Simpsonowie: Wersja kinowa
(The Simpsons Movie)
David Silverman
‹Simpsonowie: Wersja kinowa›
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Simpsonowie: Wersja kinowa |
Tytuł oryginalny | The Simpsons Movie |
Dystrybutor | CinePix |
Data premiery | 3 sierpnia 2007 |
Reżyseria | David Silverman |
Scenariusz | James L. Brooks, Matt Groening, Al Jean, Ian Maxtone-Graham, George Meyer, David Mirkin, Mike Reiss, Mike Scully, Matt Selman, John Swartzwelder, Jon Vitti |
Muzyka | Hans Zimmer |
Rok produkcji | 2007 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 87 min |
WWW | Strona |
Gatunek | animacja, familijny, komedia |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Homer musi ocalić świat przed katastrofą, którą sam sprowokował. Wszystko zaczyna się od Homera, jego nowej świnki domowej i cieknącej cysterny – kombinacji, która doprowadza do nieszczęścia, jakiego miasto Springfield jeszcze nie doświadczyło. Kiedy Marge jest przerażona horrendalną gafą Homera, do domostwa Simpsonów puka żądny zemsty tłum.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Filmy – Publicystyka
Utwory powiązane
Filmy
Nie wiem, czemu co drugi recenzent tak się ekscytuje tym żartem z Arnoldem – prezydent Schwarzenegger był już przecież w „Człowieku demolce” – a nikt nie pisze o tuzinach genialnych nawiązań, od „Pali się, moja panno” po „Apocalypto”. Wciąż się waham, czy kinowi „Simpsonowie” to najzabawniejsza pełnometrażowa kreskówka ever, ale że są w pierwszej trójce, nie mam żadnych wątpliwości.
WO – Wojciech Orliński [8]
Canal+, wyświetlając serial, z sezonu 3 od razu przeskoczył do 17 i widać jednak pewną różnicę – z subtelnego humoru sytuacyjnego przeszli do wulgarnej dosłowności, która już nie była taka fajna. Widać to też po filmie kinowym – szkoda, że nie powstał paręnaście lat temu. Ale to tylko oznacza, że dam 8, a nie 10 :-)
KS – Kamila Sławińska [8]
Bardzo udana produkcja — chciałoby się rzec, miś na miarę naszych możliwości. Historia jest tak na czasie i tak w duchu oryginalnej serii, jak to tylko możliwe: autorzy scenariusza uwzględnili takie palące amerykańskie problemy jak skażenie środowiska, nielegalna inwigilacja obywateli przez wścibskich federalnych, pijaństwo nieletnich — a nawet widmo prezydentury Arnolda Schwarzeneggera. Simpsonowie są tacy, jakich ich znamy i lubimy: prowincjonalni, hałaśliwi, nieznośni, ale w gruncie rzeczy porządni do szpiku kości, nawet Homer. Jedyne, czego w filmie zabrakło, to simpsonowskiego kota — podejrzewam jednak, że po takim sukcesie to nie ostatni pełnometrażowy występ Pierwszej Dysfunkcjonalnej Rodziny Ameryki, może więc i mój ulubieniec Snowball II doczeka się na swoje pięć minut.
Z dużej chmury średni deszcz. Ostrzyłem sobie zęby na ten film, skutecznie manipulowany opowieściami o latach i mękach tworzenia, o tym, że będzie to dzieło wymuskane i tip-top. A tu znowu taka mała stabilizacja, choć naprawdę miejscami śmieszna. Wszystko ma kształt niedzielnego kina familijnego i wszystkie zmiany i przemiany idą właśnie w tę stronę. Tatuś zły – tatuś dobry, kryzys małżeński – małżeński wzlot, pierwsze miłości, kult małego miasteczka, dorastanie do bohaterstwa. I nawet ostry popkulturowy sos, w którym zanurzony jest serial, w pełnometrażówce jest jakiś mdły. Ogólnie jest zabawa, ale nie na sto fajerek.
KW – Konrad Wągrowski [8]
Cechą charakterystyczną „Simpsonów” jest jednak pewna ich stałość – dlatego od 20 lat Maggie chodzi ze smoczkiem w buzi, Bart i Lisa są młodszymi nastolatkami, a Homer wciąż popełnia te same błędy. Dlatego słusznie raczej twórcy nie robią rewolucji, tylko dają to, do czego przywykliśmy, choć w zdecydowanie większej skali. Z dokładnością oczywiście do uwspółcześnionych aluzji politycznych – tym razem rząd podsłuchuje, a prezydentem jest oczywiście Arnold. Graficznie nic nowego (choć nieco wycyzelowane), fabularnie nic nowego, ale wszystko to, co dobre w serialu, zostaje zachowane i przecież o to chodzi. Przede wszystkim humor – który jest przewyborny. Ulubione postacie drugoplanowe też mają swoje wejścia (a Flanders nawet mocno rozbudowaną rolę), otrzymujemy szereg dowcipnych nawiązań i doskonały występ gościnny Toma Hanksa. W ten sposób oglądamy jedną z lepszych komedii sezonu – i w sumie o to chodzi.
Najzabawniejszy film lata w polskich kinach. Jeśli ktoś nie poznał dysfunkcyjnej rodziny leniwego kłamczucha, opoja i psuja Homera Simpsona, ma szansę zrobić to teraz. I nie pożałuje. Oferta dla widza to: mnóstwo zjadliwego humoru, wiele politycznej niepoprawności, satyra na amerykańską współczesność (taką globalną też), dowcipne dialogi – i jeszcze parę rzeczy, ale trzeba iść do kina. Wielbiciele serialu oczywiście będą narzekać, ale ich prawo – np. w finale Homer staje się bohaterem kina akcji i zbawcą Springfield (do którego zagłady ekologicznej za sprawą swojej ulubionej świnki doprowadził).