małe sprostowanie: nikt z administracji Busha nie wytacza żadnych dział przeciw MM. Nikt nawet raz się oficjalnie w sprawie filmu nie wypowiedział. Bush i spółka postanowili właśnie zignorować cała imprezę – co zresztą okazało się woda na młyn Grubego, bo wiele osób doszło do wniosku, że skoro administracja nie ciąga jeszcze Moore’a po sądach, to znaczy, że to, o co reżyser oskarża Shruba, to musi być prawda. Prócz bardzo luźnej aluzji w przemówieniu Busha ma wiecu przedwyborczym ostatnio gdzieś na Środkowym Zachodzie – nie przypominam sobie, bym słyszała z ust jego lub jego ludzi choć jeden komentarz na temat F911. To głównie komentatorzy polityczni z obydwu obozów, ludzie pokroju Billa O’Reily’ego lub Ala Frankena robią cały szum.
KW: Wydaje mi się, że obecnie wszyscy zdają sobie sprawę, że Moore’a nie da się zamilczeć. Zwłaszcza po rozgłosie „Zabaw z bronią” i oskarowym wystąpieniu.
MCh: I wydaje mi się zresztą, że taki był master plan Moore’a – obok jednej pieczeni, czyli ataki na Busha, upiec też drugą, czyli kontynuować swoją medialną promocję. Do F911 Moore pozostawał znany głównie ludziom z branży filmowej. Teraz wie o nim każdy.
: Ale idąc dalej: miałem w zasadzie same miłe konstatacje podczas oglądania tego filmu. Po pierwsze: pełna zgoda z Kamilą – Moore stara się uspokoić widza, któremu może się wydawać, że co druga mucha obok niego to terrorysta. Mówi prosto: drogi obywatelu U.S.A., przez bardzo długi okres czasu byłeś obrzucany dziesiątkami informacji o potencjalnych groźbach, których nijak nie byłeś w stanie zweryfikować (bo wszystko tajne przez poufne, same „jak donosi wywiad”, „jak poinformowało CIA”, itd.), a jednocześnie prezydent bezustannie kreował siebie i swoją politykę jako „ultimate salvation” dla reszty uciemiężonego świata. Sam dobrze pamiętasz te słynne „steady leadership in difficult times” z jego wyborczych reklamówek, widziałeś, jak to niezłomny prezydent stawał na gruzach WTC i ze strażakami się bratał, jak naszym żołnierzom wydawał w Iraku posiłek w Wigilię. No to ja ci, drogi przyjacielu, powiem słów parę na temat tego wszystkiego, usiądź wygodnie i popatrz, kto nas wrobił w cały ten bajzel i dlaczego naprawdę…
MCh: No dobra, widzę, że z prośby o krótki wstępny komentarz już chyba nic nie będzie, więc faktycznie od razu przejdźmy do sedna. Zanim parę słów o tym, co zrobiło na mnie pozytywne wrażenie, podstawowy komentarz o tym, co zrobiło negatywne: ten film jest w zbyt wielu miejscach prymitywny. Trudno mi powiedzieć, czy takie było zamierzenie Moore’a i po prostu nie jestem głównym zamierzonym odbiorcą – jest nim pewnie niezdecydowany facet w kraciastej flaneli gdzieś w kinie w Ohio. Podejrzewam jednak, że przeszkodził tu trochę czas realizacji. Moore pracował szybko, musiał przygotować film w bodaj 8 miesięcy. Nie miał czasu na subtelności i zdecydował się na walenie pięścią po oczach.
KS: Pamiętaj też, że wszędzie na świecie – nie tylko w Stanach, ale tu zwłaszcza – całą debata polityczna (a nie ma chyba wątpliwości, że na tym poziomie najbardziej twórcy filmu zależało) sprowadza się od pewnego czasu do poziomu reality show. Nie chodzi o spójność wywodu, ale o jego chwytliwość. Jeśli toczy się pojedynek na sound-bites, nie obejdzie się bez prymitywnych uproszczeń. Od wyważonych analiz są raporty komisji kongresowych, których nikt nie czyta, bo są za długie; serca i umysły zdobywa się szlagwortami. Jak robisz film, starając się być w zgodzie z hitchcockowską zasadą mierzenia czasu trwania projekcji wytrzymałością ludzkiego pęcherza, a przy tym poruszasz taką masę zagadnień – pierwszą nieuniknioną ofiarą jest subtelność rozumowania.
: Oczywiście nie sposób należycie odebrać tego filmu nie biorąc poprawki na jednostronność, subiektywizm i nieuchronną chyba w wielu miejscach demagogię, ale trzeba powiedzieć – w kilku miejscach obraz mówi sam za siebie, bez konieczności jakiegokolwiek komentarza. Pomimo wad, jakich się pewnie jeszcze doszukamy, prowadząc tę dyskusję, jest to zupełnie nowa jakość. Film propagandowy zrobiony z naprawdę wielkim zaangażowaniem osobistym reżysera w pokazywane w nim sprawy – czego on nie ukrywa, nie podaruje nawet podczas Oscarowej gali – do tego mający tak wielki wydźwięk w świecie, to rzeczywiście ewenement. Przy tym ukazuje jednocześnie dwa aspekty tej świętej i „wychuchanej” amerykańskiej wolności: to, że obywatele są okłamywani i pod fasadami demokratycznego państwa wciąż rządzi klika (mniej lub bardziej rozpoznana), która nawet wybór prezydenta potrafi przekabacić i to, że taki film można zrobić, pokazać szerokiej publiczności i jeszcze prestiżową nagrodę za to zgarnąć. Naprawdę ciekawa sprawa.
1 2 3 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Rosjan – nawet zdrajców – zabijać nie można
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Android starszej daty
Jarosław Loretz

29 IV 2024

Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.