Osaczony
(Hostage)
Florent Emilio Siri
‹Osaczony›
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Osaczony |
Tytuł oryginalny | Hostage |
Dystrybutor | Vue Movie Distribution |
Data premiery | 16 września 2005 |
Reżyseria | Florent Emilio Siri |
Zdjęcia | Giovanni Fiore Coltellacci |
Scenariusz | Doug Richardson |
Obsada | Bruce Willis, Kevin Pollak, Jonathan Tucker, Ben Foster, Jimmy Bennett, Michelle Horn, Marshall Allman, Serena Scott Thomas, Rumer Willis, Hector Luis Bustamante, Kim Coates, Johnny Messner |
Muzyka | Alexandre Desplat |
Rok produkcji | 2005 |
Kraj produkcji | Niemcy, USA |
Czas trwania | 113 min |
WWW | Strona |
Gatunek | sensacja |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Jeff Talley - były negocjator policyjny - wycofuje się z zawodu, kiedy jedna z jego akcji kończy się niepowodzeniem. Talley postanawia osiąść w małym miasteczku, gdzie zostaje szeryfem. Pewnego dnia jednak zmuszony zostaje do podjęcia negocjacji, a wszystko dodatkowo komplikuje fakt, że w całą sprawę zamieszana jest mafia.
Teksty w Esensji
Filmy – Publicystyka
Zaczyna się tak, jak mogłaby zaczynać się „Szklana pułapka 4”, jeśli miałaby dorównać poprzednikom. Niestety, po jakichś 15 minutach Willis goli brodę i głowę, i być może z żalu za utraconym włosiem do końca filmu jest już bardzo śpiący. Scenarzysta odwrotnie – jest bardzo pobudzony faktem, że znowu może coś dla Bruce’a napisać, toteż szarżuje niemiłosiernie i zdarza mu się gdzieś po drodze zapomnieć, że pisze dla Bruce’a, nie dla Dolpha Lundgrena. Na tym tle najkorzystniej wypada reżyser – Willis mu się na nogach słania, szalony scenarzysta wypisuje brednie, a on mimo to nie traci rezonu i potrafi momentami naprawdę niezłe napięcie wytworzyć. Dlatego przybijam facetowi piątkę.
"Szklana pułapka ileś tam". Początek zapowiada całkiem solidną sensację, ale nadgorliwość scenarzysty i reżysera popycha wszystko w kierunku najlepszych dokonań Stevena Seagala. Ten pierwszy zbyt wiele razy chciał zaskoczyć widzów boleśnie naginając historię w okolice absurdu, ten drugi z kolei częstuje nas pełnymi dramatyzmu ujęciami w zwolnionym tempie, gdzie Bruce idzie z giwerą, a w tle wybuchy i szalejąca orkiestra. Film nie nudzi, ale jest przeszarżowany.
WO – Wojciech Orliński [6]
Taka jakby "Szklana pułapka 3 1/2". Trochę tu ścinków i spadów po poprzednich częściach, zwłaszcza motyw bohatera-ukrytego-w-kanałach-wentylacyjnych, tym razem kompletnie niewiarygodny ze względu na to, że owe komfortowe i szerokie kanały mają biec w prywatnej willi (absurd). Willis jednak jak zwykle zawodowy, wybaczamy dla jego zmęczonego spojrzenia różne takie fabularne idiotyzmy.
Jestem spokojny o "Szklaną pułapkę 4", bo Bruce jest w dalszym ciągu wystarczająco "hard" i nie kwapi się do "die". Może stępił mu się trochę dowcip, ale przecież facetowi w tym wieku nie wypada między jednym a drugim trupem rzucać "madefakerami". Nie te płuca i kondycja, albo po prostu za mało wrogów. Willis z niewielkim brzuszkiem, zmęczoną twarzą i leniwym krokiem jest taką bardziej butną wersją Stallone'a z "Cop Land". Skorumpowanych gliniarzy nie zabrakło i w "Osaczonym", ale najwięcej hałasu robi niesforna dzieciarnia. I to właśnie ona jest najmocniejszym punktem filmu. Ben Foster i Jonathan Tucker świetnie wypadają w roli ofiar młodzieńczej spontaniczności, emocjonalności, a przede wszystkim głupoty. Michelle Pfeiffer nie dałaby sobie z nimi rady.
KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [7]
No, jak jest Bruce, to zawsze dam kilka punktów więcej. Tak mam. A "Osaczony" to sympatyczna sensacja z Willisem, jakiego lubimy i znamy najbardziej. Wszyscy dookoła niego (reżyser, scenarzyści, autor zdjęć, reszta obsady) chcą udowodnić, że to coś więcej, ale Bruce nie daje się oszukać i gra swoje. Uwaga - w scenie pożaru nie jedzcie popcornu, bo w pewnym momencie robi się religijnie i można się ze śmiechu zadławić.
KW – Konrad Wągrowski [5]
Bruce Willis gra dla odmiany zmęczonego życiem policjanta. Jeśli uważacie to za wystarczającą zachętę, to seans nie powinien być przykrością. Sam film jest bardzo nierówny - dobre sceny sąsiadują z kiczowatymi, dobre postacie z gorteskowymi, niezłe tempo z idiotycznymi rozwiązaniami. Główną zaletą filmu jest to, że nie nudzi, ale przełom w karierze Bruce'a to to nie będzie.