Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Wszystko gra (Match Point)

Woody Allen
‹Wszystko gra›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWszystko gra
Tytuł oryginalnyMatch Point
Dystrybutor SPI
Data premiery7 kwietnia 2006
ReżyseriaWoody Allen
ZdjęciaRemi Adefarasin
Scenariusz
ObsadaJonathan Rhys-Meyers, Scarlett Johansson, Alexander Armstrong, Paul Kaye, Matthew Goode, Brian Cox, Emily Mortimer, Simon Kunz, Miranda Raison, Rose Keegan, Zoe Telford, Colin Salmon, Toby Kebbell, Steve Pemberton, Ewen Bremner, James Nesbitt
Rok produkcji2005
Kraj produkcjiLuksemburg, USA, Wielka Brytania
Czas trwania124 min
WWW
Gatunekdramat, thriller
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Opis dystrybutora
Chris Wilton, młody, wywodzący się z biednej irlandzkiej rodziny instruktor tenisa, dostaje szansę awansu społecznego. Ma mu go umożliwić małżeństwo z córką zamożnego przedsiębiorcy, która przychodzi do niego na lekcje tenisa. Chris wplątuje się jednak w kolejny romans, a wkrótce okazuje się, że jego miłosne problemy może rozwiązać tylko pozbycie się jednej z kobiet...
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje      

Filmy – Publicystyka      


Piotr Dobry, Bartosz Sztybor, Konrad Wągrowski ‹Zgryźliwi prorocy: Edycja 4, marzec 2006›

Utwory powiązane
Filmy (34)       [rozwiń]






Tetrycy o filmie [7.50]

MC – Michał Chaciński [7]
Wreszcie jest film, po którym wierzę, że Woody Allen powrócił do gry. Wcale nie dlatego, że "Wszystko gra" jest dobrym filmem (choć jest). Przede wszystkim dlatego, że Allen pokazał wreszcie film, którego zupełnie się po nim nie spodziewałem. Fakt, zagubił gdzieś przy tym całą woody-allenowatość, ale skoro widzieliśmy w ostatnich latach, że Woody Allen nie ma już nic do powiedzenia jako Woody Allen, to nie mam nic przeciwko temu, żeby zaczął teraz mówić po prostu jako scenarzysta i reżyser ciekawych fabuł. A sam film - widzieliśmy to co najmniej kilka razy, co nie zmienia faktu, że rzecz robi dobre wrażenie, szczególnie dzięki zakończeniu wyciągniętemu żywcem z egzystencjalnych francuskich thrillerów.

PD – Piotr Dobry [5]
Jakie to komiczne, kiedy filmowe kryptosnoby czepiające się zbiegów okoliczności w znakomitym „Mieście gniewu” Haggisa, nagle bez mrugnięcia okiem łykają tak naciągane zwroty akcji jak to, że narkoman znajduje obrączkę (gdzieś w Londynie!), którą wyrzucił morderca (gdzieś w Londynie!), a następnie zostaje zabity w jakichś porachunkach narkomanów i mordercy wszystko uchodzi na sucho. Albo to, że bohater kilkadziesiąt razy może być przyłapany na kłamstwie/kradzieży/zdradzie, ale zawsze udaje mu się o włos. Jak widać, wystarczy niektórym zamachać przed nosem chorągiewką pod tytułem „uwaga, nowy film Woody’ego Allena”, i już dowolne nieprawdopodobieństwa robią się OK. Mnie te nieprawdopodobieństwa jednak raziły w tym filmie, tym bardziej, że Allen kolejny raz nie ma nic ciekawego do powiedzenia. No, ale poza tym zawsze wolałem Woody’ego niekomediowego, a tu w dodatku zmienił wreszcie grupę społeczną i krajobraz, oraz zatrudnił świetnych aktorów (poza dwójką głównych bohaterów, którzy z całego towarzystwa wypadają najmniej przekonywająco), więc sumarycznie i tak mamy najlepszy film Allena od jakiejś dekady.

WO – Wojciech Orliński [9]
Zdecydowanie najlepszy niekomediowy film Woody Allena. Niektóre dialogi (jak scena z pijaną Scarlett) powalają zręcznością, z jaką je napisano, wykonano i sfilmowano. No i bardzo inteligentna puenta z mądrym przesłaniem... ale jednak wolę Woody'ego jako komedianta.

MS – Małgorzata Sadowska [7]
Niby wszystko gra, a jednak coś nie gra. Nowy film Woody'ego Allena to popis rzemieślniczej sprawności, dobrze się to ogląda, nie sposób zauroczyć się błyskotliwą puentą - a jednak wyszłam z kina rozczarowana. Zupełnie nie mam pretensji do Allena, że porzucił komediową konwencję - to nawet odświeżające, ale jako autor dramatu nie ma nam kompletnie nic do powiedzenia. Dyskretne aluzje do „Zbrodni i kary” to zdecydowanie za mało, żebym uwierzyła, że Allen jest Dostojewskim kina.

KS – Kamila Sławińska [9]
Wszystko, czego nie spodziewaliście się po Woody Allenie: ani śladu komedii, ani jednej sceny nakręconej w Nowym Jorku. Kompletnie nowe i świeże jest wszystko: podejście fabularne, sceneria, nie używani dotąd przez twórcę "Zeliga" aktorzy (skądinąd znakomicie dobrani i sprawdzający się w swoich rolach). I może dlatego wreszcie udało się Woody’emu zrobić coś, co zawsze zrobić pragnął, ale jakoś mu nie wychodziło -nakręcić po bergmanowsku mroczny, ale i diabelnie przekorny i błyskotliwy dramat o ludzkich namiętnościach, pustym niebie nad naszymi głowami, do którego nadaremnie jest zwracać się o pomoc - i przypadku, który w najgłupszy i najbardziej nieoczekiwany sposób potrafi kierować naszym życiem. Fabuła przypomina może nieco "Zbrodnie i wykroczenia", ale wszystko jest tu dojrzalsze i poważniejsze niż w komedii sprzed piętnastu lat. I jeśli nawet powolna pierwsza część filmu może wywoływać nieco zniecierpliwienia - zwłaszcza u tych, co czekali na kolejną allenowską komedię dla intelektualistów - warto przesiedzieć do końca, bo finał to najprawdziwszy majstersztyk, zdolny przyprawić nawet najbardziej zblazowanych o całkowity opad szczęki.

BS – Bartosz Sztybor [6]
"Zbrodnia i kara" łączy się z "Windą na szafot" i trochę upodabnia do Allenowskich "Zbrodni i wykroczeń". Momentami całkiem nieźle się to ogląda, ale kiedy nowojorski neurotyk każe swojemu bohaterowi cytować bodajże Sofoklesa, to robi się żałośnie. W ogóle nowy Allen we "Wszystko gra" objawia się tylko tym, że dialogi nie dorastają do pięt tekstom z poprzednich filmów. Niezła wymiana zdań trafia się raz na kilkadziesiąt minut, co wraz z monotonną fabułą sprzyja częstym powiewom nudy. Film ratuje bardzo dobry finał, który szczególnie zauroczy miłośników Dostojewskiego i alternatywnych zakończeń znanych historii. Smaku dodaje też superseksowna Johansson, która znowu nic nie pokazuje ale wygląda i zachowuje się, jakby pokazała wszystko po kilka razy. Nie zawiodłem się, ale też oczekiwania nie były wygórowane. Normalny poziom Allena, tego z ostatnich kilku lat oczywiście.

KW – Konrad Wągrowski [8]
Na ewentualną wtórność filmu można by marudzić, gdyby nie końcówka. Bo sama fabuła dążenia do poprawy swej pozycji społecznej i rozdarcia między rozsądek i pożądanie nie jest może zbyt oryginalna (pojawia się przecież już wcześniej o samego Allena). Nie zmienia to jednak faktu, że w "Match point" podana solidnie, przypominając najlepsze brytyjskie wzory filmów i sztuk teatralnych, w których ciągła gra toczy się między ludźmi w związkach, co do których nie są pewni. Ale ta końcówka wnosi bez wątpienia film na wyższy poziom - bo historia nie zostaje jasno domknięta, bo dzięki niej film staje się przejmującym manifestem fatalistycznego spojrzenia na świat i ludzi (którzy nie potrafią kierować się logiką, lecz szarpani są żądzami i wyrokami losu), bo pozostawia widza z myślami, które muszą kłębi się w głowie głównego bohatera.

BZ – Beata Zatońska [9]
Według mnie wszystko gra i to dobrze, łącznie z aktorami, choć wychwalanie pod niebiosa kreacji Scarlett Johansson to przesada. Przewrotny Woody Allen lubi zaskakiwać i to mu się udało. Raz tematyką, dwa formą, w jaką ubrał swoją przypowieść o szczęści, zbrodni i przypadku. Bardzo to gorzkie i wyrafinowane. Nieustannie przewija się rosyjskość i dostojewszczyzna, scenariusz podbity jest elementami tragedii szekspirowskiej i greckiej, co podkreśla miałkość charakteru głównego bohatera. Młody Irlandczyk, robiący towarzyską karierę w Londynie, to młodszy brat Zeliga (powiedzmy Zelig społeczny). Dramaturgicznie film świetnie dopięty, starannie zbudowany. Jeśli Allen coś pokazuje, to znaczy, że będzie to ważne później (jak z czechowowską strzelbą). Nie jest jednak tak, że reżyser schował pazurki – odnaleźć można tu kilka jego słynnych obsesji. Londyn okazał się równie fotogeniczny jak Nowy Jork. I jeszcze ścieżka dźwiękowa – specjalnie dobrane arie operowe, które są komentarzem do zdarzeń.

Oceń lub dodaj do Koszyka w

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Copyright © 2000-2024 – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.