Dziewczyna z perłą
(Girl with a Pearl Earring)
Peter Webber
‹Dziewczyna z perłą›
Opis dystrybutora
Miasto Delft, Holandia, rok 1665. 17-letnia Griet musi podjąć pracę, by pomóc swojej rodzinie. Jej ojciec stracił w wypadku wzrok. Griet zostaje służącą w domu malarza Johannesa Vermeera i stopniowo zwraca na siebie uwagę swojego pana. Choć dzieli ich wszystko – pochodzenie, wychowanie i wykształcenie – Vermeer odnajduje w Griet pokrewną duszę, która tak jak on ma intuicyjne wyczucie barwy i światła. Odkrywa więc przed nią tajemniczy świat swoich obrazów.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Filmy – DVD i Blu-Ray
Utwory powiązane
Filmy
Pusty, pretensjonalny gniot, bezczelnie udający dzieło z ambicjami. Przepiękne zdjęcia Eduardo Serry nie są niestety w stanie zrekompensować półtoragodzinnej męczarni, jaką bez wątpienia jest śledzenie losów papierowych, bezdusznych postaci i ich wydumanych problemów wyjętych z kiepskiego odcinka „Esmeraldy”. Jeśli ktoś miał (nie)przyjemność obcować z książką Tracy Chevelier, tanim romansidłem na bazie którego powstało to coś, nie powinien być zdziwiony. Stokroć lepiej popatrzeć na sam obraz Johannesa Vermeera, choćby i przez półtorej godziny.
Przepięknie sfilmowany, fascynujący film, któremu bardzo brakuje pointy. W kilkunastu ostatnich minutach fabuła i tak udanie wywoływane podskórne emocje zaczynają się rozmywać. Zamiast głębokiego doznania pozostaje wrażenie "właściwie po co to wszystko". Czegoś tu zabrakło, ale i tak warto zobaczyć – choćby dla zdjęć i kolejnej rewelacyjnej roli Johanssen.
KS – Kamila Sławińska [7]
Nie polecam tym, którzy oczekują od filmu odpowiedzi, dlaczego przez niespełna czterdzieści lat swego życia Johannes Vermeer wyprodukował więcej potomstwa niż obrazów. Polecam za to gorąco tym, którzy docenią niespieszną i niezwykle subtelną opowieść o duchowym związku kobiety i mężczyzny, który nie jest romansem, ale nie jest też przyjaźnią. Poruszająca Scarlett Johanssen po raz kolejny udowadnia, ze pod względem warsztatu aktorskiego jest o dwie klasy wyżej niż większość jej rówieśników. Za to Colin Firth niestety po raz kolejny dowodzi, że nie ma za grosz charyzmy – jego Vermeer jest raczej marudnym mieszczaninem niż wybitnym artystą, całą duszą oddanym swej sztuce. Na szczęście sama sztuka Vermeera znalazła godnego piewcę w osobie Eduardo Serry: dzięki jego genialnej robocie operatorskiej płótna genialnego Holendra ożywają na naszych oczach w całej swojej zapierającej dech w piersiach urodzie. Ostatecznie forma dominuje w filmie nad ulotną treścią – ale wobec niesamowitej urody tej formy trudno mieć o to pretensje.
KW – Konrad Wągrowski [7]
Film dla zmysłu wzroku - ujęcia, z premedytacją wystylizowane na obrazy holenderskich mistrzów, po prostu zapierają dech w piersiach. Poza tym jest to spokojna i niespieszna opowieść sprzed 350 lat, przybliżająca nam to, przed czym teraz nierzadko przechodzimy szybkim krokiem w muzeum. Dydaktycznej roli tego filmu nie można przecenić i piszę to bez żadnej złośliwości. A dodatkową wartością jest zaznaczenie roli erotyki przy powstawaniu z pozoru absolutnie niewinnych dzieł. Po seansie widz, widząc w muzeum nazwisko Vermeer, przystanie, przyjrzy się i zastanowi nad tym co może zobaczyć na obrazie poza wnętrzami i strojami sprzed 350 lat.