Zabiłem moją matkę
(J'ai tué ma mère)
Xavier Dolan
‹Zabiłem moją matkę›
Opis dystrybutora
Nastoletni Hubert gardzi swoją matką. Dostrzega jedynie jej niegustowne swetry i kiczowate ozdoby. Oprócz irytującej powierzchowności, matka uwielbia manipulować i wzbudzać poczucie winy. Zdezorientowany przez relację przepełnioną miłością i nienawiścią, która coraz bardziej go prześladuje, Hubert zgłębia tajemnice wieku dojrzewania – przeżywa pierwsze artystyczne odkrycia, zakazane doświadczenia homoseksualne, poznaje smak przyjaźni, wykluczenia. Burzliwy związek między matką a synem przeradza się w fascynującą mieszankę dzikiej furii i rozbrajającej czułości.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Filmy – Publicystyka
Filmy – DVD i Blu-Ray
Utwory powiązane
Filmy
BH – Błażej Hrapkowicz [5]
Dolan jest bardzo zdolny, ale w przypadku jego debiutu jakoś nie udziela mi się zachwyt koleżanek i kolegów po fachu. Świadomość języka filmowego rzeczywiście zaskakuje, zważywszy na wiek reżysera. Ale psychologicznie film mocno kuleje – Dolanowi nieźle idzie odpalanie emocjonalnych ładunków wybuchowych, gorzej z preludiami do eksplozji. Bohater dojrzewa, kłóci się z matką i obraża, wrzeszczy i tupie nogą. Ona go nie rozumie, nawet ignoruje. Miłość, nienawiść. I tyle. W „Wyśnionych miłościach” stylistyczny lans ma bardzo konkretne zastosowanie – odtwarza na ekranie namiętne fantazje bohaterów. Tutaj dostajemy tylko modernistyczną narrację o niezrozumianym synu-artyście. Mnie to nie wystarcza.
UL – Urszula Lipińska [7]
Podobno tylko młody filmowiec ma odwagę wydać z siebie krzyk: „To ja! To mój film, mój rodzaj sztuki”. „Zabiłem moją matkę” krzyczy te słowa pięknie, boleśnie i z przejmującą szczerością.
Ładne twarze (w „Wyśnionych miłościach” jeszcze ładniejsze), ładne stroje (w „WM” znów ładniejsze), dobra muzyka (w „WM” lepsza o Dalidę) – wniosek z tego prosty – Dolan się rozwija. Nie urzekł mnie „Wyśnionymi…”, chociaż oba filmy umiejętnie pobudzają zmysły widzów nie tylko dzięki estetycznemu wyczuciu reżysera, ale i znajomością rzemiosła. Solidnie odrobione lekcje sprawiają, że jego debiut jest formalnie dopracowany, ale pozostaje treściowo egzaltowany. Poczekam aż reżyser nieco podrośnie i będzie miał coś do powiedzenia. Lektura, którą pokazuje na ekranie (m.in. Alfred de Musset) pozwala wierzyć, że będzie to wcale niedługo. Dopisek: Urzekła mnie scena przypadkowego coming outu. Serio.