Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jerzy Edigey
‹Strzały na rozstajnych drogach›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułStrzały na rozstajnych drogach
Data wydania1970
Autor
Wydawca Czytelnik
SeriaZ jamnikiem
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl

PRL w kryminale: Wielka miłość w średnim wieku
[Jerzy Edigey „Strzały na rozstajnych drogach” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Taka sytuacja w prawdziwym życiu zapewne nieczęsto miała miejsce. Oto pewnego dnia w komendzie MO melduje się skruszony przestępca, który postanawia wyznać wszystkie swoje winy, po czym ze szczegółami opowiada o tym, w czym brał udział. W taki sposób Jerzy Edigey rozpoczyna kolejną ze swoich „powieści milicyjnych” – „Strzały na rozstajnych drogach”.

Sebastian Chosiński

PRL w kryminale: Wielka miłość w średnim wieku
[Jerzy Edigey „Strzały na rozstajnych drogach” - recenzja]

Taka sytuacja w prawdziwym życiu zapewne nieczęsto miała miejsce. Oto pewnego dnia w komendzie MO melduje się skruszony przestępca, który postanawia wyznać wszystkie swoje winy, po czym ze szczegółami opowiada o tym, w czym brał udział. W taki sposób Jerzy Edigey rozpoczyna kolejną ze swoich „powieści milicyjnych” – „Strzały na rozstajnych drogach”.

Jerzy Edigey
‹Strzały na rozstajnych drogach›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułStrzały na rozstajnych drogach
Data wydania1970
Autor
Wydawca Czytelnik
SeriaZ jamnikiem
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Trzeba przyznać, że Jerzy Edigey potrafił zaskakiwać czytelnika. Zwłaszcza w pierwszych latach swojej pisarskiej kariery. Często wówczas przybierał nietypowe perspektywy narracji, jak chociażby w „Przy podniesionej kurtynie” (1968), gdzie w przeważającej części przebieg akcji poznajemy z ust głównego podejrzanego; w „Elżbieta odchodzi” (1968) patrzymy na wydarzenia oczyma zdradzonego i oszukanego męża, z kolei w omawianych dzisiaj „Strzałach na rozstajnych drogach” tym, który przekazuje nam najważniejsze wiadomości, jest rzekomy sprawca groźnego przestępca. W innych powieściach warszawski eksprawnik, który postanowił zostać twórcą kryminałów milicyjnych, nie cofa się przed posądzaniem o dokonanie niegodnych czynów osoby, które na liście potencjalnych sprawców umieścilibyśmy raczej na szarym jej końcu, jak na przykład główna bohaterka „Zbrodni w południe” (1970), którą jest przesympatyczna szczecińska studentka medycyny Hanna Wróblewska.
„Strzały na rozstajnych drogach” Edigey napisał w 1968 roku; książka w sprzedaży ukazała się natomiast – w Czytelnikowskiej serii „Z jamnikiem” – wiosną dwa lata później i można podejrzewać, że jej sześćdziesięciotysięczny nakład długo nie zalegał na półkach księgarskich. Jej autor był już wtedy uznaną marką wśród twórców „powieści milicyjnych”. Główną postacią, wokół której ogniskują się wydarzenia, jest urodzony w 1928 roku w chłopskiej rodzinie na Lubelszczyźnie Stanisław Kowalski (trudno byłoby o bardziej pospolite imię i nazwisko, prawda?). Jako dwudziestodwulatek ukończył wydział elektrotechniczny Politechniki Warszawskiej, po czym rozpoczął pracę w Zakładach Wytwórczych Lamp Elektrycznych im. Róży Luksemburg, skąd niebawem przeniósł się do telewizji; od sześciu lat prowadzi natomiast prywatny warsztat naprawy telewizorów i nie ukrywa, że zapewnia mu to godziwe życie. Zwłaszcza że wśród klientów uchodzi za nadzwyczaj dobrego i solidnego fachowca. Jedyne, co mu w życiu nie wyszło – to sprawy osobiste. Miał żonę, wydawało mu się nawet, że jest z nią szczęśliwy, ale niedopasowanie charakterów sprawiło, że ostatecznie rozwiedli się.
I do tego właśnie człowieka pewnego letniego dnia – sam nie jest pewien, czy miało to miejsce pod koniec sierpnia, czy też na początku września 1965 roku – przyjeżdża do warsztatu czerwonym Fordem-Mustangiem kobieta o zachwycającej urodzie. Barbara Jerzmanowska, bo tak się przedstawia, prosi go pomoc w naprawie rozregulowanego przez dziecko znajomych, bo własnej pociechy jeszcze się nie doczekała, odbiornika marki Philips. Kowalski jedzie wraz z nią do wspaniałej willi na Mokotowie, gdzie bez problemu doprowadza telewizor do stanu używalności oraz – niejako przy okazji – poznaje męża Barbary, Włodzimierza Jerzmanowskiego, który mimo młodego wieku, jest szastającym pieniędzmi światowcem. Jak sam twierdzi prowadzi różne interesy na pograniczu prawa. To one zapewniają mu zarobki, dzięki którym może mieszkać w warunkach, o jakich dziewięćdziesiąt dziewięć procent ówczesnych mieszkańców Polski Ludowej mogłoby jedynie marzyć. Trudno dziwić się więc, że Kowalski jest zauroczony nowymi znajomymi, a nade wszystko kobietą.
Tak zaczyna się cała kryminalna historia, ale wcale tak nie zaczyna się powieść. Edigey rozpoczął ją od nader zaskakującego wątku. Pewnego marcowego dnia, w zasadzie jest już późny wieczór, 1968 roku do Pałacu Mostowskich, w którym mieści się Komenda Stołeczna Milicji Obywatelskiej, zgłasza się właśnie Stanisław Kowalski, który oznajmia dyżurującym funkcjonariuszom, że chce przyznać się do udziału w napadzie bandyckim, podczas którego zabito dwie osoby. Przyjmujący zgłoszenie sierżant odsyła go do majora Witolda Nowakowskiego, przed którym przez następne godziny, aż do bladego świtu, przybysz spowiada się ze swojego życia i, jak sam uważa, przestępczej działalności. Clou jego opowieści jest historia napadu, jaki miał miejsce 18 listopada 1965 roku w okolicach Mińska Mazowieckiego. Skradziono wówczas wypłatę dla pracowników miejscowych zakładów metalurgicznych (ponoć około trzech milionów złotych), zabijając przy tym milicjanta i konwojenta. Kowalski miał być pomysłodawcą planu i pomocnikiem, ale nie jego bezpośrednim realizatorem, za to ostatnie odpowiadali jego znajomi – Jerzmanowscy.
Co nie zmienia faktu, że wiedząc o tym, iż przyczynili się do śmierci dwóch osób, przez następne lata pomagał im ukrywać się przed wymiarem sprawiedliwości, co – jak wiadomo – jest również karalne. Major Nowakowski cierpliwie wysłuchuje zwierzeń Kowalskiego, starając się sobie przy okazji przypomnieć tamte wydarzenia, którymi zajmowała się Komenda Powiatowa MO w Mińsku. Oczywistym jest jednak, że kiedy na służbie ginął i to na dodatek z rąk bandytów funkcjonariusz, to milicja w całym kraju była stawiana na nogi. Tymczasem oficer „widzi” to wszystko jak przez mgłę. Ale całkiem możliwe, że wynika to z tego, iż nie zajmował się bezpośrednio całą sprawą, którą tym samym znał jedynie fragmentarycznie. Gdy jednak okazuje się, że jego bezpośredni przełożony, nieznany z nazwiska pułkownik, nakazuje mu zajęcie się Kowalskim, Nowakowski sięga po akta wciąż nierozwiązanego napadu pod Mińskiem. I popada w sporą konsternację, albowiem zeznania świadków – zwłaszcza kasjerki Zofii Romanowskiej oraz kierowcy i konwojenta w jednym Janusza Pliszki – stoją w dużej sprzeczności z tym, co zeznał Kowalski.
Po pierwsze: nikt wtedy nie zginął, a już na pewno nie funkcjonariusz milicji. Po drugie: skradziono jedynie niespełna sześćset pięćdziesiąt tysięcy złotych, a nie pięć razy tyle, co sugeruje skruszony przestępca. Po trzecie (co wnikliwy czytelnik natychmiast wychwyci, ale autor powieści to przynajmniej w tym momencie pomija): nie zgadza się data napadu – akta milicyjne mówią bowiem wyraźnie o… 17 listopada. Czyżby więc Kowalski „wkręcał” majora? Ale z jakiego powodu miałby to czynić? Poza tym o swojej zbrodniczej działalności mówi z takim przekonaniem i bólem, że naprawdę trudno mu nie wierzyć. Może jest więc chorym psychicznie maniakiem? Jak widać, Nowakowski będzie miał do rozwiązania nie jedną, ale dwie zagadki. Z czego zresztą wcale nie wydaje się zadowolony, ponieważ oznacza to, że musi odłożyć na bok dotychczas prowadzone dochodzenia. „Strzały na rozstajnych drogach” dzielą się wyraźnie na dwie części. W pierwszej otrzymujemy „spowiedź” Kowalskiego, w drugiej – opis śledztwa nadzorowanego przez majora Nowakowskiego. Różnią się one znacząco. Także stylem. Opowieść elektrotechnika to w zasadzie melodramatyczna historia niespełnionej miłości; prawdziwy kryminał zaczyna się dopiero po niej. I na szczęście rekompensuje on nadmierną romansowość pierwszych rozdziałów.
koniec
12 maja 2023

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

UWAGA, MILICJA!: Jak własowiec, to musi być bydlę
Sebastian Chosiński

20 V 2024

Milicyjna kariera Władysława Kostienki zaczęła się w 1963 roku od powieści „Trzech z wydziału śledczego”. W swoim debiucie pojawił się on jako oficer w stopniu majora, będący podwładnym pułkownika Sadczikowa. Julian Siemionow postawił przed nimi arcytrudne zadanie: mają dopaść i unieszkodliwić grasującą po Moskwie bandę, która napada, kradnie, a nawet zabija. I oczywiście planuje kolejne „skoki”.

więcej »

Perły ze skazą: Los bezprizornego człowieka
Sebastian Chosiński

18 V 2024

Choć kilka książek Władimira Maksimowa ukazało się w Polsce (także Ludowej), nie jest on nad Wisłą postacią szczególnie znaną. Co zrozumiałe o tyle, że od początku lat 70. istniał na niego w ZSRR zapis cenzorski. Wczesna nowela „A człowiek żyje…”, w dużej mierze eksplorująca osobiste przeżycia pisarza, to jeden z najbardziej wstrząsających opisów losu człowieka „bezprizornego”.

więcej »

PRL w kryminale: Pecunia non olet
Sebastian Chosiński

17 V 2024

Za najohydniejsze dzieło w dorobku Romana Bratnego uznaje się opublikowany po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego „Rok w trumnie”. Siedem lat wcześniej autor „Kolumbów” wydał jednak inną książkę. W kontekście tego, czym inspirował się pisarz, być może nawet ohydniejszą. To „Na bezdomne psy”, w której, aby zdyskredytować postać okrutnie zamordowanego Jana Gerharda, Bratny posłużył się kostiumem „powieści milicyjnej”.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.