Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Apocalypto

Mel Gibson
‹Apocalypto›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułApocalypto
Dystrybutor Monolith
Data premiery29 grudnia 2006
ReżyseriaMel Gibson
ZdjęciaDean Semler
Scenariusz
ObsadaRudy Youngblood, Dalia Hernandez, Jonathan Brewer, Morris Birdyellowhead, Carlos Emilio Baez, Raoul Trujillo
MuzykaJames Horner
Rok produkcji2006
Kraj produkcjiUSA
WWW
Gatunekdramat, historyczny, przygodowy
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Opis dystrybutora
Łapa Jaguara – młody wojownik z plemienia zamieszkującego dżunglę, doświadcza dramatycznych zmian w życiu swoim i swoich współplemieńców. Odwieczny porządek harmonijnej egzystencji zostaje brutalnie zburzony przez okrutnych Majów. Mężczyzna zostanie zmuszony do odbycia niebezpiecznej wyprawy do nieznanego mu świata, cywilizacji opartej na strachu i ucisku...
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje      

Marcin T.P. Łuczyński ‹Na brzegu morza›

Filmy – Publicystyka      

Utwory powiązane
Filmy      






Tetrycy o filmie [7.43]

DA – Darek Arest [6]
Może i Mel Gibson ma waleczne serce, ale ma też przedziwną pasję. Po pierwsze lubi mieszać rzeczy nieprzystające do siebie – w „Apocalypto” jest to diagnoza upadku cywilizacji i konwencja kina akcji. Drugą pasją jest fiksacja na tle naturalistycznie pokazanej przemocy. On to po prostu lubi – perwersyjnie rozkoszuje się estetyczną stroną podciętych gardeł, odłupanych fragmentów czaszki i oderwanych kawałków mięsa. Tylko po co rekonstruuje język Majów, skoro ich historię traktuje swobodnie a swój „etnograficzny” film kieruje w stronę produkcji „rambo-idalnych” z klasycznym super mścicielem? Grzechem tej bardzo porządnej rąbanki jest to, że próbuje aspirować do dzieła wielkiego myślowo, którym zupełnie nie jest.

MC – Michał Chaciński [4]
W odróżnieniu od większości recenzentów, którzy okazali się znawcami Majów na poziomie doktoratu, niewiele wiem o Majach i jakąś wydumaną dokładność historyczną w filmie Gibsona mam gdzieś. Pierwszy strzał Gibsona w stopę: takim widzom jak ja zapowiadał, że ten film będzie m.in. wykładem historycznym. Nie jest – mam po nim wręcz wrażenie, że o kulturze Majów nie powiedział prawie nic, a w każdym razie nic ponad to, co ładnie i kolorowo komponowało się w kadrze (nie zastanawiając się nawet dlaczego coś jest ładne i kolorowe). Drugi strzał Gibsona w stopę: zaczyna cytatem, który pozwala spodziewać się, że film powie coś przynajmniej o naturze przemocy, albo o jej skutkach cywilizacyjnych. Nie mówi nic, a w każdym razie nie wyciąga z pokazanej przemocy żadnych wniosków. Co w takim razie pozostaje – teoretycznie fabuła. Ta jednak okazuje się banalna, przewidywalna i niestety nawet w obrębie prostych banałów nielogiczna (całodzienne bieganie bez zmęczenia, rany cudownie leczące się w w biegu itd.). Gibson od lat stosuje ten sam chwyt – realizuje świetnie zainscenizowane, ale schematycznie zbudowane (dobrze, niech będzie, że archetypicznie) brutalne widowiska i osadza je w historycznych kontekstach w nadziei, że dzięki kontekstowi nabiorą sensu i ciężaru. No więc tym razem nie nabrały. Poprzednim zresztą też nie, ale „Pasja” wzbudziła przynajmniej kontrowersje i zachęcała do dyskusji. „Apocalypto” jako tako trzyma w napięciu, po czym pozostawia w głowie jedynie to, co zwykle pozostaje po nieźle zrealizowanym kinie rozrywkowym – wspomnienie mało ważnej, chwilowej ekscytacji. Cała wcześniejsza marketingowa otoczka niepotrzebnie narobiła na ten film większego smaku, niż był w stanie dostarczyć.

PD – Piotr Dobry [9]
Mel Gibson znowu – po „Człowieku bez twarzy”, „Braveheart” i „Pasji” – sławi wolność jako nadrzędną wartość w życiu człowieka. W „Apocalypto”, tak jak we wszystkich filmach Gibsona, wybitna jednostka poświęca się dla słusznej sprawy, walcząc z establishmentem, systemem, układem. I dla mnie Gibson może propagować ten przekaz do końca świata, jeśli nadal będzie robił to tak fascynująco i nietuzinkowo jak dotąd. „Apocalypto” to esencja kina – film oddziaływający na widza przede wszystkim obrazem, pełen sugestywnych scen – czy to dotyczących bezpośrednio fabuły, czy to paralel z tragicznymi momentami współczesnej historii. Scen często bardzo brutalnych (ale nie bardziej niż w lepszym horrorze gore), niemniej potęgujących tylko wrażenie i tak już niesamowitego autentyzmu – w końcu to film o dzikusach, nie o hipisach. Film, który może trafić zarówno do amatorów przygodowego kina akcji, kina artystycznego czy dokumentów National Geographic. Szkoda, że tak wielu krytyków ocenia go przez pryzmat ostatnich wybryków czy w ogóle poglądów Gibsona, bo to trochę tak, jakby powiedzieć: „bojkotuję wczesne Bondy, bo Sean Connery w realu bije żonę” albo „proponuję zakazać słuchać Wagnera, bo był antysemitą”. Taki czy siaki prywatnie, Mel Gibson reżyserem jest wybitnym i „Apocalypto” stanowi kolejny na to dowód.

BF – Bartek Fukiet [9]
Można różne rzeczy zarzucać Melowi Gibsonowi, ale z pewnością nie brak odwagi w podejmowaniu decyzji biznesowych i artystycznych. Zamiast spokojnie zainkasować 20 milionów dolarów za „Zabójczą broń 5”, facet postanowił jeszcze raz złamać hollywoodzkie konwencje i wydać dwa razy więcej zielonych na film w egzotycznym języku, bez znanych nazwisk w obsadzie i z dawką przemocy, która skazała „Apocalypto” na znienawidzoną przez wielkie studia kategorię R. Rezultat? Doskonałe kino przygodowe i efektowna (choć mało wyjaśniająca) wizja tajemniczej cywilizacji Majów. Oczywiście, można tu doszukiwać się głębszej refleksji nad współczesnością i historią najnowszą (wskazówką jest cytat z początku filmu), ale to przede wszystkim stara jak kino opowieść o zdesperowanym mężczyźnie, który zrobi wszystko, żeby ocalić swoją rodzinę. Magia kina polega na tym, że – mimo podejrzenia, jak to się wszystko skończy – dajemy się porwać historii i śledzimy z zapartym tchem wydarzenia na ekranie. I reżyser Gibson jako spec od kinowej magii spisał się przednio. Bardzo jestem ciekaw, co wymyśli w swoim piątym filmie...

KS – Kamila Sławińska [6]
Fenomenalne zdjęcia i montaż, niesamowite dekoracje, oszałamiające kostiumy, które wielkim głosem wołają o Oscara - rozmach realizacyjny tego przedsięwzięcia faktycznie urywa głowę. I bardzo dobrze, bo głowa, czy też jej zawartość, nie będzie przy oglądaniu Apocalypto specjalnie potrzebna: historia jest przewidywalna dla każdego, kto zna już trochę ulubiony przez Mela Gibsona typ bohatera. Jednakowoż element akcji nie zawodzi, a widowiskowość jest w stanie zrekompensować wiele niedostatków. Już za sam sprytny wybieg użycia dialogów w wymarłym języku - co skutecznie odciąga uwagę widza od pretensjonalności tychże - Mel powinien załapać się na jakąś branżowa nagrodę. Film nie nudzi, a to już coś; przednio nadaje się również jako materiał do tzw. drinking game (wychylamy kieliszek za każdym razem, kiedy ktoś przedstawia się jako Jaguarza Łapa). Amatorom wzruszeń tak intensywnych jak te, których dostarczał Braveheart, może to jednak nie wystarczyć.

KW – Konrad Wągrowski [9]
Czas obalić kilka mitów związanych z tym filmem. Po pierwsze - wcale nie jest aż tak brutalny, jak odtrąbiła to prasa. W przeciętnej produkcji azjatyckiej można znaleźć więcej okrucieństwa, a w "Apocalypto" jest ono przynajmniej w pełni uzasadnione. Po drugie - Gibson wcale aż tak bardzo nie mija się z prawdą historyczną, jak to zdaje się niechętna mu prasa sugerować. Oczywiście wprowadza nieco przekłamań, ale podstawy jego historii - fakty, że Majowie składali okrutne ofiary z ludzi i że czynili to jeszcze tuż przed przybyciem Hiszpanów, są niepodważalne. Poza tym - czapki z głów. "Apocalypto" to doskonale zrealizowana, dynamiczna, kapitalnie sfotografowana opowieść przygodowa, trzymająca w napięciu przez cały czas filmu i odkrywająca dla nas świat, którym do tej pory kino zbytnio się nie interesowało. A chętni mogą z niej wysnuć parę refleksji cywilizacyjnych - choć dla uznania filmu za dzieło udane nie są one niezbędne. Brak Oscarów za scenografię a zwłaszcza charakteryzację uznałbym za skandal. A poza tym czy nie mamy do czynienia ze swego rodzaju geniuszem? Facet po raz kolejny kręci film wbrew przyjętym hollywoodzkim schematom - bez gwiazd w obsadzie, w obcym języku (a Amerykanie nie lubią czytać napisów na ekranie), z najgorszą kategoryzacją 'R' - i znów wygląda na to, że zarobi na tym kasę... Gwoli ścisłości trzeba przyznać, że trochę schematów do filmu pakuje (choćby podział na dobrych-mniej wytatuowanych i złych-bardziej wytatuowanych), ale i tak "Apocalypto" jest na tyle dziełem odmiennym od typowych produkcji filmowych, że bez żadnej wątpliwości godnym uwagi.

BZ – Beata Zatońska [9]
Zmierzch cywilizacji Majów u zarania hiszpańskiego najazdu. Imponujące epickie kino, nakręcone z rozmachem i wyobraźnią. Emocje i suspens dokładnie wymierzone i zaplanowane. Wirtuozeria realizacyjna. Film wciąga i przeraża, jest dziki, gwałtowny, pełen energii. Zaczyna się jak opowieść o mitycznym raju, potem jest fantasmagoryczna i naturalistyczna zarazem, ociekająca krwią sekwencja ze stolicy Majów, a kończy się niezwykłym, 45-minutowym pościgiem. Zachwyca przepych inscenizacji i dbałość o szczegóły. Wrażenie autentyczności potęguje to, że aktorzy (Indianie) posługują się językiem yucatec, znanym tylko garstce mieszkańców Jukatanu. Mel Gibson prowadzi w świat, którego nikt tak jak on do tej pory nie pokazał. Majowie w filmach fabularnych pojawiali się w awanturniczych opowieściach. Dominantą w filmie jest śmierć, brutalna, niespodziewana, odmieniana na setki sposobów. Reżyser upatruje przyczynę upadku cywilizacji Majów w ich moralnej degrengoladzie – lista grzechów, które oglądamy w filmie, jest długa, bardzo długa. Nawet obecność kilku sprawiedliwych – takich jak Łapa Jaguara i jego rodzina – nie jest w stanie ocalić wszystkich. Łapa Jaguara to modelowy bohater filmowy – skrojony tak, że od początku zyskuje sympatię widza. Można odczytać "Apocalypto" jako mementum dla zachodniej cywilizacji (choć wielkiej filozofii tu nie ma). Można potraktować po prostu jako thriller z ambicjami, a może nawet fantastycznie dopracowaną grę komputerową. Broni się i tak, i tak. Zastanawia mnie umiłowanie Mela Gibsona do ukazywania przemocy, przelewania hektolitrów krwi na ekranie – tak było w "Braveheart" i w "Pasji". Jakkolwiek jest to kontrowersyjne, to sceny te są uzasadnione. Podczas "Apocalypto" zdarzało mi się przymykać oczy (podrzynanie gardeł, roztrzaskiwanie głów kijem, wyrywanie serca "na żywca" – krew sika, leje się, tryska, itp.; są też np. sterty gnijących ciał). Osobną kwestią pozostaje to, jak się ma to, co widzimy na ekranie, do prawdy historycznej?

Oceń lub dodaj do Koszyka w

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Copyright © 2000-2024 – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.