Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Terje Rypdal
‹Conspiracy›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułConspiracy
Wykonawca / KompozytorTerje Rypdal
Data wydania11 września 2020
Wydawca ECM Records
NośnikCD
Czas trwania35:02
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Terje Rypdal, Ståle Storløkken, Endre Hareide Hallre, Pål Thowsen
Utwory
CD1
1) As If the Ghost… Was Me!?05:43
2) What Was I Thinking05:36
3) Conspiracy06:10
4) By His Lonesome06:54
5) Baby Beautiful08:01
6) Dawn02:38
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: W konspiracji z Terjem
[Terje Rypdal „Conspiracy” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Terje Rypdal to jeden z najbardziej zasłużonych gitarzystów nie tylko dla skandynawskiego, ale i światowego jazzu. Od lat związany jest kontraktem z monachijską wytwórnią ECM Records, dla której, choć ostatnio coraz rzadziej, nagrywa kolejne doskonałe albumy. „Conspiracy” będzie w stanie zachwycić zarówno wielbicieli melancholijnego jazz-rocka, jak i wysmakowanego progresu w stylu Steve’a Hacketta bądź Andy’ego Latimera.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: W konspiracji z Terjem
[Terje Rypdal „Conspiracy” - recenzja]

Terje Rypdal to jeden z najbardziej zasłużonych gitarzystów nie tylko dla skandynawskiego, ale i światowego jazzu. Od lat związany jest kontraktem z monachijską wytwórnią ECM Records, dla której, choć ostatnio coraz rzadziej, nagrywa kolejne doskonałe albumy. „Conspiracy” będzie w stanie zachwycić zarówno wielbicieli melancholijnego jazz-rocka, jak i wysmakowanego progresu w stylu Steve’a Hacketta bądź Andy’ego Latimera.

Terje Rypdal
‹Conspiracy›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułConspiracy
Wykonawca / KompozytorTerje Rypdal
Data wydania11 września 2020
Wydawca ECM Records
NośnikCD
Czas trwania35:02
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Terje Rypdal, Ståle Storløkken, Endre Hareide Hallre, Pål Thowsen
Utwory
CD1
1) As If the Ghost… Was Me!?05:43
2) What Was I Thinking05:36
3) Conspiracy06:10
4) By His Lonesome06:54
5) Baby Beautiful08:01
6) Dawn02:38
Wyszukaj / Kup
Karierę zaczynał wcześnie. Nawet bardzo wcześnie. Miał zaledwie czternaście lat, gdy został gitarzystą (i okazjonalnie organistą) działającej w Oslo folkowo-rockowej formacji The Vanguards. Z nią właśnie nagrał w latach 60. ubiegłego wieku pierwsze single i longplaye. Potem przeniósł się na dwa lata (1967-1969) do łączącej psychodelię z jazz-rockiem grupy The Dream, za sprawą której zbliżył się do muzyków tworzących norweskie środowisko jazzowe. Jako dwudziestojednolatek nagrał pierwszy solowy, sygnowany własnym imieniem i nazwiskiem album – „Bleak House” (1968), w realizacji którego wspomogli go artyści tej miary, co trębacz Jon Christensen i saksofonista (oraz flecista) Jan Garbarek. Z Garbarkiem tak bardzo przypadli sobie do gustu, że przez kolejne trzy lata (do 1972 roku) Terje Rypdal był etatowym gitarzystą w jego Kwartecie i Kwintecie. Z uwagi na bliższe rockowi początki kariery artystycznej, czego w późniejszych latach wcale się nie wypierał, muzyka Rypdala zawsze przekraczała granice gatunkowe (od fusion, poprzez free jazz, do neoklasycyzmu).
Z czasem muzyk rodem z Oslo stał się jednym z najznamienitszych przedstawicieli nordic-jazzu, w którego twórczości nigdy nie brakowało nawiązań do muzyki rockowej (w tym również progresywnej). Na jego talencie natychmiast poznał się legendarny Manfred Eicher, założyciel kultowej monachijskiej wytwórni płytowej ECM Records, który już w 1971 roku podpisał profesjonalny kontrakt z zaledwie dwudziestoczteroletnim artystą. Kontrakt, który… obowiązuje do dzisiaj. W tym czasie – w różnych konstelacjach – dla firmy Eichera Terje nagrał dwadzieścia dziewięć płyt z premierowym materiałem (między innymi fantastyczną „Crime Scene” sprzed dekady). W tym również tę najnowszą – „Conspiracy”, która do sklepów trafiła w poprzednim tygodniu, siedem lat po poprzedniczce („Melodic Warrior”). W porównaniu z oboma wspomnianymi wcześniej krążkami najnowszy oznacza powrót do kameralnego grania. W ulubionej przez gitarzystę konstelacji czteroosobowej.
W 2017 roku Rypdal świętował siedemdziesięciolecie urodzin; zagrał wtedy cykl koncertów, podczas których na scenie towarzyszyli mu: klawiszowiec Ståle Storløkken (znany ze współpracy z Møster!, Motorpsycho, Reflections in Cosmo, Humcrush oraz Krokofant), basista Nikolai Hængsle Eilertsen (z Elephant9), jak również perkusista Pål Thowsen, którego znajomość z Rypdalem datuje się już od połowy lat 70. (i płyty „No Time for Time”). W czasie tych występów Terje nie tylko przypominał swoje najlepsze kompozycje sprzed lat, ale ogrywał także zupełnie nowy materiał, który następnie – w lutym 2019 roku – zarejestrowany został w studiu Rainbow w Oslo z myślą o nowym wydawnictwie. Różnica była jednak taka, że mającego inne zobowiązania Eilertsena zastąpił będący dopiero u progu kariery Endre Hareide Hallre.
Materiał dość długo czekał na obróbkę – zmiksowano go dopiero po jedenastu miesiącach (w styczniu tego roku), a upubliczniono po ośmiu kolejnych. To ostatnie zapewne zostało spowodowane, przynajmniej częściowo, ogólnoeuropejskim lockdownem wywołanym pandemią koronawirusa. Najważniejsze jednak, że płyta wreszcie się ukazała i że zawiera przepiękną muzykę, która powinna – bez najmniejszych wątpliwości – usatysfakcjonować wielbicieli norweskiego gitarzysty. Jeżeli jest rzecz, na którą mogliby oni psioczyć, to jedynie na fakt, że „Conspiracy” zawiera tylko sześć kompozycji, które trwają… trzydzieści pięć minut. Ale jakie to są minuty! Na tym albumie nie ma ani jednego słabszego utworu. Ani jednego niepotrzebnego dźwięku. Są za to, choć stonowane, olbrzymie emocje i niepowtarzalny nastrój, charakterystyczny dla artystów jazzowych rodem z północy kontynentu (vide Nils Petter Molvær, Jan Garbarek, Martin Küchen czy Trespass Trio). Z jednej strony więc Rypdal nie zaskakuje niczym nowym, ale z drugiej – oferuje swoim fanom dokładnie to, na co z wytęsknieniem od dłuższego czasu czekali.
Już numer otwierający, „As If the Ghost… Was Me!?”, idealnie wprowadza w nastrój albumu. Począwszy od pierwszych dźwięków leniwie snującej się gitary, aż do końcowego wyciszenia. Terje donikąd się nie spieszy, każdemu tonowi daje odpowiednio wybrzmieć, a ich powłóczystość przywodzi na myśl najznaczniejsze dokonania mistrzów progresywnej gitary (jak Steve Hackett czy Andy Latimer). Za tło służą natomiast „rozmyte” syntezatory oraz nadzwyczaj subtelna sekcja rytmiczna, którą tym łatwiej docenić, iż w paru momentach Endre Hareide Hallre wybija się na plan pierwszy, ocieplając swym basem przenikniętą skandynawskim chłodem gitarę. W podobnym kierunku kwartet podąża w posępnym „What Was I Thinking”, który – słuchany z zamkniętymi powiekami – wywołuje wrażenie, jakbyśmy dryfowali osamotnieni w kosmicznej pustce. Z każdą sekundą coraz dalej oddalamy się od Ziemi, co sprawia, że narasta w nas poczucie izolacji i odrzucenia. Oczywiście, to bardzo sugestywny odbiór tej muzyki – każdy może poczuć co innego, tym bardziej że tytuł pozostawia duże pole do interpretacji.
W tytułowym „Conspiracy” Rypdal przypomina sobie o swoich rockowych początkach. Nie oznacza to jednak, że nagle podkręca tempo i zamienia się w Ritchiego Blackmore’a czy Tony’ego Iommiego. To rock wciąż bardzo stonowany, o progresywnych korzeniach. Pełnej rozmachu i emocjonalnej intensywności partii gitary towarzyszy zaś organowa improwizacja Stålego Storløkkena. „By His Lonesome” zaskakuje zaś wycofaniem się gitarzysty na daleki plan. Tej kompozycji ton nadają syntezatory i ponownie wybijający się z tła bas. Jak więc widać, Terje należy do tych liderów, którzy potrafią docenić towarzyszących mu muzyków i zejść na bok, aby zrobić im więcej miejsca. W „Baby Beautiful” Rypdal powraca, lecz także nie od razu; ponownie najpierw daje się „wygrać” Storløkkenowi (ach te organy!), Hareide Hallremu i Thowsenowi, by w finale podsumować całość urzekająco piękną solówką. Tę niepokojącą, a miejscami nawet mroczną płytę wieńczy zagrany jedynie na klawiszach „Dawn”. I choć tu także nie uświadczymy zbyt wielu optymistycznych dźwięków, to jednak już sama sugestia, że zbliża się świt – rodzi nadzieję.
koniec
15 września 2020
Skład:
Terje Rypdal – gitara elektryczna
Ståle Storløkken – instrumenty klawiszowe
Endre Hareide Hallre – gitara basowa, gitara basowa bezprogowa
Pål Thowsen – perkusja, instrumenty perkusyjne

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Zimowy lament w cieniu Jupitera
Sebastian Chosiński

17 V 2024

Bywają takie formacje – także w świecie jazzu – które działają od wielu lat, ale niekoniecznie przekłada się to na bogactwo ich dyskografii. Takim właśnie przykładem może być prowadzony przez saksofonistę Johana Jutterströma szwedzki sekstet STHLM svaga, który doczekał się właśnie dopiero drugiej w swoim dorobku płyty – „Plays Carter, Plays Mitchell, Plays Shepp”. W jej tytule nieprzypadkowo pojawiają się nazwiska wielkich mistrzów jazzu.

więcej »

Jazzowe oblicze noise’u i post-rocka
Sebastian Chosiński

16 V 2024

Próchno powoli, ale bardzo konsekwentnie buduje swoją pozycję na undergroundowej scenie. Po świetnie przyjętej ubiegłorocznej pełnowymiarowej płycie „P3” teraz wydaje aneks do niej – EP-kę zatytułowaną „3P”. W nagraniach tych trio zostało wsparte przez gości: duet Wczasy, trio Dynasonic oraz – co ucieszyło mnie najbardziej – jazzowego trębacza Wojciecha Jachnę.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Z Beskidów widać Jukatan, Afrykę i Japonię
Sebastian Chosiński

14 V 2024

Na każdą kolejną płytę jazzowo-folkowego projektu Into the Roots, któremu patronuje trębacz Piotr Damasiewicz (nierzadko, a ostatnimi laty coraz chętniej sięgający także po inne instrumenty), czekam z dużą niecierpliwością. Za każdym razem zastanawia mnie bowiem, co jeszcze nowego można odkryć na eksploatowanym od dawna polu artystycznym. Trzeci album zespołu – „Świtanie” – udowadnia, że jednak można. I to całkiem sporo.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Z tego cyklu

Zimowy lament w cieniu Jupitera
— Sebastian Chosiński

Z Beskidów widać Jukatan, Afrykę i Japonię
— Sebastian Chosiński

W cieniu Purpurowego Słońca
— Sebastian Chosiński

Mroczne zaułki Malmö
— Sebastian Chosiński

Wpływ tykwy na rozwój światowej muzyki
— Sebastian Chosiński

Od smutku do radości
— Sebastian Chosiński

Ente wcielenie Magmy
— Sebastian Chosiński

Oniryczne żałobne misterium
— Sebastian Chosiński

Mityczna rzeka w jaskini lwa
— Sebastian Chosiński

W poszukiwaniu zapomnianej przyszłości
— Sebastian Chosiński

Tegoż twórcy

Esensja słucha: Październik 2011
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Bartosz Makświej, Michał Perzyna

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.