Essential Killing
Jerzy Skolimowski
‹Essential Killing›
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Essential Killing |
Dystrybutor | Syrena |
Data premiery | 22 października 2010 |
Reżyseria | Jerzy Skolimowski |
Zdjęcia | Adam Sikora |
Scenariusz | Jerzy Skolimowski, Ewa Piaskowska |
Obsada | Vincent Gallo, Emmanuelle Seigner, Stig Frode Henriksen, Nicolai Cleve Broch, David Price |
Rok produkcji | 2010 |
Kraj produkcji | Irlandia, Norwegia, Polska, Węgry |
Czas trwania | 83 min |
Gatunek | thriller, wojenny |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Nie wiemy, czy jest bojownikiem Al.-Kaidy, czy niewinnym człowiekiem, który znalazł się w niewłaściwym miejscu i w niewłaściwym czasie. Mohamed, złapany przez amerykańskich żołnierzy w Afganistanie, zostaje wywieziony do tajnej bazy w Europie Środkowej. Udaje mu się uciec z transportu. Teraz by przeżyć, nie cofnie się przed najokrutniejszą zbrodnią.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Filmy – Publicystyka
Filmy – Wieści
Utwory powiązane
Filmy
W pierwszej połowie taki ładny, mimo braku dialogów trzymający w napięciu chase movie, a potem wszystko jak krew w piach… tfu, śnieg! Taaa, krew od razu… Toć to SYMBOL! Ale co poeta chciał przez to? Czy kiedyś zdradzi maluczkim? Łaska pańska na białym koniu jeździ…
BH – Błażej Hrapkowicz [5]
Czyste wariactwo: Skolimowski wychodzi od polityki, potem sięga po prymitywizm, a kończy na romantycznej metafizyce. Galopujący z prędkością geparda film nie wytrzymuje tego szpagatu – jest niekonsekwentny, podarty, roztrzepany. Gdy Skolimowski łapie zdyszaną kamerą psychofizyczne doświadczenie Mohammeda, na myśl przychodzą arcydzieła. Kiedy ster przejmują kiczowate figury poetyckie – nie pomoże nawet argument, że to przecież poemat filmowy, więc ma być nierealistyczny i sztuczny (w porządku, ale nie musi być nadęty). Na ratunek mogłaby przybyć ironia, której Skolimowi nigdy nie brakowało, ale – correct me, if I’m wrong – tu jest zakopana głęboko w mazurskich śniegach. I wreszcie – tak chwalony wszem i wobec gest reżysera, który uczynił z domniemanego terrorysty postać niejednoznaczną, jest jednak kontrowersyjny. O bohaterze Gallo wiemy, że wpajano mu nienawiść do Zachodu, ale w atawistycznej walce o przetrwanie raczej mu kibicujemy, a przynajmniej nie potępiamy. Radykał w odideologizowanym darwinizmie nie jest już bojownikiem, łatwiej go zaakceptować – czujemy się bowiem zwolnieni z dociekania jego racji. Choć dałem oczko więcej niż tetryk WO – bliżej mi do jego opinii.
UL – Urszula Lipińska [6]
Przekorny film, ryzykownie balansujący na granicy między “jestem o wszystkim” i „jestem o niczym”. Rys fabuły poprowadzony wygodnie: jak nie ma treści, to po prostu można tam sobie podkładać różne treści. Mocy rażenia jednak temu filmowi odmówić nie można. Skolimowski, nieobliczalny w aranżowaniu niektórych scen, raz po raz zbija z tropu dźwiękiem lub obrazem. Być może podsunął nam właśnie film najbardziej w swym dorobku atakujący zmysły niż intelekt. Pięknie łączy się tu perspektywę mikro z imponującym rozmachem i oddechem kadru, ale wyczuwam, że coś ważnego zawieruszyło się w mazurskim śniegu. Sedno chyba.
MO – Michał Oleszczyk [7]
Radykalny choć niespełniony, eksperyment Skolimowskiego zasługuje na uznanie. Wielkooki wariat Gallo przedziera się przez polskie lasy obrzucany „kurwami” przez miejscowych; ssie wielką pierś niczym chłopiec w „Amarcordzie”; wreszcie spotyka panią Polańską jako głuchoniemą chłopkę i ląduje na białym Wajdowskim koniu. Już za to stężenie szaleństwa biję brawo Skolimowi.
WO – Wojciech Orliński [4]
Kiedy młody krytyk używa sformułowań typu „Radykalny choć niespełniony eksperyment zasługuje na uznanie” to znaczy, że mu się nie podobało. Mi też nie. Film rzeczywiście jest radykalnym, niespełnionym eksperymentem: co by było, gdyby więzień CIA uciekł z ośrodka w Szymanach i grasował w Polsce B? Jednak zgodnie z tym, co o swoim filmie mówi sam Skolimowski, scenariusz powstał w pośpiechu. Unikając pustosłowia młodych krytyków, powiedzmy po prostu, że scenariusz napisano na kolanie. Twórca nie miał pomysłu na na zakończenie tej historii, może liczył na to, że pomysł się pojawi w trakcie pracy. Nie pojawił się. Więc jak zwykle w polskim kinie, pozostało zalepianie dziur w fabule kitem wizualnej symboliki. Polskie kino bardzo by się poprawiło, gdyby do ustawy o kinematografii dopisać prawny zakaz pokazywania białych koni, przewalonych figur Chrystusa, mogił powstańczych i szabel od pradziadka.
KW – Konrad Wągrowski [6]
Podoba mi się bardzo sam koncept – rzucenie człowieka w kompletnie odmienne środowisko (z pustyni w śnieg, z nieznajomością topografii, języka, czegokolwiek) i kazanie mu walczyć w zwierzęcy sposób o przetrwanie. Natomiast nie pytajcie mnie o symbolikę białego konia – tu wysiadłem.
Niechaj nawet scenariusz powstaje w pośpiechu, ale motyw prowadzenia akcji z perspektywy więźnia i jako swego rodzaju paradokumentu uważam za znakomity. Skolimowskiemu udała się sztuka wciągnięcia widza w samo oko cyklonu, czujemy się tak, jakbyśmy to my byli osaczeni.
Kilka scen naprawdę doskonałych. Mieć na celowniku jelenie, którymi Afgańczyk mógłby się pożywić i jednak z powodów religijnych nie strzelić - no pięknie to zostało pokazane. Scena z piersią, mimo że oczywista, to jednak jej realizm także uderza sugestywnością. Ostatnia scena z koniem - no przecież to prawie klasyczni bracia Coen (może trochę na wyrost) - naprawdę uważam, że lepszego zakończenia ten film nie mógł mieć.
Tutaj nie trzeba się niczego transcendentnego doszukiwać, wszystko praktycznie da się wyczytać z filmu. Skolimowski przedstawia alternatywną wizję świata i mimo, że momentami jest ona lekko przesadzona, to bije po oczach kontrast "sielskiej, rodzinnej" atmosfery podczas Świąt Bożego Narodzenia wraz z naszym (anty)bohaterem, który bez skrupułów zabija kolejne osoby (aczkolwiek wykazuje pewne ludzkie odruchy). Ogromny plus za lokacje i retrospekcje głównego (anty)bohatera, które przybliżają nam jego sylwetkę. Mnie film przekonał i z pewnością dałbym co najmniej 7 - 8/10