Pora umierać
Dorota Kędzierzawska
‹Pora umierać›
Opis dystrybutora
Historia starszej pani, właścicielki niegdyś pięknej, dziś sypiącej się, drewnianej willi. Po wielu, wielu latach, właśnie teraz spełnia się jej marzenie - "pozbywa się" ostatniego zakwaterowanego po wojnie lokatora. Nareszcie znów jest panią w swoim domu. Niestety ta piękna i długo oczekiwana chwila przynosi raczej rozczarowanie. Nic nie jest tak, jak miało być.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Filmy – Publicystyka
Utwory powiązane
Filmy
MC – Michał Chaciński [4]
Kicz dla pensjonarek w każdym wieku. Pewnie, że pięknie sfotografowany (z kiczami tak bywa). Pewnie, że cudownie jest oglądać na ekranie Szaflarską w świetnej formie. Ale szkoda, że nie dostała do zagrania żadnej roli. Szkoda też, że nie występuje w filmie, tylko w hołdzie dla siebie samej. To i tak byłoby może umiarkowanie bezbolesne, gdyby Kędzierzawska powstrzymała się od scen z odpustowych pocztówek. Starsza pani tańcząca w koszuli nocnej w deszczu. Przebitka na nią tańczącą w młodości. Słodki, o jakże słodki pies. Cudownie po prostu. Chodźmy się wszyscy zestarzeć i kolektywnie zatańczmy w deszczu, a Mitoraj niech to uwiecznia.
DVD ze „Schmidtem”: 39 zł. Kolekcja Bergmana z „Tam, gdzie rosną poziomki”: 329 zł. Odzyskać pod koniec życia czas spędzony na oglądaniu filmów nagrodzonych w Gdyni: bezcenne.
Dla mnie masakra – leciwa Amelia w kostiumie cesarstwa austrowęgierskiego, tudzież świetlanego międzywojnia. Ale te pyszne firanki, bibelociki, meble uchwycone w idealnych kadrach to pusta i ograna estetyzacja, która niczemu nie służy ani niczego nie uwiarygodnia. Mimo że główna bohaterka funkcjonuje w przestrzeni pustej i zapomnianej, Kędzierzawska, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, uwalnia ją z samotności i przenosi najpierw na dziecięcą huśtawkę, a potem na błękitną niebiańską chmurkę. Z dołu unosi się jeszcze szczekanie pieska, ale i on niedługo na swoją chmurkę się wespnie. Powtórzę za Michałem – Szaflarska nie ma tu kompletnie niczego ciekawego do zagrania. Aha, jeszcze jedno: Kolega Jacek mówi, że Kędzierzawska zawsze robi filmy dla dzieci. I dodaje, że ten film powstał dla dzieci, po to, by przypomniały sobie o swoich babciach. Ma bez wątpienia rację. Tyle że na moim pokazie w kinie były same babcie.
MW – Michał Walkiewicz [4]
Szaflarska, bystry (choć od jego szczekania pękała mi głowa) pies, ładne kadry i dzieciak o ksywce Dostojewski (po tym „słynnym, starożytnym malarzu”). Raz, dwa, trzy, cztery. Wychodzi cztery.
Uwodzicielska przypowieść o starości z rewelacyjną rolą Danuty Szaflarskiej. Film czarno-biały, wysmakowany estetycznie, jak staroświecka fotografia, odrobinę odrealniona i stylizowana światłem, ale bez sentymentalizmu. Dorota Kędzierzawska napisała scenariusz – filmowy monodram – z myślą o Szafarskiej. Aktorka wypełnia film intensywną obecnością, kamera zagląda jej w twarz, śledzi każdy gest, spojrzenie, uniesienie brwi. Grana przez nią bohaterka, pani Aniela, jest pełną werwy, dowcipną 90-latką, która opryskliwej lekarce potrafi powiedzieć z figlarnym uśmiechem: „niech się pocałuje w d…” i poszczuć psem natręta, który przychodzi zrobić „biznesik”. Szaflarska nie waha się też pokazać przytłaczające momentami jej bohaterkę starość i bezradność, która strząsa z siebie z niecierpliwością. Bo pani Aniela nie daje się zepchnąć na drugi tor. Gdy udaje jej się odzyskać wreszcie całość swojego starego drewnianego domu, ma nadzieję, że zamieszka z nią jej syn z rodziną. Gdy jej plany legną w gruzach, znajduje nowe rozwiązanie.