Manderlay
Lars von Trier
‹Manderlay›
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Manderlay |
Dystrybutor | Gutek Film |
Data premiery | 6 stycznia 2006 |
Reżyseria | Lars von Trier |
Zdjęcia | Anthony Dod Mantle |
Scenariusz | Lars von Trier |
Obsada | Bryce Dallas Howard, Isaach De Bankolé, Willem Dafoe, Danny Glover, Lauren Bacall, Jean-Marc Barr, Jeremy Davies, Zeljko Ivanek, Udo Kier, Chloë Sevigny, John Hurt |
Rok produkcji | 2005 |
Kraj produkcji | Dania, Francja, Holandia, Niemcy, Szwecja, USA |
Czas trwania | 139 min |
WWW | Strona |
Gatunek | dramat |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Manderlay to nazwa posiadłości, na którą natykają się Grace i jej ojciec po odejściu z Dogville. To miejsce, gdzie niewolnictwo nie zostało jeszcze zniesione, i gdzie Grace kontynuować będzie swoją podróż, by stać się kobietą i człowiekiem.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Filmy – Publicystyka
Utwory powiązane
‹Kocham kino›
–
Theo Angelopoulos,
Olivier Assayas,
Bille August,
Jane Campion,
Youssef Chahine,
Kaige Chen,
Michael Cimino,
Ethan Coen,
Joel Coen,
David Cronenberg,
Jean-Pierre Dardenne,
Luc Dardenne,
Manoel de Oliveira,
Raymond Depardon,
Atom Egoyan,
Amos Gitai,
Alejandro González Iñárritu,
Hsiao-hsien Hou,
Aki Kaurismäki,
Abbas Kiarostami,
Takeshi Kitano,
Andriej Konczałowski,
Claude Lelouch,
Ken Loach,
David Lynch,
Nanni Moretti,
Roman Polański,
Raoul Ruiz,
Walter Salles,
Elia Suleiman,
Ming-liang Tsai,
Gus Van Sant,
Lars von Trier,
Wim Wenders,
Kar Wai Wong,
Yimou Zhang
Nieco słabsze od „Dogville”, bo bez żadnych niespodzianek: znów ta sama forma, podobnie rozłożone akcenty i zwroty akcji, znów frazesy o ludzkiej naturze. Ale też znów wciągająca z każdą minutą bardziej opowieść. Oczko w górę za zdjęciowy kolaż w finale.
WO – Wojciech Orliński [10]
Lepsze od Dogville. Von Trier doskonale zmiksował proporcje między sarkazmem, symbolizowanym tutaj m.in. przez postać ojca głównej bohaterki (lepszy niż w Dogville - teraz gra go Dafoe, ma też więcej do powiedzenia i zagrania) oraz narratora, tym razem z jawną złośliwością komentującego poczynania Grace. Ale też idealizm Grace, z którym przecież sympatyzujemy (i niewątpliwie, mimo sarkazmu, sympatyzuje z nim von Trier), jest tu jakby dużo pełniejszy niż przedtem. W "Dogville" Grace była tylko rozkapryszoną córeczką tatusia, tutaj... jest rozkapryszoną córeczką tatusia z wyrazistymi poglądami. Wszystko razem jest świetną metaforą poprawiania świata jako syzyfowej pracy - nie ma szans się udać, ale nie wynika z tego konieczność zaniechania.
KS – Kamila Sławińska [3]
Niech mi nikt nie próbuje wmawiać, że to tylko taka sztuczka, metafora-srora, a tak w ogóle to Lars w żartował, tylko ja jestem za głupia, żeby się załapać w jego poczuciu humoru. Wiem, co widziałam: widziałam żałosny rasistowski knot, który zniża się do poziomu takiej samej bigoterii, jaką rzekomo krytykuje. Z Manderley płynie z niego jasne przesłanie: czarni ludzie nie są zdolni do korzystania z wolności, a wysiłki białych matołów na nic się zdadzą, bo w Ameryce i tak panuje nieuleczalny rasizm - Lars widział o tym duński dokument, to wie. Nie ma tu już nic z tego uniwersalizmu, który poruszał w Dogville i kazał myśleć o miejscu akcji jako o - parafrazując Jarry’ego - „Ameryce, czyli nigdzie”. Lars chciał przede wszystkim dowalić Jankesom (to ostatnio modne) - i to widać, zwłaszcza, że głupio i prymitywnie się do tego zabrał. Nie potrafię wprost wyrazić swojego oburzenia nad pustotą i mizerią intelektualną tego utworu - może więc z litości dodam tylko, że Bryce Dallas Howard i Willem robią dużo lepsze wrażenie niż Kidman i Caan w poprzedniej odsłonie. Szkoda tylko, że ich - i pozostałych aktorów - znakomita robota zmarnuje się w takim gównie.
KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [4]
Od wzniosłości do śmieszności tylko jeden krok. Od "Dogville"... Szkoda, że von Trier sądził, że drugi raz to samo będzie równie świeże. Nie jest. A i sama myśl i historia znacznie biedniejsza, nudniejsza i łopatologiczniejsza. Szkoda.
KW – Konrad Wągrowski [5]
Niestety, rozczarowanie. Mam wrażenie, że von Trier po prostu uważa, że nie musi się starać o widza, bo jest artystą, a nie rzemieślnikiem. A szkoda, bo po paru poprawkach film z pewnością byłby lepszy. Pierwsza część nuży - monotonna narracja, monotonny głos Bryce Dallas Howard, całość aż prosi się o wykonanie kilku montażowych cięć. A bez tego film, choć jest od "Dogville" krótszy, wydaje się dużo dłuższy. W drugiej połowie film łapie jednak tempo i zaczyna interesować widza. Mamy konkretne problemy, konkretne, zahaczające o Frommowską "Ucieczkę od wolności" tematy. Niby nic odkrywczego, ale wyłożone dobitnie i nawet z humorem. Cóż z tego, skoro w ostatniej scenie von Trier ucieka od uniwersalnego, ogólnoludzkiego przesłania na rzecz prymitywnej konstatacji w stylu "a u was biją Murzynów". Forma jest skopiowana z "Dogville", nie jest żadnym odkryciem, więc nie może zamaskować niedoróbek. Ale nie oszukujmy się - i bez tego film angażuje emocjonalnie o kilka poziomów niżej niż "Dogville".