Ostatnie zlecenie
(Bangkok Dangerous)
Oxide Pang Chun, Danny Pang
‹Ostatnie zlecenie›
Opis dystrybutora
Nieznający litości morderca do wynajęcia przyjeżdża do Bangkoku gdzie ma wykonać cztery zlecenia. Tutaj zabójca zakochuje się w ślicznej dziewczynie i zaprzyjaźnia z chłopakiem, który ma pomagać mu w wykonaniu roboty.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Utwory powiązane
Filmy
Uwielbiam Nicolasa Cage’a za te jego niezmierzone pokłady dystansu do własnej kariery. Facet ma taki talent, że co roku mógłby zgarniać Oscary za pierwszy plan, drugi plan i charakteryzację, ale on woli nam, zakompleksionym krytykom, śmiać się prosto w twarz – kiedy za każdym razem piszemy o jego nowym filmie, że w niczym gorszym nie mógłby już zagrać, on udowadnia, że gówno tam wiemy.
Ten kuriozalny film o płatnym zabójcy pieszczącym słoniowe trąby powinien stać się ostatnim zleceniem agenta Nicolasa Cage’a. Niegdyś niezły aktor, teraz – z twarzą usztywnioną operacjami plastycznymi i przeszczepioną czupryną a la chuligan z „Reksia” – sięgnął dna. Chwila, kiedy Cage „grał”, podejmując kluczową dla fabuły decyzję z palcem na cynglu, przypominała mi historyczną kreację Sly’a Stallone z finału „Rambo”. O głupocie historii – ze spanielookim kilerem zakochanym w głuchoniemej aptekarce i szkolącym w sztuce zabijania drobnego tajskiego złodziejaszka – nie warto nawet pisać.
WO – Wojciech Orliński [5]
Eeee, nie jest takie złe. Rzecz jasna, romantyczne zakończenie jest zupełnie od czapy, ale jeszcze mogłem to łyknąć na zasadzie, że bo to takie azjatyckie jest. A na Nicholasa Cage’a jednak zawsze patrzę z przyjemnością, nawet jak cały czas ma tę samą minę.
MW – Michał Walkiewicz [2]
Sam nie wiem, od czego zacząć. Od sceny miłosnej, w której Cage pieści trąbę słonia i karmi go bananami? A może od fryzury Nica, która wygląda, jak przyłapana podczas ucieczki z głowy na plecy? A gdyby tak najpierw ustalić, co było gorsze – omawiany remake, czy oryginał (ja po seansie obydwu nie mogę z czystym sumieniem odpowiedzieć na to pytanie)? A gdyby tak wyjść od żenująco bezbarwnych scen akcji? A może…