Pożegnania
(Okuribito)
Yôjirô Takita
‹Pożegnania›
Opis dystrybutora
Zdolny wiolonczelista Daigo Kobayashi traci pracę, gdy rozwiązuje się jego orkiestra. Postanawia wraz z żoną powrócić do rodzinnego miasteczka i tam poszukać dla siebie nowej pracy i nowego życia. Odpowiada na ogłoszenie zatytułowane "Okuribito" w nadziei na pracę w agencji turystycznej. Kiedy się jednak okazuje, że jest to praca w domu pogrzebowym, Daigo zostaje tzw. "nokanshi" (osobą, która składa ciało zmarłego do trumny).
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Filmy – Publicystyka
Filmy – Wieści
Casus „Władcy Pierścieni: Powrotu Króla” – nagrodzony Oscarem film z milusińskimi bohaterami, piękną muzyką i zdecydowanie przeciągniętym zakończeniem. A poważnie – egzotyczna konfekcja, miła dla oka i ucha, obojętna dla ducha.
UL – Urszula Lipińska [5]
Istny emocjonalny szantaż. Wszyscy bohaterowie są bez skazy – spokojni, pokorni, dobroduszni, potrafiący wybaczać. Nie lubić tych dobrotliwców, grających na wiolonczeli w środku pola unosząc rozmarzone oczęta ku niebu, to jak otwarcie przyznać się do cynizmu i braku wrażliwości. Ale jak tu inaczej, kiedy fabułę o mądrości przeciętnej powieści Paulo Coehlo reżyser opowiada z uniesieniem poezji z najwyższej półki? I jak coś tak przewidywalnego emocjonalnie, fabularnie i formalnie wygrało w oscarowym wyścigu z „Revanche”, „Baader-Meinhof” i „Walcem z Baszirem”? Nie dość, że w Akademii muszą siedzieć sami konserwatywni emeryci, to na dodatek wszyscy ślepi.
MO – Michał Oleszczyk [6]
Sentymentalizm przeplata się z wariackim poczuciem humoru (odkrycie penisa na kobiecych zwłokach, zażeranie się kurczakiem, instruktażowe wideo dla grabarzy, etc.). Równowaga nigdy nie zostaje osiągnięta, film jest za długi i chwilami ogląda się go jak zlepek kulminacji z telewizyjnego (i znacznie lepszego) „Sześć stóp pod ziemią” na ten sam temat. Niemniej jakiś dziwny talent w tym wszystkim jest; oglądałem z zaciekawieniem, nawet jeśli często towarzyszyła mu irytacja.
KW – Konrad Wągrowski [7]
Coehlizm? Być może, ale jednak bardzo ładnie ujęty i wcale nie taki błahy, jak by to się mogło wydawać. Ogromną siłą „Pożegnań” są liczne sekwencje pogrzebów. Sceny ubierania zwłok, nakładania makijażu, nadawania twarzy wyrazu piękna i spokoju są po prostu śliczne, poruszające i wcale nie takie oczywiste. Bardzo ciekawie pokazywane są owe ceremonie przez Takitę – niezwykle pięknie od strony wizualnej, ale też nie bez elementów czarnego humoru czy – z drugiej strony – szczerego wzruszenia. W efekcie udaje się dotrzeć do widza, który po prostu musi sam sobie zadać pytanie o własny stosunek do śmierci.
Japońska elegancja i powściągliwość w słodko-gorzkiej opowieści o muzyku, który zostaje mistrzem ceremonii pogrzebowych. Środki stylistyczne współgrają z tonem filmu. Jak mówi jeden z bohaterów filmu: „to takie dobre, że aż siebie nienawidzę”.