Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Polemika: eXistenZ - otwarta przestrzeń
[ - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Zamieszczamy nadesłaną do redakcji polemikę z recenzją Jarosława Loretza z filmu „Existenz”, opublikowanej w 8 numerze „Framzety”.

Jarosław Różyński

Polemika: eXistenZ - otwarta przestrzeń
[ - recenzja]

Zamieszczamy nadesłaną do redakcji polemikę z recenzją Jarosława Loretza z filmu „Existenz”, opublikowanej w 8 numerze „Framzety”.
Jednym z głównych powodów napisania tego tekstu były recenzje, które przeczytałem w różnego rodzaju czasopismach, również tych w sieci. Sprawa, która od razu zwróciła moją uwagę nie daję mi po prostu spać po nocach, ale po kolei…
Zacznijmy od tego, że eXistenZ nie jest filmem akcji. Po prostu! Porównywanie tej produkcji z Matrix’em jest bez sensu. Matrix niewątpliwie jest filmem przede wszystkim widowiskowym, gdzie ogromny nacisk położono na efekty specjalne. Tytułowy film zaś posiada wbrew pozorom bardzo wiele walorów hmm… nazwijmy to „filozoficzno-przypuszczalnych”.
Pierwsza różnica to wróg i rzeczywistość. Neo toczy walkę w rzeczywistości wirtualnej zamkniętej. Tam wiadomo, że aby wejść do sieci, trzeba się podłączyć, a żeby z niej wyjść trzeba dobiec do telefonu. Macierz można zniszczyć i tyle. W eXistenZ sprawa wygląda trochę inaczej. Ludzie zatracili to poczucie. Nie wiedzą już, czy znajdują się wewnątrz wirtualnego świata czy już nie. I to jest wątek prowadzący filmu. Przecież w kulminacyjnym punkcie pada właśnie takie pytanie : czy my nadal jesteśmy w grze ? („No, no, no… don’t kill me! Are we still inside a game?”). Ktoś otworzył przed ludźmi furtkę, przez którą wyleciała połowa naszego świata. Film jest pełen paradoksów – np. ludziom wydaje się, że musza grać, żeby dowiedzieć się o co w tej grze chodzi. A tak naprawdę w całym filmie pada jedno zdanie, które wyjaśnia o co chodzi, ale nie nam, ludziom, bynajmniej. Cała sztuczka polega na tym, że małe stworki dzięki którym można korzystać z tych niby gier są niczym innym jak pasożytami, które bez człowieka umierają. Więc mamy tutaj kolejny kontrast z filmem Matrix. Obcy to nie zawsze maszyny prujące laserem, przed którymi człowiek chowa się w ruinach, ale czasem zwykłe małe „byle co”, które jednym kopnięciem można zmieść z powierzchni ziemi, ale… no właśnie, bez niego świat nie jest już taki kolorowy. Czasem od czegoś jesteśmy uzależnieni. Te pad’y są utożsamione z narkotykiem i największym uzależnieniem jakiego tylko mógłby zapragnąć człowiek. Nikt już nawet nie uprawia narciarstwa – bo po co, skoro można uzyskać lepsze efekty będąc z naszym pomrukującym przyjacielem.
Druga sprawa to efekty specjalne. Podajmy jako przykład np. zmutowaną jaszczurkę. Dlaczego niepotrzebna? Przecież ona jest symbolem. Tutaj pojawia się także inna sprawa. Film nie jest typowym dziełem gdzie sytuacja „akcja – skutek” jest widziana na pierwszy rzut oka. Czasem trzeba się po prostu zastanowić, dlaczego dzieje się tak, a nie inaczej. Wirtualna rzeczywistość jest niby nieograniczona w możliwościach jej kreowania, czego przykładem jest właśnie ta mała, dziwaczna jaszczurka. Ludzie mogliby sobie wymyślić najbardziej abstrakcyjne rzeczy – począwszy od bycia bogiem czy gwiazdą filmową, a skończywszy na Stalinie czy kimś innym. A co robią zamiast tego? Zaczynają popadać w paranoję, w której głównym tematem jest… dążenie ludzi wokół do unicestwienia nas samych. Każdy zastanawia się czy nie jest przypadkiem celem. Czy świat nie kręci się wokół niego.. a tu nic. Ginie kelner w restauracji i na wyjaśnienie, że facet pomylił się w zamówieniu wszyscy reagują uśmiechem i wracają do swojego… domina. Nic dodać nic ująć.
Najtrafniejsze określenie dla tego dzieła to – dziwne. Uważam, że warto je obejrzeć, ale nie ze względu na efekty specjalne, czy szybką akcję. Film ma w sobie coś, co powoduje, że po jego obejrzeniu dochodzi się do wniosku, że zrozumieliśmy zaledwie ćwiartkę jego treści. Zaczynasz się zastanawiać i oglądasz jeszcze raz. Przypuszczam, że przede wszystkim taki efekt autor chciał osiągnąć, mieszając niektóre sytuacje aż nadto.
Nie mogę powiedzieć, że film mi się strasznie podobał. Uznałem go po prostu za ciekawy i godny uwagi jako… ewenement. W wolnych chwilach, pomiędzy kolejnymi filmami o kolejnych bohaterach ratujących świat, warto się pokusić o małą odmianę.
koniec
1 października 2000

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

East Side Story: Hagiografia „biznesmena”
Sebastian Chosiński

2 VI 2024

To wydaje się wręcz nieprawdopodobne. Powiązany z uznawanym za sektę moskiewskim Instytutem Norbekowa tadżycki „biznesmen” Saidmurod Dawłatow postanowił, że powinien zostać nakręcony na jego temat film, w którym on sam zaistnieje jako współczesny „święty biznesu”. Wynajął ekipę (w tym reżysera Muhiddina Muzaffara), zapłacił aktorom (w tym Azizowi Bejszenalijewowi) – i tak narodził się biograficzny „Jeden na milion”.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Co ta wojna z nami zrobiła!
Sebastian Chosiński

29 V 2024

Weterani wojny afgańskiej, choć oficjalnie otaczani szacunkiem władz, tak naprawdę pozostawiani byli sami sobie. Niechciani bohaterowie nikomu tak naprawdę niepotrzebnego konfliktu. Wielu z nich schodziło na złą drogę; inni, bsliscy upadku psychicznego, starali się mimo wszystko ratować honor żołnierza. O takich ludziach opowiada Jurij Sabitow w uzbeckim dramacie kryminalnym „Spaleni słońcem Kandaharu”.

więcej »

East Side Story: Na końcu czai się Śmierć
Sebastian Chosiński

26 V 2024

O mocy „Siły charakteru” Raszyda Malikowa decydują dwie kreacje cenionych uzbeckich aktorów – Karima Mirchadijewa oraz Sejdułły Mołdachanowa. Ten pierwszy wciela się w weterana wojny afgańskiej, który dowiadując się o nadchodzącej śmierci, postanawia zakończyć sprawy od lat nie dające mu spokoju. Ten drugi, przyjaciel z armii, jest jego największym wyrzutem sumienia.

więcej »

Polecamy

Zimny doping

Z filmu wyjęte:

Zimny doping
— Jarosław Loretz

Ryba z wkładką
— Jarosław Loretz

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Styczeń 2016
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek

Esensja ogląda: Listopad 2014 (1)
— Sebastian Chosiński, Karolina Ćwiek-Rogalska, Jarosław Loretz, Jarosław Robak

Co nam w kinie gra: Mapy gwiazd
— Marta Bałaga, Urszula Lipińska, Kamil Witek

5. American Film Festival: relacja
— Kamil Witek

30. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień 1
— Urszula Lipińska, Karolina Ćwiek-Rogalska

Cannes 2014: Hollywood Babylon
— Marta Bałaga

Nie wszystko, co chcielibyście wiedzieć o pewnej metodzie
— Tomasz Markiewka

To nie jest kolejna recenzja...
— Bartosz Sztybor

Kompleks Pająka
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.