Dark Water
(Honogurai mizu no soko kara)
Hideo Nakata
‹Dark Water›
Opis dystrybutora
Yoshimi Matsubara walczy o prawo do sprawowania opieki nad swoją pięcioletnią córką, z którą mieszka w ponurym, wilgotnym budynku w Tokyo. Niepewna siebie i niespokojna o przyszłość córki, zaczyna być nękana wizjami cieknącej po ścianach wody oraz obrazem ducha dziewczynki, która zaginęła w tym budynku kilka lat wcześniej w tajemniczych okolicznościach. Yoshimi rozpaczliwie stara się zapanować nad strachem, ale przerażające wizje zaczynają układać się w koszmar, przed którym będzie próbowała uchronić siebie i córkę.
Teksty w Esensji
Filmy – DVD i Blu-Ray
Utwory powiązane
MC – Michał Chaciński [5]
W Dark Water jeszcze bardziej boli to, co drażniło już w Ringu 2 – niepotrzebne powielanie cudzych pomysłów. Przez to film, który powinien zaskakiwać, staje się często zbyt przewidywalny. Jeśli jednak wybaczyć ten element, jest też czym się cieszyć – Nakata pięknie tworzy nastrój zagrożenia, dobrze wie jak straszyć miastowego widza (zalewa mnie sąsiad!), odwołuje się do współczesnych strachów (bezrobocie, rozwód, samotne wychowanie dziecka) itd. Nie ma tylko pojęcia jak to wszystko zakończyć i w rezultacie sztucznie doklejone, idiotyczne podsumowanie psuje wrażenie z całego filmu.
O Jezu, nie dość, że japoński, to jeszcze równo rżnący z amerykańskiej klasyki. Wynudziłem się śmiertelnie, choć pewnie też po części dlatego, że nigdy nie mieszkałem w bloku.
KS – Kamila Sławińska [8]
Jeden z filmów, który zdobyły mnie skutecznie dla japońskiego kina grozy: stylowy, mroczny i straszny jak diabli. Może nie ma takiego ładunku mistyki jak Ringu, ale za to jest bardzo ładny wizualnie - i odrobinę mniej hermetyczny, co powinno zyskać mu zwolenników nawet wśród tych, których poprzednie filmy Hideo Nakaty nie przekonały. Swoją drogą, skąd się temu facetowi wylęgła obsesja utopionych dziewczynek? I jak to się dzieje, że Japończycy wpadli na to, że nawiedzony blok mieszkalny jest dla współczesnego widza dużo straszniejszy niż rozsypujące się zamczysko – a Hollywood jeszcze jakoś tego nie dopuszcza do świadomości?