Milo jest małym, nieposłusznym chłopcem. Zaczyna on doceniać swoją mamę dopiero wobec groźby zabrania jej przez przybyszów z Marsa.

Przyjemność płynąca z oglądania tej animacji na wielkim ekranie IMAXu, pozwala zignorować promowany przez film konserwatywny model rodziny. Młody bohater sprawił rodzicielce przykrość rzuconym w złości słowem. Co gorsza matkę porwali Marsjanie, toteż sytuacji nie da się wyprostować na trzeciej planecie od słońca. Przeniesiona w kosmos akcja staje się hybrydą „Seksmisji” i „Tronu” – efekty powalają, gagi bawią. Zaś, wyciskająca łzy z oczu, końcówka naprawdę chwyta za serce – dzieciaki w kinie ryczą jak bobry. Polecam się o tym przekonać.