Czeski sen
(Ceský sen)
Vít Klusák, Filip Remunda
‹Czeski sen›
Opis dystrybutora
Film otwiera sekwencja trzech ujęć: lata 80. - tłum w kilometrowej kolejce przed sklepem; jesień 1989, Vaclavske Namesti - tłum, który podniósł głowę po latach niewoli; rok 2004 - tłum biegnący w stronę nowo otwartego hipermarketu Czeski Sen. W piękny, słoneczny ranek na podmiejskie łąki przyszło półtora tysiąca potencjalnych klientów, z torbami, plecakami, wózkami. Widzimy, jak brną przez trawę w stronę kolorowej fasady sklepu. Dochodzą - i stają oniemiali. Hipermarketu nie ma, jest tylko kolorowa plandeka rozpięta na stelażach.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Kolejny po „Super Size Me” cios wymierzony w konsumpcjonizm. Kolejny niezbyt trafny. Ludzie dali się nabrać na poprzedzone profesjonalną kampanią reklamową otwarcie fikcyjnego w rzeczywistości supermarketu, więc są głupi? Ludzie chcieli nabyć interesujące ich produkty po niskich cenach, więc są chciwi? Też bym popędził w trymiga, jakby puścili np. „Martwicę mózgu” na DVD za 200 koron. Sam w sobie ten eksperyment zły nie jest (szczególnie jak na pracę dyplomową) i trochę szkoda, że w pewnym momencie przerósł on intelektualnie swych twórców.
MS – Małgorzata Sadowska [8]
Tragikomedia dokumentalna, która uświadamia nam, że żyjemy w świecie haseł i obrazków podszywających się pod rzeczywistość. I to podszywających się tak dobrze, że różnica między nimi ostatecznie się zaciera. Bardzo podoba mi się w „Czeskim śnie” subtelna analogia pomiędzy kreowaniem supermarketu marzeń, a kreowaniem innego produktu - Unii Europejskiej. I jeden i drugi nęciły promocją: oliwek i soków albo złudzeń o równości, awansie, luksusie. Idąc dalej: jeden i drugi składają się wyłącznie z fasady... I tu uśmiech zamiera na ustach - w końcu UE to także polski sen.
Zdenerwował mnie ten pseudo-dokument, bo nie lubię jak ktoś z megalomańską pewnością siebie wskazuje idiotę i jeszcze się z tego cieszy, i dostaje za to pieniądze, i w końcu mówi, że dokonał wielkiego odkrycia. „Czeski sen” funkcje dokumentu pełni tylko podczas prezentacji sposobów działania agencji reklamowej (rzeczywiście dużo się dowiedziałem). Natomiast cały zamysł fabularny produkcji zasługuje najwyżej na miano „eksperymentu-nie-wartego-nawet-funta-kłaków”. Zapewne nie zirytowałbym się tak, gdyby nie popełniono paru błędów w trakcie ściemnionej kampanii. Reżyserzy powinni poprzestać na plakatach „nic nie kupicie”, „nie przychodźcie” i telewizyjnych reklamach o podobnej treści. Wtedy twórcy byliby bardziej fair (bo by nikogo nie oszukali) wobec ludzi, których i tak by pewnie wtedy przyszło niewielu. Remunda i Klusak wiedzieli, że wówczas ich eksperyment się nie powiedzie, dlatego zalali miasto ulotkami z listą produktów po absolutnie niskich cenach. I to jest ogromna muka! To przelało czarę goryczy, bo posuwając się do zafałszowania prawdy, twórcy podważyli swój wymagany dokumentalny obiektywizm. Jeśli nie dokument, to może ten genialny eksperyment? Ja takowego tutaj nie dostrzegłem. Pokazywanie niesprawnych starszych ludzi (zapewne z trudem wiążących koniec z końcem) biegnących do supermarketu po super-tanie produkty to żaden głos w sprawie konsumpcjonizmu, a zwykłe chamstwo. Na koniec dodam, że po zeszłorocznym pokazie „Czeskiego snu” w Czeskim Cieszynie większość Polaków była przejęta „stanem umysłowym” południowych sąsiadów. Czesi natomiast stwierdzali, że takich fantazji, to nawet ich Zelenka by nie wymyślił.
KW – Konrad Wągrowski [7]
W mniejszym stopniu ten film zainteresował mnie jako społeczna obserwacja, w większym jako dokumentacja efektownego "practical joke". Pierwsza połowa to ze szczegółami i wiarygodnie przedstawione przygotowanie marketingowej kampanii (kto nie wie, jak to wyglada, pewnie obejrzy z zainteresowaniem), druga połowa pozwala na obserwacje różnorodnych reakcji oszwabionych ludzi - i to jest naprawdę zabawne, tak jak zabawne bywa wyśmiewanie się, gdy inni są robieni w konia. Poza tym - czy ktoś przypuszczał, że ludzie nie przyjdą, gdy wciska im się ściemę o niskich cenach? Dlatego jako społeczny eksperyment film się nie sprawdza, bo wyniki sa oczywiste. Poza jednym ciekawym wątkiem - wplatania przez ludzi Unii Europejskiej do całego tematu mistrzowskiego oszustwa.
Ten film budzi mieszane uczucia. Proces postępuje stopniowo. Zaraz po obejrzeniu byłam zauroczona. Świetny pomysł, ciekawe wykonanie. Zabawne i niegłupie. Nie dość, że pokazano, jak działa machina ogłupiania ludzi przez reklamę, to jeszcze udało się stworzyć socjologiczny portret „człowieka konsumpcyjnego”. Potem pojawiły się pewne wątpliwości, czy w imię zrobienia dobrego filmu można tak manipulować ludźmi i w zasadzie robić to samo, co robią ci, których chce się zdemaskować. Ale sztuka wymaga poświęceń i odwagi, czemu więc nie…