Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

George A. Romero
‹Ziemia żywych trupów›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZiemia żywych trupów
Tytuł oryginalnyLand of the Dead
Dystrybutor UIP
Data premiery5 sierpnia 2005
ReżyseriaGeorge A. Romero
ZdjęciaMirosław Baszak
Scenariusz
ObsadaSimon Baker, John Leguizamo, Dennis Hopper, Asia Argento, Boyd Banks, Simon Pegg, Tom Savini, David Sparrow, Edgar Wright, Ted Ludzik
MuzykaReinhold Heil, Johnny Klimek
Rok produkcji2005
Kraj produkcjiFrancja, Kanada, USA
Czas trwania93 min
WWW
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Samoa rządzi
[George A. Romero „Ziemia żywych trupów” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
George A. Romero, zrzucony ze stołka guru zombiactwa, podjął rękawicę ciśniętą przez „Świt żywych trupów” i nakręcił odpowiedź – „Ziemię żywych trupów”. Pozostaje jednak sprawą dyskusyjną, czy udało mu się wybrnąć z tego pojedynku z tarczą, czy może jednak na tarczy.

Jarosław Loretz

Samoa rządzi
[George A. Romero „Ziemia żywych trupów” - recenzja]

George A. Romero, zrzucony ze stołka guru zombiactwa, podjął rękawicę ciśniętą przez „Świt żywych trupów” i nakręcił odpowiedź – „Ziemię żywych trupów”. Pozostaje jednak sprawą dyskusyjną, czy udało mu się wybrnąć z tego pojedynku z tarczą, czy może jednak na tarczy.

George A. Romero
‹Ziemia żywych trupów›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZiemia żywych trupów
Tytuł oryginalnyLand of the Dead
Dystrybutor UIP
Data premiery5 sierpnia 2005
ReżyseriaGeorge A. Romero
ZdjęciaMirosław Baszak
Scenariusz
ObsadaSimon Baker, John Leguizamo, Dennis Hopper, Asia Argento, Boyd Banks, Simon Pegg, Tom Savini, David Sparrow, Edgar Wright, Ted Ludzik
MuzykaReinhold Heil, Johnny Klimek
Rok produkcji2005
Kraj produkcjiFrancja, Kanada, USA
Czas trwania93 min
WWW
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Wszyscy wiedzą, że ojcem klasycznego filmowego zombie (znaczy się stękającego pana o nadgniłej twarzy, chodzącego lunatycznym krokiem) jest George A. Romero. Zadowolony z pozycji guru jednego z odłamów horroru okazywał co pewien czas fanom swoją łaskę, robiąc kolejne, na ogół niezbyt już oryginalne, obrazy o żywych trupach. Sielanka pewnie trwałaby jeszcze długo, gdyby nie „Świt żywych trupów” i „28 dni później” – w jednej chwili zepsuły one samozadowolenie guru, gdyż pokazały, że można jeszcze coś nowego w materii chodzących umarłych powiedzieć. Mistrz posuwistego kroku poczuł się zagrożony, więc postanowił dać neofitom odpór nowym filmem, który będzie jeszcze bardziej oryginalny, jeszcze bardziej krwawy i po prostu będzie wciskał w fotel. Tak oto światło dzienne ujrzała „Ziemia żywych trupów”, film dość dobry, jednak logicznie dziurawy i miejscami zdecydowanie wysilony.
„Ziemia…” formalnie zaczyna się w tym momencie, do którego wszelakie produkcje o zombiakach najczęściej nawet nie docierały – w chwili schyłku ludzkości. Tylko „Świt żywych trupów” pozwolił sobie na sugestię, że zaraza jest nie do opanowania. W pozostałych obrazach, w ten czy inny sposób, martwa śmierć była pokonywana – naturalnie nie do końca, by mieć możność powrotu w następnej odsłonie dramatu (mówiąc „dramat” mam na myśli poziom realizacyjny takich kontynuacji, a także odczucia widzów). U Romero natomiast nie ma pokazanego początku zarazy ani jej przyczyny. Jest to rzeczywiście pewien postęp, na tyle jednak niewielki, że można go uznać za ciekawy pomysł, ale z pewnością nie za nowy kierunek w kinie grozy. To po prostu przeszczep idei z filmów postapokaliptycznych, gdzie garstka ocalałych, zdrowych na ciele i umyśle ludzi broni się przed zmutowaną fauną, florą, popromiennymi bachorami, czy bandami pazernych motocyklistów. Trzeba jednak przyznać, że w horrorze zjawisko takie – pokazanie świata po zagładzie – nie jest najczęstsze („28 dni później” serwował podobną opcję, jednak nie do końca – ci, którzy oglądali film, wiedzą na pewno, o co mi chodzi) i jako takie jest na pewno interesującą odmianą.
Naturalnie świat po zagładzie nie był jedynym novum w „Ziemi…”. Drugą świeżynką okazał się myślący zombie. Pomijając kwestię zasadności tworzenia takiej hybrydy i stawiania na głowie całej koncepcji zombie (chodzące trupy są martwe i przerażają właśnie dlatego, że chodzą; myślenie implikuje stan życia, a żywe zombie to nie zombie, a po prostu brzydki człowiek upośledzony motorycznie), był to chybiony, bardzo hollywoodzki w realizacji, pomysł. Otóż inteligencja objawia się u jednego tylko trupa (dlaczego? Czyżby ten akurat był nie do końca martwy?), który to lamentuje nad głupotą swych współbraci i stara się ich nauczyć pożytecznych rzeczy (np. używania narzędzi), i który szlocha i załamuje ręce nad śmiercią każdego ze swoich kamratów. W niektórych momentach (choćby w tym bezczelnie „moralizującym” pod koniec filmu) odnosi się nawet silne wrażenie, że wątek „mądrego” zombie jest tutaj wstawiony wyłącznie po to, by pokazać, jak rasistowskie jest podejście żywych ludzi, potępiających w czambuł trupy bez próby zrozumienia ich. Bo przecież one też są ludźmi (tyle że nieżywymi) i też czują się bardzo zagubione w nowej rzeczywistości, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Dzięki takiemu postawieniu sprawy cała oryginalność filmu bierze w łeb, budząc raczej niechęć wobec ewidentnej, hollywoodzkiej kliszy fabularnej niż zadowolenie z nowej koncepcji człapiących umarłych.
Również amerykańskiej manierze filmowej możemy zawdzięczać kliszowatość postaci. Główny bohater bowiem, Riley (Simon Baker, znany z „Czerwonej planety”, czy z remaku drugiego „Kręgu”), jest prawym i uczciwym
'Nadchodzi polski hydraulik' - nowy plakat reklamujący Polskę w krajach Unii Europejskiej
'Nadchodzi polski hydraulik' - nowy plakat reklamujący Polskę w krajach Unii Europejskiej
człowiekiem organizującym dostawy żywności i leków do jednego z ostatnich na Ziemi miast żywych ludzi. Przepełniony dobrem i szlachetnością dba o najnędzniejszych nawet mieszkańców enklawy i bez potrzeby nie zabija zombich. Jego zastępca (John Leguizamo) to drobny, lekkomyślny cwaniaczek, nie pozbawiony jednak honoru. Całym zaś miastem rządzi Kaufman (Dennis Hopper), człowiek do szpiku kości zły, podstępny i chciwy (wynajmuje za ogromne pieniądze mieszkania w luksusowym wieżowcu, resztę ludzi trzymając pod strażą w slumsach), jego służącym zaś jest Murzyn. Do tego dochodzi czuły i opiekuńczy zombie-mądrala. Oczywiście nie muszę mówić jak kończą źli, a jak dobrzy, prawda?
Niezadowolenie potęgują ewidentne usterki logiczne, poczynając od marszu zombich w sytuacji, gdy przywódca przestaje być widoczny, przez funkcjonowanie zombiego z praktycznie odciętą głową (a teoretycznie powinno go zdezaktywować przecięcie stosu pacierzowego), zagadkę funkcjonowania elektrowni (skąd paliwo?), aż po wręcz kretyńską i typową dla schematów z Fabryki Marzeń sprawę wykupu mieszkań w wieżowcu i ogólnej pogoni za dolarami, które na chłopski rozum wartości żadnej już nie mają (bez gwarancji rządowych są kawałkami papieru przydatnymi np. do higieny osobistej) i powinno się je znajdować wręcz pęczkami w opustoszałych bankowych skarbcach. Co jednak robią poszukiwacze dóbr wszelakich, robiący wypady za bezpieczną strefę? Szukają używek, zupełnie nie przejawiając ochoty do znajdowania dolarów, dzięki którym mogliby podnieść sobie standard życia w enklawie. Czemu? Co więcej, dla podkreślenia ZŁEJ natury Kaufmana, jedyną rzeczą, jaką zabiera szykując się do ucieczki z miasta, są walizeczki z dolarami. Być może miała to być w założeniu scena zabawna, ale w świetle „gospodarki” enklawy, teoretycznej inteligencji Kaufmana (z organizacją miasta jakoś sobie poradził), a także braku cywilizacji poza miastem jest niemożebnie wprost głupia.
Szczęśliwie „Ziemia…” nie jest potraktowana zupełnie na poważnie (przynajmniej kwestia zombich), w związku z czym przez znaczną część seansu można się całkiem nieźle bawić, zwłaszcza, kiedy w kadrze pojawia się rosły Samoańczyk. Bardzo interesująco wygląda też przerobiona na czołg ciężarówka z przyczepą, nosząca dumną nazwę „Dead Reckoning” (taki zresztą był roboczy tytuł filmu). Zadowolenie budzi również udźwiękowienie filmu, a także, robione przez Mirosława Baszaka, zdjęcia, choć zastanawia fakt, czemu akcja filmu dzieje się wyłącznie w nocy, bądź w – przeważnie ciemnych – pomieszczeniach. Nie da się jednak ukryć, że film miejscami – mimo całej pomysłowości (np. zombie usiłujący grać na puzonie) i fenomenalnych, miejscami bardzo realistycznych efektów specjalnych – jest zwyczajnie obrzydliwy (do znudzenia pokazywane wyszarpywanie z szyi i korpusu żył i ścięgien, obgryzanie palców jak kurzych udek, rozdzieranie ramion, wyciąganie mózgu przez usta) i nie nadaje się dla widzów o słabszym żołądku.
Reasumując – mimo wielu wad „Ziemia…” jest bardzo sprawnie zrealizowanym, niezbyt mądrym i umiarkowanie oryginalnym horrorem, który potrafi zapewnić więcej, niż minimum rozrywki. Niestety, nie wyszła mu na zdrowie zgodność z amerykańskimi koncepcjami marketingu, bowiem sceny doskonałe plastycznie czy koncepcyjnie przeplatane są pokazami załamującej hollywoodzkiej tandety i kiczu (od początku wiadomo, kto ma zginąć, a kto przeżyć – nie tylko spośród ludzi, ale i spośród zombich, którzy mają swoich trzech, czy czterech bohaterów, co to kulom się nie kłaniają). Gdyby Romero odszedł od wytartych schematów (a było tu kilka scen skomlących wręcz o zmianę scenariusza) i pozwolił sobie na większą swobodę i odstępstwo od kanonów, wyszłoby to filmowi wyłącznie na dobre. A tak – po prostu żal ściska pewne organa.
koniec
11 sierpnia 2005

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 5. Szczerość nie zawsze popłaca
Marcin Mroziuk

29 IV 2024

Brak Maximusa w poprzednim odcinku zostaje nam w znacznym stopniu zrekompensowany, bo teraz możemy obserwować jego perypetie z naprawdę dużym zainteresowaniem. Z kolei sporo do myślenia dają kolejne odkrycia, których Norm dokonuje w Kryptach 32 i 33.

więcej »

East Side Story: Ucz się (nieistniejących) języków!
Sebastian Chosiński

28 IV 2024

W czasie eksterminacji Żydów w czasie drugiej wojny światowej zdarzały się niezwykłe epizody, dzięki którym ludzie przeznaczeni na śmierć przeżywali. Czasami decydował o tym zwykły przypadek, niekiedy świadoma pomoc innych, to znów spryt i inteligencja ofiary. W przypadku „Poufnych lekcji perskiego” mamy do czynienia z każdym z tych elementów. Nie bez znaczenia jest fakt, że reżyserem filmu jest pochodzący z Ukrainy Żyd Wadim Perelman.

więcej »

Fallout: Odc. 4. Tajemnica goni tajemnicę
Marcin Mroziuk

26 IV 2024

Możemy się przekonać, że dla Lucy wędrówka w towarzystwie Ghoula nie jest niczym przyjemnym, ale jej kres oznacza dla bohaterki jeszcze większe kłopoty. Co ciekawe, jeszcze większych emocji dostarczają nam wydarzenia w Kryptach 33 i 32.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Wiecznie żywe, ciągle świeże
— Urszula Lipińska

Tegoż twórcy

Zombie dla potomności
— Jarosław Loretz

DVD: Noc żywych trupów
— Konrad Wągrowski

Nowości: Październik 2003 (groza)
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Tegoż autora

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Książki, wszędzie książki, rzekł wół do wieśniaka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.