Dzieje spisków są stare jak świat, ale prawdopodobnie nigdy w historii świata od powodzenia działań spiskowców nie zależało tak wiele, jak w przypadku „Operacji Walkiria”, o której pisze Tobias Kniebe.
Wiosną 1943 roku, kiedy rozpoczyna się akcja książki, dla wielu niemieckich dowódców staje się jasne, że austriacki parweniusz prowadzi naród ku klęsce. „Operacja Walkiria” miała zmniejszyć jej rozmiary. Plany m.in. Henninga von Tresckowa i Clausa von Stauffenberga przewidywały przechwycenie władzy przez Wehrmacht, a mobilizacja wszelkich sił, które mogłyby odmienić kurs niemieckiej polityki, miała doprowadzić do układów pokojowych. Warunkiem koniecznym powodzenia tych działań była śmierć Führera, która, po kilku nieudanych zamachach, miała ostatecznie nastąpić 20 lipca 1944 roku.
W tym momencie gwałtowny wybuch wstrząsnął barakiem. Stauffenberg drgnął. Fellgiebel był mocno wstrząśnięty, ale twarz nawet mu nie drgnęła. Nic nie dali po sobie poznać. Przewróconego podmuchem Hitlera przygniatał wyrwany blat stołu, który złamał się w połowie, a jego odłamki zaściełały podłogę. Płomienie strzelały wysoko, nadpalone kartki fruwały w powietrzu, spadały odłamki szkła, a włosy stawały w ogniu. Wokół leżeli ludzie, którymi siła wybuchu rzuciła o ziemię i ściany. Pośród chaosu pierwszy rozległ się głos Keitela:
Zakończenie tej historii jest znane. Ale Tobias Kniebe opowiada ją tak zajmująco, szkicuje tak wnikliwe portrety ludzi i tak trafnie analizuje ich motywacje, że od lektury nie można się oderwać.