Załoga pewnego statku odnajduje na morzu Beringa zaginiony przed czterdziestu laty statek pasażerski. Podczas holowania do portu mają miejsce dziwne wypadki...

Ten żałosny pseudo-horror powinien się nazywać raczej „Scenarzysta widmo”. Jeden punkt wyżej dna za ścinającą z nóg (dosłownie!) sekwencję z liną.

Po obejrzeniu znakomicie zrealizowanej, krwawej i widowiskowej pierwszej sceny, sugerującej, że czeka nas podwodna wersja ‘The Cube’, można, a nawet należy, opuścić kino. Perypetie durnych postaci, plączących się po korytarzach nawiedzonego wraku są bowiem tak bezsensowne, że wywołują już nawet nie śmiech, ale politowanie (hmm, zresztą czego spodziewać się po reżyserze ‘13 Ghosts’...). Dialogi należą do najgorszych, jakie udało mi się słyszeć od czasu ‘Showgirls’, a jedyną zagadką pozostaje, dlaczego Gabriel Byrne zgodził się grać w tym śmieciu.