Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Pan Zemsta (Boksuneun naui geot)

Chan-wook Park
‹Pan Zemsta›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPan Zemsta
Tytuł oryginalnyBoksuneun naui geot
Dystrybutor Gutek Film
Data premiery8 czerwca 2007
ReżyseriaChan-wook Park
ZdjęciaByeong-il Kim
Scenariusz
ObsadaKang-ho Song, Ha-kyun Shin, Du-na Bae, Ji-Eun Lim, Bo-bae Han
Rok produkcji2002
Kraj produkcjiKorea Południowa
Czas trwania129 min
Gatunekthriller
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Opis dystrybutora
Ryu, zielonowłosy, głuchoniemy pracownik huty, zbiera pieniądze na przeszczep nerki dla swojej siostry. Chłopak, który nie może oddać siostrze swojej nerki (ma inną grupę krwi), postanawia sprzedać ten cenny organ na czarnym rynku. Jednak po operacji, budzi się nagi na pustym parkingu. Handlarze oszukali go, a on musi znaleźć inny sposób na uratowanie życia swojej siostrze.
Utwory powiązane
Filmy (8)       [rozwiń]






Tetrycy o filmie [4.00]

DA – Darek Arest [2]
Kogo i czego to nie zaprzęga się do pracy, by udowodnić wielkość Parka: Chandlera, teatr antyczny a nawet samego Shakespeare’a. Mi bardziej uruchamia się skojarzenie z przywołanym przez Konrada Kim Ki-Dukiem, bo wydaje się, że promowanie w Europie twórczości spod ich znaku, może złamać silną tendencję na „odkrywanie” w kinie Azji. Tymczasem to kino zdaje się być z gruntu europejskie właśnie, egzotyczne jak koreańska knajpa w Radomiu. Przepis na danie dla spragnionego egzotyki widza wydaje się być niezawodny: prosty, przypowieściowy klimat historii, maksymalna estetyzacja (Ki-Duk – widoki „rozkoszne”, Park – „okropieństwa”), etyczny relatywizm, „kontemplacyjne” zdjęcia. A na deser jakaś wielka (przeważnie „europejska”) mądrość. W „Panu Zemście” to (uwaga!): spirala zemsty i przemocy nakręca się nieodwracalnie i zwraca przeciwko tym, którzy ją rozpoczęli i posycali. A to ci dopiero… Wymieszanie tak ściśle, konwencji realistycznej i estetyzującej sprawia, że jedna wydaje się parodiować drugą. W scenach przemocy, można się przejrzeć w absolutnej, towarzyszącej im pustce. I ta, dość przerażająca obserwacja jest chyba jedyną cenną, choć całkowicie filmową wartością filmu.

MC – Michał Chaciński [3]
Nie kupuję Park Chan Wooka. To dla mnie cyniczny facet, który puste fabuły sprzedaje w pięknym opakowaniu. Jasne, że opanował robotę filmową na poziomie mistrzowskim – zdjęcia, kompozycje, montaż z muzyką. To wszystko robi wrażenie. Ale chciałoby się, żeby też czemuś służyło. Tymczasem Parka zdradzają sceny sadystyczne – wtedy okazuje się, że celem jego filmów nie jest wiarygodny rozwój postaci, czy przekonanie intrygą, tylko szokowanie niby beznamiętnie podawaną przemocą. Cała reszta to opakowanie, które ma zasugerować głębię i wyszukanie. Żaden z filmów trylogii zemsty mnie nie przekonał. Nie wierzę w tych ludzi, nie wierzę w te fabuły.

PD – Piotr Dobry [2]
Ktoś obejrzał o jedno „Życzenie śmierci” za dużo… Nudny, przestylizowany gniot z psychologią dla nastolatków, słabszy od późniejszych (też kiepskich) „Old Boya” i „Pani Zemsty” tego samego imitatora. – Ależ Park Chan-wook ma własny styl! – zakrzyknie jakiś oburzony pseudoznawca kina. Owszem, ma. Styl pijanego pawia.

BF – Bartek Fukiet [4]
Pierwsza i zdecydowanie najsłabsza część trylogii zemsty Park Chang-wooka. Zabrakło wizualnego nowatorstwa „Oldboya” i czarnego humoru „Pani Zemsty”, został chaotyczny, miejscami niejasny scenariusz. Historia ciekawa, wykonanie bez polotu, którym Park uwodził widzów w swoich nowszych filmach.

KS – Kamila Sławińska [9]
Pierwszy i zdecydowanie najlepszy film trylogii o zemście Chan-wook Parka. Idealnie zbalansowana mieszanka tragedii na miarę antycznego dramatu i typowego dla koreańskiego reżysera wizualnego przepychu, który tutaj – w przeciwieństwie do „Oldboya” i „Mrs. Vengence” – nie dominuje nad przejmującą treścią. Co więcej, fabuła – choć trudno określić ją jako typowy obrazek z życia koreańskiego społeczeństwa – jest pozbawiona pretensjonalnych, wydumanych elementów, które często osłabiają emocjonalną siłę innych filmów tego twórcy. Doświadczenie kontaktu z tym obrazem przypomina to, co przeżywa się w trakcie pierwszego seansu „Długu”: trudno mówić tu o przyjemności, ale intensywność i emocjonalny autentyzm tego przeżycia nie pozwalają o nim zapomnieć. Teza całej trylogii, w myśl której zemsta obraca się przeciw mścicielowi bardziej, niż przeciw obiektowi jego zemsty, rzadko bywa wyłożona tak elokwentnie i przejmująco.

JS – Jakub Socha [2]
Polubiliście „Łowców skór”? Jeśli tak, to na pewno polubicie i „Pana Zemstę”! Wielki amerykański pisarz postawił kiedyś pytanie istotne: co wybierzesz smutek czy nicość? Dziś już naprawdę nie trzeba wybierać, wystarczy pójść na „pierwszą część trylogii zemsty” i obydwa uczucia dostaje się za cenę biletu. Rzeczywiście, jeżeli spojrzeć, na ten film z tej strony, to trzeba go nazwać współczesną antyczną tragedią. Alternatywą jest jedynie wyjście z kina, ale czy to rzeczywiście jest alternatywa?

MW – Michał Walkiewicz [3]
Park Chan-wook działa mi na nerwy! Dlaczego? Bo robi nas, widzów, w balona. Wydaje się że Koreańczyk znalazł czuły punkt Europejczyków i sprzedaje tu swoje filmy jak świeże bułeczki. W chronologicznie pierwszym „Panu Zemście” znajdziemy wszystkie wady późniejszych filmów i żadnej z ich zalet. Surowy styl kojarzący się z kinem kontemplacyjnym zastąpił pustą jak bęben, ale chociaż efektowną ornamentykę z „Pani Zemsty”, a fabułka pasująca lepiej do Elżbiety Jaworowicz i „Sprawy dla reportera” nie dorasta do pięt historii z „Oldboya”, która była jedynie chybotliwym konglomeratem tropów Szekspirowskich i kopią mangowego pierwowzoru. Dno i trzy metry mułu.

KW – Konrad Wągrowski [7]
Wbrew temu co twierdzi tetryk Piotrek, Park Chan-wook ma jednak swój dość wyrazisty styl, z pewnością ciekawszy od przynudzającego ostatnio Kim Ki-duka. „Pan Zemsta” otwiera trylogię, w której każdy z filmów pokazuje z grubsza to samo – demitologizuję zemstę, odbiera romantyzm, jaki nadało jej kino. U Chan-wooka zemsta to brutalność, detalicznie pokazywane okrucieństwo, które powoduje eskalację i obraca się przeciw mścicielowi („Pan Zemsta”), prowadzi w rejony, których nigdy nie spodziewalibyśmy się osiągnąć („Old Boy”), może być sprawiedliwa, ale nie daje ulgi („Pani Zemsta”). Z trylogii najwyżej cenię „Panią Zemstę” za sposób prowadzenia historii i najmądrzejszą konkluzję, ale „Pan Zemsta” wyróżnia się z kolei prostotą i precyzją opowieści. No i jest to film do delektowania się od strony wizualnej – praktycznie każde ujęcie jest mocno przemyślane, nietypowe i zwykle wnoszące coś do filmu. Nie jest mi jednak trudno uwierzyć, że wielu osobom takie kino do gustu przypaść nie może.

Oceń lub dodaj do Koszyka w

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Copyright © 2000-2024 – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.