Kod dostępu
(Swordfish)
Dominic Sena
‹Kod dostępu›
Opis dystrybutora
Gabriel Shear, szpieg, któremu potrzebne są pieniądze na coś, co nazywa ‘patriotyzmem’, pragnie dostać się do świata cyberprzestrezni. Jeśli mu się uda, znajdzie miliardy dolarów. Aby ukraść te pieniądze, będzie jednak potrzebował super-hakera. W tym momencie do akcji filmu wkracza Stanley Jobson. Stanley ma zakaz zbliżania się do sprzętu komputerowego na 50 jardów po tym, jak dostał się do systemu FBI. Obecnie Stanley mieszka w przyczepie kempingowej, bez grosza, bez osoby, która nadawała jego życiu sens – córki Holly. Gabriel wraz z piękną partnerką Ginger zwabiają Stanleya do swojego świata. Przynętą staje się jedyna rzecz, na której zależy Stanleyowi – szansa odzyskania córki.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Utwory powiązane
Filmy
MC – Michał Chaciński [4]
Głupi, choć mocno wypolerowany film akcji. Pierwszych piętnaście minut robi wrażenie, ale im dalej, tym mniej logicznie i bardziej mechanicznie. Ilość banalnych klisz i standardowo bzdurnych błędów dotyczących wykorzystania komputerów prawie wyrównuje rekord idiotycznych 'Hakerów'. Niemniej film dobrze nadaje się na imprezę z 'drinking game' - proponuję zaliczać kolejkę alkoholu przy każdym ujęciu Hugh Jackmana bez koszuli.
Durne, ale efektowne kino akcji. Coś dla pań (Hugh Jackman bez koszulki), coś dla panów (Halle Berry bez koszulki) i coś na szczęście (John Travolta w garniturze). Produkt jakich setki, niemniej ogląda się bez znużenia.
KS – Kamila Sławińska [3]
To generalnie dość głupi i sztampowy film o hackerach i gangsterach, z okropnym Travoltą i mnóstwem bzdur w środku... Jest w nim jednak jedna naprawdę śliczna rzecz - biust Halle Berry, w całej okazałości. Za to - jeden... aaaa, niech tam: dwa dodatkowe punkty.
KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [7]
Amerykański produkcyjniak z kilkoma fałszywymi dnami. Ale są fajne efekty, monolog otwierający Travolty, sympatyczny (coraz lepszy) Jackman i biust Berry. W sumie koktajl, który mnie bawi.
KW – Konrad Wągrowski [5]
Początek zapowiada niekonwencjonalny film akcji, z przymrużeniem oka w kierunku widowni. Zrobienie z Linusa Torvaldsa i Steve'a Jobsa czołowych hakerów zdaje się potwierdzać tę ścieżke. Niestety dalej mamy powielenie wszystkich możliwyych klisz, łącznie z łzawymi scenami ojca i córki. Konia z rzędem temu, kto zrozumiał o co właściwie chodziło Travolcie. Ale przynajmniej się nie nudziłem.