Ziemia żywych trupów
(Land of the Dead)
George A. Romero
‹Ziemia żywych trupów›
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Ziemia żywych trupów |
Tytuł oryginalny | Land of the Dead |
Dystrybutor | UIP |
Data premiery | 5 sierpnia 2005 |
Reżyseria | George A. Romero |
Zdjęcia | Mirosław Baszak |
Scenariusz | George A. Romero |
Obsada | Simon Baker, John Leguizamo, Dennis Hopper, Asia Argento, Boyd Banks, Simon Pegg, Tom Savini, David Sparrow, Edgar Wright, Ted Ludzik |
Muzyka | Reinhold Heil, Johnny Klimek |
Rok produkcji | 2005 |
Kraj produkcji | Francja, Kanada, USA |
Czas trwania | 93 min |
WWW | Strona |
Gatunek | groza / horror |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Zombie opanowują świat, a jedyni żywi ludzie przebywają w mieście odgrodzonym od żywych trupów wielkim murem. Na ulicach panuje anarchia, najbogatsi skryli się w wielkim drapaczu chmur. Bohaterami filmu będzie grupa sprzątaczy ulic, która musi udaremnić próbę zdobycia miasta nie tylko przez zombie, ale także inne dziwne stworzenia.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Filmy – Publicystyka
Utwory powiązane
Jest w tym jakaś smutna ironia, że taki Zack Snyder wychowywał się na filmach Romera, a teraz to Romero powinien uczyć się od niego: i jak robić horror, i – co jeszcze bardziej bolesne – jak robić satyrę. Daję 5 punktów z nostalgii za tym, co było, ale w tym miejscu już się z tobą pożegnam, George. Przy następnym filmie nie będzie taryfy ulgowej.
Film wygląda, jak nakręcony kilkanaście lat temu, klimacik wszechobecnej tandety poprzednich dokonań Romero wciąż jest obecny, ale ogląda się z zainteresowaniem. Chyba głównie dzięki fabule, która rozpoczyna się w punkcie, gdzie większość filmów o zombiakach się kończy – świat opanowany przez umarlaków, ale ludzie zorganizowali się i skutecznie się przed nimi bronią. Reszta to już tylko ograne chwyty, płaskie postacie, kiepskie efekty, czyli klasyczny horror klasy C. Do tego nachalne moralizatorstwo Romero. Nie brzmi to zbyt zachęcająco, ale po wszystkich filmach o mordowaniu nastolatków przez różne monstra, które zalewają nasze kina, ogląda się całkiem przyjemnie.
WO – Wojciech Orliński [4]
W dawnych dobrych czasach Romero po prostu robił filmy odrzucane przez snobów, że niby to tylko taka głupia rozrywka. W tamtych filmach było jednak mnóstwo mądrych metafor społeczeństwa konsumpcyjnego, zrodziło się z nich nawet określenie "shopping mall zombie" i tak dalej. Doceniony Romero zrobił wreszcie film specjalnie przykrojony dla snobów, w którym nie ma już metafor, jest tekst czarno na białym, że niby patrzcie, tutaj alegoria George'a Busha, tam znowu alegoria rasizmu, a tutaj znowuż alegoria wielkomiejskiej alienacji. I teraz dopiero film zrobił się naprawdę głupi, bo co innego delikatna metafora, co innego chamska aluzja jak w kabarecie z lat 80.
KS – Kamila Sławińska [8]
Oto jest zombie na miarę naszych możliwości... to znaczy: naszych czasów! Znakomita kontynuacja kultowej serii; ba! może nawet najlepszy film z czterech. Znakomita historia, pełna charakterystycznych dla Romero smaczków, należących do sfery publicystyki społecznej raczej niż horroru (niech mi ktoś powie, że zaczarowane fajerwerkami zombie to nie dzisiejsi Amerykanie!), świetne postacie – a nade wszystko klimat i trzymająca w napięciu fabuła, która sprawia, że łykamy z ochotą wcale nie łatwe i przyjemne przesłanie tego filmu. Najbardziej ujęło mnie, że w tej odsłonie cyklu o nieumarłych bardziej niż kiedykolwiek widać, że to nie oni są czarnymi charakterami: cały chaos i zło świata, w którym przyszło im żyć, jedni żywi zawdzięczają drugim.
Absolutnie niepotrzebny film. Romero po dwudziestu latach nieobecności krytykuje coś, o czym wydaje się nie mieć pojęcia. Przespał dwie dekady w swojej zapyziałej Pensylwanii i przeoczył trwające przez ten czas przemiany społeczne. Nagle wyskakuje jak Filip z konopii, by przywalić korporacyjnemu zniewoleniu Ameryki i współczuć wykluczonej biedocie. Dodatkowo myśli, że sadzając na dyrektorskim fotelu legendarnego "easy ridera", zawstydzi wszystkich ex-buntowników ubranych w domowe kapciochy. Ale ci dawni buntownicy albo nie żyją, albo mają Romera głęboko w dupie. Oni wiedzą, że bunt był zwykłą modą, a każda moda kiedyś się kończy. I chociaż moda na zombie na nowo rozkwita, to nie ma w niej już miejsca dla Romero.
KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [3]
Bieda. Fabularnie i obrazkowo bieda. A od strony ideologicznej nad filmem powinna natychmiast wziąć patronat Al-Kaida. I SLD też. Bo nie chce Wam spojlerować puenty, ale ostatnia wypowiedź głównego bohatera rzuca widzem o ścianę. I śmiejesz się, śmiejesz, a potem jak pomyślisz, że Romero tak serio, to już ci nie jest do śmiechu.