Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jerzy Edigey
‹Diabeł przychodzi nocą›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDiabeł przychodzi nocą
Data wydania1974
Autor
Wydawca Iskry
CyklMajor Krzyżewski
SeriaEwa wzywa 07…
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl

PRL w kryminale: „Wampir Wrocławia”
[Jerzy Edigey „Diabeł przychodzi nocą” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
W zbeletryzowanych reportażach, jakie Jerzy Edigey publikował w serii „Ewa wzywa 07…” opisywał on najczęściej prawdziwe historie, jakie miały miejsce w latach 40., 50. i 60. w stolicy Dolnego Śląska. W tekście zatytułowanym „Diabeł przychodzi nocą” głównym negatywnym bohaterem uczynił Władysława Baczyńskiego – seryjnego zabójcę, który pomiędzy 1946 a 1957 rokiem zastrzelił cztery osoby.

Sebastian Chosiński

PRL w kryminale: „Wampir Wrocławia”
[Jerzy Edigey „Diabeł przychodzi nocą” - recenzja]

W zbeletryzowanych reportażach, jakie Jerzy Edigey publikował w serii „Ewa wzywa 07…” opisywał on najczęściej prawdziwe historie, jakie miały miejsce w latach 40., 50. i 60. w stolicy Dolnego Śląska. W tekście zatytułowanym „Diabeł przychodzi nocą” głównym negatywnym bohaterem uczynił Władysława Baczyńskiego – seryjnego zabójcę, który pomiędzy 1946 a 1957 rokiem zastrzelił cztery osoby.

Jerzy Edigey
‹Diabeł przychodzi nocą›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDiabeł przychodzi nocą
Data wydania1974
Autor
Wydawca Iskry
CyklMajor Krzyżewski
SeriaEwa wzywa 07…
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Zacznę tę opowieść od (prawie) końca. Na początku stycznia 1980 roku do peerelowskich kin wszedł dramat kryminalno-psychologiczny „Wściekły” zmarłego przed trzema miesiącami Romana Załuskiego (który w następnej dekadzie zasłynie takimi komediami, jak „Wyjście awaryjne”, „Och, Karol” i dwa „Kogle-mogle”). Główną rolę kapitana Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej Bogdana Zawady zagrał w nim eksdziennikarz Bronisław Cieślak, dobrze już wówczas znany z seriali „Znaki szczególne” (1976) i „07 zgłoś się” (od 1976 roku). Scenariusz filmu Załuski oparł na opowiadaniu niejakiego Jerzego Romualda Milicza. I chociaż w napisach nie było na ten temat mowy, całą historię oparto na faktach, została ona bowiem zainspirowana zbrodniami popełnionymi w latach 50. ubiegłego wieku przez skazanego ostatecznie na śmierć i powieszonego w 1960 roku Władysława Baczyńskiego. W napisach nie wspomniano też, jaki to konkretnie tekst Milicza stał się pierwowzorem literackim obrazu. By to odkryć, trzeba sięgnąć po wydany w 1976 roku przez Iskry zbiór opowiadań „Zerwane maski. Z notatnika oficera śledczego”.
Milicz, a właściwie Jerzy Topiłko, który był w przeszłości milicjantem, przedstawił w „Zerwanych maskach” w zbeletryzowanej formie śledztwa, w jakich uczestniczył w latach 40. i 50. Podtytuł książki sugerował, że to w stu procentach autentyczne historie. Tymczasem na podstawie poświęconego Baczyńskiemu opowiadania „Zaczęło się na bagnach” można dojść do wniosku, że Topiłko / Milicz traktował fakty z ogromną dezynwolturą. Zmienił nie tylko tożsamość mordercy, ale również pomieszał daty i niektóre zbrodnie przedstawił znacząco odmiennie, niż wyglądały one w rzeczywistości. Załuski prawdopodobnie nie miał tego świadomości. Poza tym chciał nakręcić klasyczny thriller psychologiczny o seryjnym zabójcy w Polsce Ludowej, a nie film o konkretnym człowieku. Gdyby zależało mu na tym ostatnim – powinien sięgnąć raczej po opublikowaną dwa lata przed „Zerwanymi maskami” mikropowieść Jerzego Edigeya „Diabeł przychodzi nocą” (ukazała się ona jako siedemdziesiąty drugi zeszyt poczytnej serii „Ewa wzywa 07…”).
Najsłynniejszym milicyjnym bohaterem wykreowanym przez warszawskiego pisarza i eksprawnika jest wprawdzie major Janusza Kaczanowski z Komendy Stołecznej MO (vide „Błękitny szafir”, „Najgorszy jest poniedziałek”, „Dwie twarze Krystyny” czy „Pomysł za siedem milionów”), ale Edigey powracał w swoich książkach nie tylko do niego. Inną parokrotnie przywoływaną przez niego postacią był major Krzyżewski z Komendy Wojewódzkiej we Wrocławiu. Co ciekawe, pojawiał się on tylko w mikropowieściach wydawanych w ramach „Ewa wzywa 07…”, jak chociażby w „Szkielecie bez palców” (1969), „Gangu i dziewczynie” (1973) oraz „Tajemnicy starego kościółka” (1976). We wspomnianych pozycjach dzielny „gliniarz” z Dolnego Śląska nosił imię Adam, tymczasem w „Diabeł przychodzi nocą” autor nazywa go Wacławem. Błąd samego pisarza? Niedopatrzenie redaktora? Bo na pewno chodzi o tę samą postać.
Różnica między Edigeyem a Miliczem jest też taka, że ten pierwszy podał w swojej książeczce prawdziwe nazwisko zabójcy; pisząc o jego ofiarach zmieniał już jednak imiona, pozostawiając za to właściwe inicjały nazwisk. Sięgając do źródeł (vide czasopisma z czasów PRL-u), bez trudu można rozszyfrować tożsamość osób zamordowanych przez Władysława Baczyńskiego, jak również ich ówczesne adresy. Kogo to interesuje – może poszukać. Dla lektury „Diabeł przychodzi nocą” ich znajomość nie jest konieczna. Zastanawiające jest natomiast, że rozgrywające się we Wrocławiu opowieści Edigeya z majorem Krzyżewskim w roli głównej („Gang i dziewczyna” jest wyjątkiem choćby z tego powodu, że tam oficer z nadodrzańskiej Komendy Wojewódzkiej pojawia się na „występach gościnnych” w Trójmieście) mają w zasadzie charakter zbeletryzowanych reportaży kryminalnych. Wpływ na to ma przede wszystkim przyjęta przez pisarza forma: za każdym razem narratorem opowieści jest bowiem warszawski dziennikarz, który poznaje szczegóły kolejnego dochodzenia podczas swoich wizyt we Wrocławiu, kiedy to w poszukiwaniu intrygujących tematów spotyka się z majorem Krzyżewskim.
Tym razem oficer opowiada mu o śledztwie, jakie prowadziła miejscowa milicja w latach 1955-1958, a które miało na celu wytropienie „Wampira Wrocławia”. Krzyżewski nie od razu był tym, który kierował dochodzeniem. Trafiło ono na jego biurko dopiero w końcowej fazie i było w pewnym sensie podyktowane desperacją przełożonych majora, którzy już niemal całkowicie stracili nadzieję na to, że bandytę uda się aresztować i oddać pod sąd. Dość powiedzieć, że wcześniej popełnione przez niego zbrodnie – zabójstwa jubilera Henryka N. (26 listopada 1956 roku), przedsiębiorcy budowlanego Stanisława S. (9 stycznia 1957) oraz kierownika transportu we wrocławskiej Wytwórni Filmów Fabularnych Władysława W. (18 kwietnia 1957) – były umarzane. W tamtym czasie nie wiedziano jeszcze, że dekadę wcześniej poszukiwany przestępca zabił również w Bytomiu swoją znajomą z czasów okupacji Marię S. Miało to w rzeczywistości miejsce 18 lipca 1946 roku, choć Edigey w „Diable…” przekonuje, że zdarzyło się rok wcześniej. Być może znów wkradł się w błąd.
Co zatem stało się, że seryjnego zabójcę w końcu udało się dopaść? Jak zwykle, popełnił błąd. Od jego opisu zaczyna się zresztą mikropowieść Jerzego Edigeya. 16 kwietnia 1958 roku ktoś zastrzelił psa Zenona H., kierowcy w Polskim Radiu we Wrocławiu. Usłyszawszy strzały, właściciel czworonoga wybiegł z domu i zobaczył nieżywe zwierzę; wskoczył wówczas na rower i pognał za uciekającym mężczyzną. Gdy był już całkiem blisko, tamten wymierzył do niego z pistoletu; wystraszony Zenon H. chwycił więc rower i rzucił w kierunku bandyty, który zdołał się uchylić, po czym uciekł. Wystraszony kierowca nie chciał ścigać go dalej, ryzykując własnym życiem. Badania kryminalistyczne łusek pozwoliły powiązać ze sobą popełnione w latach 1956-1958 zabójstwo i dojść do wniosku, że odpowiada za nie jedna osoba. W dalszym ciągu Edigey w sposób charakterystyczny dla reportera opisuje, jak udało się wytypować podejrzanego i jak ostatecznie zdołano go postawić przed obliczem ślepej, ale jednak w tym przypadku sprawiedliwej Temidy.
Mikropowieści Jerzego Edigeya publikowane w ramach serii „Ewa wzywa 07…” nie zaliczają się, niestety, do najwybitniejszych dzieł warszawskiego prozaika. O ile jeszcze „Szkielet bez palców” trzymał przyzwoity poziom, o tyle „Gang i dziewczyna” oraz „Tajemnica starego kościółka” były dramatycznie słabe. „Diabeł przychodzi nocą” lokuje się natomiast gdzieś pośrodku. Historia, którą opowiada, jest niezwykle ciekawa (sięga nawet czasów niemieckiej okupacji Lwowa), ale forma, w jakiej ją poznajemy – mimo wszystko okazuje się mało zajmująca. I to największy grzech autora! Większy nawet od takiego peanu na cześć ludowej sprawiedliwości: „Wykrywalność sprawców morderstw w Polsce jest bardzo wysoka. Na tym polu nasza milicja bije na głowę rutynowane policje, jak na przykład włoską, amerykańską czy też zachodnioniemiecką”. O radzieckiej nie ma przy tej okazji ani słowa.
W pierwszym zdaniu tej recenzji napisałem: „Zacznę tę opowieść od (prawie) końca.” Skąd to „prawie”? Bo – przynajmniej na dzisiaj – koniec to poświęcony Władysławowi Baczyńskiemu ósmy odcinek serialu dokumentalnego „Polscy. Seryjni…” (2022) autorstwa reżysera Piotra Litki oraz prozaika i scenarzysty Przemysława Semczuka (patrz: „Czarna wołga. Kryminalna historia PRL”, „Wampir z Zagłębia”, „Kryptonim «Frankenstein»”, „M jak morderca. Karol Kot – wampir z Krakowa”). Właściwa sprawa „Wampira Wrocławia” zajmuje w filmie mniej więcej połowę czasu; druga część dotyczy głównie „Wściekłego” i jego związków z (niewymienionym z tytułu) opowiadaniem Milicza. Szkoda, że nie przywołano przy tym Edigeya.
koniec
3 marca 2023

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

UWAGA, MILICJA!: Jak własowiec, to musi być bydlę
Sebastian Chosiński

20 V 2024

Milicyjna kariera Władysława Kostienki zaczęła się w 1963 roku od powieści „Trzech z wydziału śledczego”. W swoim debiucie pojawił się on jako oficer w stopniu majora, będący podwładnym pułkownika Sadczikowa. Julian Siemionow postawił przed nimi arcytrudne zadanie: mają dopaść i unieszkodliwić grasującą po Moskwie bandę, która napada, kradnie, a nawet zabija. I oczywiście planuje kolejne „skoki”.

więcej »

Perły ze skazą: Los bezprizornego człowieka
Sebastian Chosiński

18 V 2024

Choć kilka książek Władimira Maksimowa ukazało się w Polsce (także Ludowej), nie jest on nad Wisłą postacią szczególnie znaną. Co zrozumiałe o tyle, że od początku lat 70. istniał na niego w ZSRR zapis cenzorski. Wczesna nowela „A człowiek żyje…”, w dużej mierze eksplorująca osobiste przeżycia pisarza, to jeden z najbardziej wstrząsających opisów losu człowieka „bezprizornego”.

więcej »

PRL w kryminale: Pecunia non olet
Sebastian Chosiński

17 V 2024

Za najohydniejsze dzieło w dorobku Romana Bratnego uznaje się opublikowany po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego „Rok w trumnie”. Siedem lat wcześniej autor „Kolumbów” wydał jednak inną książkę. W kontekście tego, czym inspirował się pisarz, być może nawet ohydniejszą. To „Na bezdomne psy”, w której, aby zdyskredytować postać okrutnie zamordowanego Jana Gerharda, Bratny posłużył się kostiumem „powieści milicyjnej”.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.