Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Strach siedzi w nas, czyli kino grozy pod lupą (2)

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 3 4 »
W drugiej części dyskusji o kinie grozy roztrząsamy między innymi kwestie tego, jak zombie i wampiry mogą odnosić się do zwykłych życiowych doświadczeń, zastanawiamy się nad przyszłością gatunku oraz dyskutujemy nad tym, jaką część ciała najbardziej boi się utracić mężczyzna.

Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Strach siedzi w nas, czyli kino grozy pod lupą (2)

W drugiej części dyskusji o kinie grozy roztrząsamy między innymi kwestie tego, jak zombie i wampiry mogą odnosić się do zwykłych życiowych doświadczeń, zastanawiamy się nad przyszłością gatunku oraz dyskutujemy nad tym, jaką część ciała najbardziej boi się utracić mężczyzna.
Kto do cholery rzucił tu na ziemię mydło??? (Piła)
Kto do cholery rzucił tu na ziemię mydło??? (Piła)
Konrad Wągrowski: Jak wspomniałem, wiemy, że wampiry i zombie nie istnieją (co do duchów – nie mam przekonania). Czy więc potraficie horrorową fabułę odnosić do naszej rzeczywistości, do własnych życiowych doświadczeń?
Michał Kubalski: Pewnie. Wszak przynajmniej niektóre z tych filmów to parafrazy, metafory naszej codzienności. Wydaje mi się, że wiele słów padło już na temat krytyki konsumpcjonizmu, jaką ma być – i chyba jest – „Świt żywych trupów”, z ocalałymi gromadzącymi się w centrum handlowym szturmowanym przez hordy konsumentów, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Wampiryzm to z kolei seksualne tabu, metafora pierwszego stosunku, a także zniewolenia i zdrady. Powabne młódki w zwiewnych giezełkach, drżące i jęczące przy pocałunku wampira… Coś jakby soft porno, na miarę czasów. Kiedyś horrory wyznaczały granicę: nie śpij z chłopakiem na pierwszej randce. Nie zamykajcie się sami w pustym domu. Nie rozmawiaj z nieznajomymi – zwłaszcza z przystojnym nieznajomym, którego nie lubi twój narzeczony. Nie żartuj ze śmierci. I coś z tego zapewne zostało. Chociaż w formie zmienionej i dostosowanej do obecnych czasów.
Jarosław Loretz: Te granice nadal są wyznaczane. To część spuścizny kina, i to nie tylko tego zza oceanu. Nadal z horroru płyną nauki – nie schodź samotnie do podziemnego garażu, nie lekceważ omenów, unikaj nieoświetlonych miejsc, nie bierz autostopowiczów, nie przeklinaj Boga, nie baw się czarną magią (w to wchodzą seanse spirytystyczne), nie wywołuj wilka z lasu, nie maltretuj zwierząt, nie duś w sobie poczucia winy, unikaj miejsc, gdzie komórka nie ma zasięgu, nie chodź samotnie sikać w krzaki – pewnie można by długo wymieniać.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Sebastian Chosiński: Ciekawe, skąd u Konrada taka pewność co do nieistnienia wampirów i zombie. Ja takowej nie mam… Co prawda nigdy przez żadnego ugryziony nie zostałem, ale czarnych dziur też nikt z nas nie widział, a przecież nie wątpimy w ich istnienie. Nie wątpimy, prawda?
KW: Jak stwierdziła jedna z bohaterek Allena, czarnoskóra prostytutka – ona nie wątpi, bo zarabia nią na życie… Taka dygresja.
PD: No pięknie, brakuje nam jeszcze tylko pozwów ze strony zwolenników politycznej poprawności…
SCh: Zresztą, obserwując scenę polityczną, mam wrażenie całkiem odmienne – a przynajmniej przez ostatnie dwa lata czułem się mocno wysysany. Przez kogo, jak nie wampiry? – pytam. A na serio: zauważyłem z przestrachem, że im jestem starszy, tym mniej się boję. Dziś na przykład nie obawiałbym się już nocnego spaceru na cmentarz czy pójścia do lasu…
PD: No, zależy jeszcze, jaki to cmentarz czy las. W tym sensie, czy nie owiany jakąś miejscową urban legend, czy nie naznaczony jakimś stosunkowo świeżym wydarzeniem. U nas w miasteczku jakiś rok temu zamordowano faceta w przejściu podziemnym na stacji PKP. To była bójka na noże, więc zaschnięte plamy krwi były widoczne jeszcze nazajutrz rano. Do tej pory chyba miałbym pietra, przechodząc tamtędy nocą.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
KW: To chyba jednak kwestia wyobraźni. Siedziałem niegdyś w małym domku na działce, który spowiła mgła… Nie, nie pomyślałem sobie o filmie Carpentera. Przypomniałem sobie zdanie z jakiegoś opowiadania Marcina Wolskiego „z mgły wyłoniło się dziewięć postaci w skafandrach kosmicznych” i… czekałem na nich do rana, a świt powitałem z radością. Pozwolę sobie więc postawić tezę, że horror, ten dobry, klimatyczny horror, jest sztuką dla ludzi z wyobraźnią. Na innych nie zadziała.
JL: Taak. A ja już nie zaglądam z przestrachem pod łóżko. Cóż z tego jednak, skoro niezmiennie w każdym z nas tkwi gdzieś głęboko atawistyczny lęk przed ciemnością, co świetnie wykorzystują niektórzy twórcy horrorów (przykładowo: „Gdy zapada zmrok”).
PD: Chyba nie mówisz o tym wybitnie niestrasznym koszmarku z komputerową Zębatą Wróżką i niemalże zerowym klimatem? Lęk przed ciemnością – jasne, ale jeszcze trzeba umieć go wykorzystać (strasznie się zawiodłem także na „Lęku” – horror w podziemiach metra ma przecież tak niesamowity potencjał, a tutaj tak go spaprano…).
KW: To ciekawe, bo moja koleżanka po tym filmie stwierdziła, że film słaby, ale bała się jak nie wiem. Każdemu jego strachy.
PD: To coś jak słaba komedia, na której zrywasz boki ze śmiechu? Kurde, ja tak nie potrafię.
JL: Och, są takie filmy, które wszyscy biorą na serio i się cholernie rozczarowują, a które brane nie na serio potrafią setnie ubawić, jak choćby „Zombie z Berkeley” (kto nadał temu filmowi tak głupi tytuł?) czy „Decoys”. Jednak w przypadku „Gdy zapada zmrok” sytuacja jest nieco inna. Sam film w sobie (zwłaszcza dzięki idiotycznej końcówce) jest słaby, ale przynajmniej pierwsza połowa świetnie wykorzystuje atawistyczny lęk przed ciemnością. Te sceny, gdy nie można wysunąć ręki poza krąg światła, bo COŚ za nią chwyta. Te sceny, gdy gasną żarówki i wiadomo, że wraz z ciemnością coraz bliżej podkrada się COŚ. Zwyczajnie szkoda, że tak wspaniałą koncepcja, cudownie zaaranżowane sceny i budzący dreszcze klimat zostały w tak straszny sposób rozwalone końcówką. Ale nawet mimo tej końcówki nie żałuję seansu.
Lampa z Pixara polubiła włamania do domów samotnych kobiet. (Zagubiona autostrada)
Lampa z Pixara polubiła włamania do domów samotnych kobiet. (Zagubiona autostrada)
Michał Chaciński: Ja na pytanie Konrada odpowiem najprościej tak: gdybym nie odnosił fabuły horroru do swojej rzeczywistości, to czego miałbym się bać? Nie zapominajmy, że mówimy tutaj o gatunku, który z definicji ma działać na nasze pierwotne instynkty, więc po prostu musi odwoływać się do znanego nam świata.
MK: Ale grozę potrafią budzić także filmy, których zapewne nie umieścilibyście w kanonie horrorów. Taki na przykład „Pająk” Cronenberga. Momentami wręcz dickowski, kojarzący się wyraźnie choćby z opowiadaniem „Kopia ojca” czy filmowymi wersjami „Inwazji porywaczy ciał”. Oto ojciec się zmienia, a matka nie jest już tą samą matką. Ale w „Pająku” nie mamy do czynienia ze złowieszczymi obcymi, a grozę wywołuje końcowe uświadomienie sobie, że w całej historii nie było ani śladu czynników nadnaturalnych czy nieziemskich. Groza jednak pozostaje, bo wywołała ją sama niemożność rozróżnienia między fikcją, halucynacjami, zmianami w pamięci a faktami, zwłaszcza niemożność rozpoznania osób nam najbliższych. Już niemowlę ma wbudowany „obwód” rozpoznawania twarzy – twarze matki i ojca to pierwsze obiekty, jakie dziecko widzi wyraźnie, kojarzy i szufladkuje: „z tymi obiektami jest w porządku, tu jestem bezpieczny”. Kiedy ta pewność zostaje zachwiana, bo osoba wyglądająca jak rodzic zachowuje się jak obcy – budzi się niepokój i strach.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
MCh: I to jest dobry argument w dyskusji, czy definicja horroru wymaga obecności elementu nadnaturalnego. Zgadzam się z odpowiedzią, że nie wymaga, bo można się bać rzeczy jak najbardziej naturalnej, tyle że zachowującej się inaczej, niż przewidujemy – niezgodnie z jakąś założoną logiką, z naszymi doświadczeniami itd. „Pająk” to świetny przykład.
SCh: A ja zahaczę o przywołanego przed chwilą Dicka. Właśnie u niego mnóstwo jest tej zwyczajnej grozy, której jednak do tej pory żaden reżyser nie potrafił oddać na ekranie. Próbuje się Dicka przerabiać na autora fantastycznego kina akcji, gdy on tymczasem bardzo często podejmuje temat istoty człowieczeństwa i odhumanizowania współczesnego społeczeństwa. Jego opowiadania i powieści to prawdziwa kopalnia tematów. Krwawych horrorów raczej z tego nie będzie, ale na inteligentne kino fantastyczne z elementami grozy materiału pozostawił aż nadto. Tylko kto się odważy, skoro nawet Spielberg spieprzył tak wspaniałe i otwierające ogromne możliwości interpretacyjne opowiadanie jak „Raport mniejszości”…
KW: W sumie najbliżej kina grozy był „Screamers” – ekranizacja opowiadania „Model numer 2”, które przecież było horrorem SF. Film się nie udał, ale jednej sceny, bardzo sugestywnej, twórcy nie muszą się wstydzić – gdy za młodym chłopakiem, Davidem, zaczyna pojawiać się cały szereg jego kopii, a widz wie w tym momencie, że „David” tak naprawdę był maszyną, a razem ze swymi replikami wymordował załogę kosmicznej bazy.
Dudek, you will never walk alone! (Wysyp żywych trupów)
Dudek, you will never walk alone! (Wysyp żywych trupów)
MK: W sumie na tym samym mechanizmie – przemianie znanych i kochanych osób – opierają się nie tylko „Inwazje…”, ale także wszystkie filmy z serii „…żywych trupów” (poza „Ziemią żywych trupów”, ale na ten chłam spuśćmy litościwie zasłonę milczenia). Już w „Nocy…” najgorszy moment to ten, w którym do bohaterki powraca brat. Powraca jako zombie – istota groźna, niezrozumiała, szalona, a jednak wyglądająca jak ktoś bliski. W „Świcie…” pierwsza atakuje miła dziewczynka z sąsiedztwa, a zaraz potem Ana musi uciekać przed własnym mężem.
JL: Jasne, ale takie „It’s Alive!” mogłoby być zwykłym dramatem o strachu przed ciążą czy macierzyństwem, a jednak dziecko jest potworkiem i dzięki temu mamy nadnaturalny horror. Widać gatunek skazany jest na przerysowanie, żeby mocniej uwidocznić widzowi jego (ewentualne) lęki i pokazać – o, tu się bój.
• • •
1 2 3 4 »

Komentarze

23 XII 2009   14:31:55

Ciekawe zestawienie mógłbym się tylko przyczepić do \"Switu żywych trupów\" na tak wysokiej pozycji. Tak czy innaczej badzo miło się czytało i z pewnością postaram się obejrzeć te z wymienionych filmów których jeszcze nie widziałem.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Krótko o filmach: Walka Thora z podwodnym Sauronem
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Wojna w przestworach oceanu
— Sebastian Chosiński

Dobry, zły i łamliwy
— Konrad Wągrowski

Nie tylko klata
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Esensja ogląda: Grudzień 2017 (1)
— Piotr Dobry, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk

Esensja ogląda: Lipiec 2017
— Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Jarosław Loretz, Anna Nieznaj, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Mistrz kierownicy ucieka
— Kamil Witek

Rozszczepieni
— Jarosław Robak

Esensja ogląda: Grudzień 2016 (2)
— Jarosław Loretz

Esensja ogląda: Listopad 2016 (1)
— Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk

Tegoż autora

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.