nr 03 (XXV)
kwiecień 2003




powrót do indeksunastępna strona

Esensja
  Korespondencja

Filantrop

Zawsze uważałem że Esensja to miejsce w sieci które trzyma poziom. Można poczytać rzeczy które napisali ludzie inteligentni i z polotem. Ale komiks "Filantrop" który miałem nieprzyjemność widzieć już wcześniej, to jawna kpina z czytelnika. Nie chodzi o kiepski scenariusz czy chociażby rysunki żywcem przerysowane z Drapieżców... ale chodzi o to że ośmieszyliście się zamieszczając ten gniot w Esensji.
Ja sie pytam, DLACZEGO?
Zniesmaczony

Andrzej

Wyrazy uznania dla autorów - te rysunki... po prostu brak słów.

mahrian



Waliza

O, cholera! Genialny tekst! BRAWO! Nic więcej nie potrafię napisać...

Dominik 'domin@tor' Korniluk



Literatura sensacyjna: Wprowadzenie do cyklu

Dzień dobry,
i sorki za brak polskich znaków, ale to taka niedogodność typowa przy pisaniu z USA [dla lepszego zrozumienia dopisaliśmy je - Redakcja]. Chciałem zareagować na list pana Jana Kraśki i Wasz tekst, który w ogóle sprawę wywołał.
W połowie lat 80-tych, kiedy chyba znaczna większość polskich młodzieńcow w wieku licealnym śliniła się obficie na dźwięk mitycznych wręcz nazwisk "Forsyth", "MacLean", "Follett" (o Ludlumie jeszcze na szczęście mało kto słyszał), a dzięki obowiązywaniu "prawa sępow" i brakom naleciałości ideologiczych mogła się zaczytywać Chandlerem i (do pewnego stopnia) Hammettem, ktoś w Krajowej Agencji Wydawniczej chyba zauważył, że to w sumie całkiem fajna możliwość do zarobienia pieniędzy. Pojawiła się więc ta ohydna seria paperbacków w okładkach, które po drugim czytaniu wyglądały jak zamszowe, a ilustracje na okładki robił jakiś wyjątkowo spaczony "artysta" plastyk, zresztą chyba stały współpracownik legendarnych "Fikcji i Faktów". W serii tej pojawiła się m. in. "Wieża zakładników" wg. scenariusza MacLeana, a również "Atomowy ring" Kraśki i parę kryminałów, które napisał pod pseudonimem "Jonathan Trent" bodajże. I właśnie do "Atomowego ringu" chciałem zgłosić pewną pretensję.
Zaczytywałem się tą książką, jak i każdym dostępnym MacLeanem czy Forsythem, i podobało mi się, nie powiem. Do momentu, kiedy przeczytałem taki zbiór opowiadań Iana McEwana "Pierwsza miłość, ostatnie posługi" (Czytelnik, też lata 80-te), a w nim "Rozmowę z człowiekiem z szafy". I wyszło, poniekąd, szydło z worka. Pamiętna scena z wylaniem wrzącego oleju na krocze sadystycznego pracownika więziennej kuchni okazała się bezczelnym plagiatem, wręcz z powtarzającymi się całymi frazami (w filmie Grzegorzka - to już lata 90-te - z obgotowanymi jajami skończył bodajże Adam Ferency). No cóż - opowiadania McEwana tłumaczyła (jeśli pamięć mi służy) Anna Kraśko. Mały świat...
Od tej pory mój szacunek dla p. Kraśki czemuś zmalał. Do tego stopnia, że nie przeczytałem (w ogóle!) "Orbity śmierci". Bywa.
Generalnie jednak "Esensja" to jeden z moich ulubionych site-ów na internecie i chyba najlepszy polski magazyn "popkulturalny" (niezależnie od medium) jeśli chodzi o poziom i "szerokość tematów" recenzji. Do tego stopnia, że z pokorą biję się w piersi w odpowiedzi na Wasze zarzuty co do tłumaczenia "Zodiaca" Stephensona, które popełniłem (choć nie wszystkie zarzuty uważam za uzasadnione - to tak gwoli ścisłości).
Z poważaniem -

Tomasz Gałązka

Od redakcji: Dziekujemy za list i miłe słowa pod adresem "Esensji". Jednak w kwestii naszych uwag pod adresem tłumaczenia powieści "Zodiac" zaszła chyba jakaś pomyłka, ponieważ dwa opublikowane na łamach "Esensji" teksty dotyczące tej książki (Poradnik myślącego ekologa oraz Pokolenie GNU) nie zawierają tego rodzaju komentarzy.



"Powrót z gwiazd?" - polemika z Agatą Bieniek

Troszkę się zacietrzewiłem po przeczytaniu listu Pani Bieniek, i szybko zrzuciłem to zdenerwowanie na papier. Po czem odczekałem i przeczytawszy jeszcze raz stwierdziłem: mozna wysłać. Dyskurs o literaturze jest grzeczny i nudny, pełny uprzejmości i głupoty mieszcańsko-poprawnej. Czniać grzecznostki, napisałem co myślałem, i poniżej leci treść właściwa:
Miło jest nawet w internecie przeczytać takiego kłapoucha, zionącego zeszłym ustrojem i poprzednim sposobem myślenia. Pani Agata B. raczyła przesłać Wam pismo - i jej prawo. Raczyła Was skrytykować - jej drugie prawo. Ale nie rozumien jak śmie mówić co się powinno a co nie powinno? Na tym polega pisanie w internecie że nie ma ograniczenia papierowych pism, nie przyjdzie wydawca i nie powie, że nie powinniście... Założę się, że Pani Agata jeśli jeszcze nie jest, to zostanie wpływową Panią redaktor i będzie decydowała o kształcie. Kultury i Sztuki, przez duże K i jeszcze większe S. I moze Pani Agata łaskawie wytłumaczy, jak wobec jej zacietrzewienia krytykować Masłowską? Jeśli ona słów krytyki wobec wyznawanej przez się boginki nie dopuszcza... Jeżeli jeden z redaktorów mówi konkretnie "to nizina języka polskiego", "sztuczna niedoróbka", to pani Agata raczy skwitować to jednym "(pan Długosz) prezentuje wobec niej stanowisko patetycznie zaściankowe, schematyczne i gołosłowne". To znaczy że stwierdzenie sztuczna niedoróbka jest gołosłowne? A może Pani Agacie potrzebne są kursy jezyka polskiego? Sztuczne, to znaczy mniej więcej nieprawdziwe, nienaturalne. Niedoróbka - to znaczy niewykończenie, albo niepoprawne wykończenie pracy. I tak jest - proszę Pani, wiem że Pani tego nie widzi, i rozmawiam z Panią jak ze ślepym o kolorach: Masłowska pisze kiepsko, i jej zdania, nawet jeśli nimi zachwycał się będzie cały tabun pilchów i świetlickich, są całkiem nie do czytania. I sztuczne są, i niedorobione. Jedyne zaściankowe (bo nacechowane niezdrową emocją) panadługoszowe wyrażenie "hańba" pozostaje w moim mniemaniu pewną nieuważnością.
Cóż, miałem prawdziwe szczęście przy przeglądaniu kolejnego numeru Esensji przeczytać list Pani Agaty B. w sprawie haniebnego zachowania panów redaktorów, którzy pozwolili sobie niewybredne i niewyszukane uwagi na temat Pani Masłowskiej i jej książki. Teraz albowiem niewątpliwie mogę się i nad nią popastwić.
Sęk w tym, że zgadzam się z Panami redaktorami. To po pierwsze. Po drugie, jeżeli uznaje pani ich rozmowę za barowe wynurzenia - to nie rozumiem, czemu to panią tak oburza, jeśli nie oburzają Pani znacznie bardziej niesmaczne stylizacje rzeczonej Masłowskiej.
Ale skończmy z tymi jakże miłymi dla polskiego ducha czysto osobistymi wycieczkami. Weźmy na tapetę Pani ukochaną Masłowską do pary z Panią. Doprawdy, uważa Pani, że jeśli się coś nie podoba to trzeba tłumaczyć konkretnie i na przykładach dlaczego? To rozumiem, że i podobanie się czegoś trzeba należycie uzasadnić? Nic bardziej mylnego, miła Pani. Tak juz jest, że sztuka albo podoba sie, albo nie. I wszelkie "Słowacki wielkim poetą był" mozna zbyć zwykłym "nie wzbudza zachwytu". Bo widzi Pani, jakoś takie definicje "Literatura, zwłaszcza ta dobra, ma bowiem wnosić coś nowego, szokować, domagać się sprzeciwu - a to akurat udało się Pannie Masłowskiej wyśmienicie" nie tylko nie przemawiają do mnie, ale są wręcz dowodem na żałosność współczesnej krytyki literackiej, na której dużo bardzo ludzi się hoduje jak małe prosięta w chlewiku na zlewkach i odchodach. Literatura ma fascynować, interesować, rozwijać. Pokazywać inne miejsca i sposoby myślenia. Juz widzę jak Pani podskakuje by zakrzyknąć, ale przecież Masłowska właśnie pokazuje... Nie proszę Pani, Nie pokazuje. Ani jej język nie jest istotnie żadną żyjącą odmianą języka polskiego, ani nie jest czytelny i prawdziwy. Proszę posłuchać choćby meneli na Pani podwórku. Inaczej mówią. A Masłowska w swoim odklepaniu tego języka jest wyjątkowo nieudolna - jej język przypomina trochę tego Peugeota z reklamy, którego facet wyklepuje z jakiegoś rzęcha. Pani Masłowska mogła mieć coś innego na myśli, ale efekt jest koślawy i jakiś taki nieprawdziwy. Jak ten sklepany peżo, z którego tylko słoń by się uśmiał. Język jest drętwy, nie wiem, jakich Pani chce konkretów, żeby to udowodnić? Nie da się, Pani się zachwyca, no to znaczy że piękne jest i prawdziwe. Niech Pani napisze do ministerstwa kultury, może zrobią z tego lekturę szkolną. A co do kilku pozostałych zarzutów pod adresem ichmościów Redachtorów:
Czy literacka ciekawość świata ma być ładowaniem się w szambo przy każdej okazji? myślę że edukację należałoby wtedy zacząć w Moskwie w zimie, tam ulubionym zajęciem jest przy minus kilkunastu stopniach namawianie frajera do polizania klamki. Potem stoi frajer z przymrożonym językiem, i czeka na pomoc. Jest różnica między ciekawością a zwykym marnowaniem czasu na odmrożenie mózgu.
I jeszcze jedno, jak można mówić o literaturze bez frazesów? Mówić, o tu swiat przedstwiony niekonsekwentny? O tu, autorce myśl uciekła i do niej nie wraca? Każdej krytyce można zarzucić pustosłowie i w Pani przypadku niniejszym również to samo czynię. Tym bardziej, że Redachtotowie tak sobie gadali, a Pani pretenduje na straszliwą poważność..
Sama autorka - z przekonaniem i uparcie - na spotkaniach autorskich twierdzi że pisaniem się świetnie bawiła, i że cała rzecz powstawała jako żart.
Nie bawi mnie ani żart, ani Masłowska, ani śmiertelna Pani powaga w zarzucie że nie czytali a krytykują. Czy nie zdarzyło się Pani nie przeczytać książki bo się po prostu nie dało, i potem mówić znajomym że to chała? Jeśli nie, to czapki z głów, a jeśli tak, to niech Pani zrozumie Redaktorów - Masłowska nie czyta się (tłumaczenie na inne wersje: jej nie idzie czytać, nie da się czytać), lamerska jest straszliwie, ani ciekawa, ani przyjemna, a jeśli chcę pooglądać rynsztok, to idę na ulicę. Przez socjalistyczny realizm już przechodziliśmy, to dlaczego mamy ładować się w jakiś skretyniały socjalny realizm? Rozumiem ich, że nie przeczytali, ja sam dociągnąłem ledwo do połowy, ale nie będę się dalej męczył. Cieszy mnie natomiast, że w Pani znalazła Masłowska tak wielkiego obrońcę, bo znaczy że kogoś jeszcze literatura obchodzi. Na zdrowie zatem, polecam spojrzenie na kolumnę Masłowskiej w Przekroju, i spojrzenie na kolumnę Zygmunta pod nieco nieprzyzwoitym kątem od strony Kiilińskiego, czego i pani życzę,

Adam Widur
PS. Czytałem i Jacka Dukaja, i to co zmogłem Masłowskiej. Masłowska może za nim teczkę nosić i buty mu czyścić, ale Pani oczywiście nic nie widzi, a Dukaja Pani nawet nie czytała. I jeżeli uważa Pani że kieruja mną pozaliterackie względy, to musi Pani mieć nie tylko spskowe spojrzenie na świat, ale i bardzo ciekawe kompleksy. Życząc tego co poprzednio, w dostatecznej czyli dużej zapewne ilości, pozostaję bez szacunku
A.W.



Forum komiksu

Szanowna redakcjo
Jestem czytelnikiem periodyku elektronicznego, jakim jest "Esensja" już od około półtora roku. Cały czas utrzymujecie bardzo wysoki poziom merytoryczny swego magazynu, czego Wam gratuluję i dziękuję zarazem za pracę, którą wkładacie w jego powstawanie.
Szczerze przyznam, że w "Esensji" najbardziej interesuje mnie dział o komiksach (chociaż inne też są bardzo ciekawe), i ten czytam jako pierwszy gdy tylko ukazuje się nowy numer. Komiksy czytam od dziecka i zapewne będę czytał do śmierci. Teksty traktujące o XI Muzie zapełniające magazyn są bardzo interesujące i przekrojowe - od historii powstawania znanych albumów, poprzez sylwetki twórców, aż po recenzje najnowszych albumów i pism komiksowych. Pozwalają one orientować się w sytuacji na rynku i wybrać w księgarni wartościowe i najlepsze pozycje.
To czego chciałbym dotknąć w kwestii komiksu, dotyczy jednak jeszcze innego zagadnienia. Chodzi mi mianowicie o potraktowanie sztuki obrazkowej od strony teoretycznej. Stwierdzam z przykrością, że zarówno w "Esensji", jak i w innych pismach branżowych teksty o tej tematyce stanowią margines. Podobna sytuacja panuje na rynku książkowym, gdzie czytelnik zainteresowany tą problematyką ma do wyboru zaledwie ksiażki Szyłaka i Ruska. W "Esensji" na szczególną pochwałę i docenienie zasługują w tej mierze teksty Błażeja.
Z poważaniem

Marcin Puźniak



"Lektury młodości"

W odpowiedzi na apel we wstępniaku Esensji (nr 2/2003) przesyłam listę tytułów, którymi się zaczytywałem i nadal się zaczytuję.
Przygodę z książką zacząłem od pana Zbigniewa Nienackiego i jego "Pana Samochodzika".
Później, po przeczytaniu calej serii wziąłem się za Niziurskiego (ale to było dawno ;)).
Po okresie fascynacji tymi pisarzami czytałem co tylko wpadło mi w rękę i tak moim łupem stał się zbiorek opowiadań Lema "Ciemność i pleśń" i zakochałem się w twórczości sztandarowego pisarza polskiej i światowej SF.
Co jeszcze lubię? Joseph Conrad, Tolkien, Sapkowski, Antoine de Saint-Exupery i wiele, wiele innych...
Pozdrawiam

Damian Sobczak
PS. Polska młodzież myśli i czyta. Co prawda mały procent tej młodzieży, ale zawsze coś :)
PS2. Mam 21 lat.

powrót do indeksunastępna strona

4
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.