Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Mikołaj Kołyszko

ImięMikołaj
NazwiskoKołyszko

Wszystkie gamebooki są literaturą

Esensja.pl
Esensja.pl
Mikołaj Kołyszko
1 2 »
O rynku wydawniczym gamebooków, literaturze i rozwoju gier paragrafowych rozmawiają Adrian Kuc i założyciel magazynu „Masz Wybór” oraz Wydawnictwa Wielokrotnego Wyboru Mikołaj Kołyszko.

Mikołaj Kołyszko

Wszystkie gamebooki są literaturą

O rynku wydawniczym gamebooków, literaturze i rozwoju gier paragrafowych rozmawiają Adrian Kuc i założyciel magazynu „Masz Wybór” oraz Wydawnictwa Wielokrotnego Wyboru Mikołaj Kołyszko.

Mikołaj Kołyszko

ImięMikołaj
NazwiskoKołyszko
Adrian Kuc: Witaj Mikołaj, dziękuję że zechciałeś odpowiedzieć na moje pytania. Dwa lata temu postanowiliście zapełnić lukę na polskim rynku i zająć się grami paragrafowymi w Polsce. Jak z perspektywy czasu oceniasz ten projekt? Czy warto promować ten typ rozrywki?
Mikołaj Kołyszko: Dokonam transformacji Twojego pytania: czy w Polsce warto promować czytelnictwo i pokazywać szerokiemu gronu odbiorców różne oblicza literatury? Moja odpowiedź brzmi: ZAWSZE. Gry książkowe (wolę tę nazwę) mają ten potencjał, że pokazują zupełnie inną stronę literatury – taką, w której protagonistą jest sam odbiorca, taką, w której potrzeba podejmowania decyzji nie pozwala „przysnąć” w trakcie lektury; to zupełnie inne podejście do książki od tego, które chociażby poznajemy w szkołach. Jeśli w ten sposób możemy promować czytelnictwo – to oczywiście ma to dla nas gigantyczną wartość.
Adrian Kuc: Masz jakieś rozeznanie na temat rynku gier paragrafowych w Polsce i na Zachodzie? Jak te gry właściwie się sprzedają? Chyba nie ma już takiego boomu jak w 70-80 latach?
Mikołaj Kołyszko: Kiedyś gry książkowe były jedyną alternatywą, oprócz RPG, dla prawdziwie fabularnej, interaktywnej rozrywki. Kiedy nadeszła era domowych komputerów i niezwykle rozwiniętych fabularnie gier komputerowych, gry książkowe straciły swoją pozycję. Moim zdaniem obecnie jedyną szansą dla tego gatunku nie jest skupianie się na rozgrywce opartej na lakonicznych opisach w stylu „Idziesz w lewo czy w prawo” lub „atakuje Cię potwór SAMASKÓRA”, ale rozwijaniu ich warstwy beletrystycznej. Zamieszanie, jakie wybuchło wokół kilku naszych książek, interaktywnego audiobooka „1812. Serce Zimy” oraz serii „Samotny Wilk”, wskazuje, że właśnie to podejście do gamebooków ma potencjał.
Teraz dojdziemy do drażliwej kwestii „jak to się sprzedaje”. Tajemnicą nie jest, że wydawnictwa w Polsce nie zarabiają kokosów; poziom czytelnictwa jest bardzo niski w naszym społeczeństwie (ledwo powyżej 40% Polaków czyta jedną książkę w roku…), więc wyobraź sobie jaki procent naszych rodaków książki kupuje… Mam sporo znajomych pisarzy, w tym także autorów bestsellerów. Każdy z nich mówi to samo: z zysków ze sprzedaży własnych książek w Polsce nikt nie wyżyje.
Teraz mając ten obraz, wyobraź sobie jak się w naszym kraju mają się twórcy literatury eksperymentalnej. Projekt korporacji Orange „1812. Serce Zimy” nie miał być w zamierzeniu projektem komercyjnym, ale jednak z powodu niskiej sprzedaży został zawieszony. W ciągu dwóch lat naszej działalności dopiero niedawno przygotowaliśmy do wydania dwie książki, przy których pojawiła się cena, w tym jedną książkę komercyjną „Tło” (którą wydał sam autor w ramach self-publishingu). Na Wolnych E-bookach zarządzanych przez Rafała Kotyrbę książka od dnia premiery zajmowała pierwsze miejsce na liście bestsellerów. W porównaniu do innych sprzedawanych e-booków, nie mogliśmy narzekać, ale to dalej nie zapewniałoby funduszy, które wystarczyłyby na życie choćby jednej osobie powyżej granicy materaca pod mostem. To w sumie niezły paradoks, bo nasze darmowe książki ściągnęło kilkadziesiąt tysięcy osób, co robi wrażenie. Dorobiliśmy się grupy miłośników naszej prozy, kiedyś nawet proponowano mi udział w projekcie filmowym mającym być adaptacją „Tajemnych Oblicz Świata”. Obecnie chyba każda osoba w Polsce, która rozumie znaczenie słowa „gamebook”, wie kim jest Beniamin Muszyński. A mimo to, gdy dwukrotnie pojawiła się cenna od 2 do niecałych 10 zł (za książki w formacie elektronicznym, które zebrały dobre recenzje i przez naszych aktywnych czytelników zostały dobrze odebrane) liczba sprzedanych egzemplarzy była o wiele mniejsza. Za zarobione na nich pieniądze Beniamin nie zapłaciłby czynszu za wynajem miejsca w pokoju na czas potrzebny do napisania kolejnej książki… Serio.
Przyznam szczerze, że nie wiem, jakie dochody przyniosła sprzedaż „Samotnego Wilka” wydanego przez Copernicus Corporation, ale warto pamiętać, że ta seria to światowy bestseller. Mam nadzieję, że cieszy się sporą popularnością, bo osobiście uważam, że także ze względu na jej unikatowość, jest warta swojej ceny.
Natomiast na Zachodzie, szczególnie w świecie anglosaskim, gamebooki zdają się przeżywać renesans. „Tin Man Games”, firma publikujące interaktywne powieści na smartphony bardzo dobrze się rozwija, a i sporo książek tego typu znajdziemy na Amazonie. Trudno także nie uznać japońskich „Interacitve Novels” za pewne wariacje powieści interaktywnych, a o tym jak popularne są w Kraju Kwitnącej Wiśni, nie trzeba chyba mówić.
Adrian Kuc: Skąd właściwie wzięliście pieniądze na druk waszego czasopisma „Masz wybór”, doszła do tego dystrybucja, rozsyłaliście przecież to pismo do wielu sklepów, w tym jednego w moim mieście.
Mikołaj Kołyszko: Od sponsora, który, co jeszcze bardziej miłe, sam się do nas zgłosił. Jak tylko wydaliśmy pierwszy numer „Masz Wybór” w postaci e-zinu, napisał do nas człowiek podpisujący się nickiem Valdi, administrator strony „Magiaimiecz.eu”. Tak bardzo spodobało mu się pismo, że zaproponował druk czarno-białych egz. pisma, od razu, i pokrycie kosztów dosłania go do kilku wielkich miast w Polsce. Jak mogliśmy z tej propozycji nie skorzystać?
Adrian Kuc: Z tego co wiem, definicyjnie gamebooki przynależą do literatury. Nie zgadzam się z tym i proszę odpowiedz szczerze Mikołaj. Czy Ty tak uważasz? Naprawdę można postawić jakiegoś gamebooka obok np. dzieł literatury pięknej ? Porównać „Wojownika Autostrady” z „Panem Tadeuszem”? Pomińmy Cortazara, bo to ewenement.
Mikołaj Kołyszko: Gamebooki nie tylko są dziełami literackimi, ale należą do jednej z ciekawszych gałęzi beletrystyki. Tak jak pingwin jest ptakiem (choć nie lata), a buddyzm religią (choć nie porusza kwestii istnienia boga) – tak wszystkie gamebooki są literaturą, niektóre świetną, niektóre gorszą. Z czym tu się nie zgadzać? Powiem tak: definicyjnie punk należy do muzyki i powiedz mi szczerze, czy Ty się z tym zgadzasz? Czy można przyrównać „Bad Religion” do Szopena? – to pytanie o podobnym poziomie abstrakcji. Oczywiście, że można, z faktami się nie dyskutuje. A czy można porównać i postawić obok siebie hard-core’owy zespół „Sick of it all” i Filharmonię Berlińską? Jasne, że można, choć pewnie słuchając naprzemiennie ich utworów, poczujesz pewien dysonans. No ale co z tego? Pavarottiemu to nie przeszkadzało w koncertowaniu wespół z Sepulturą.
„Pan Tadeusz” i „Wojownik Autostrady” to dwie zupełnie inne formy literackie – pierwsze pisane wierszem, pięknie brzmiące, oddające klimat i nastroje epoki romantycznej, ale przez niektórych uważane za piekielnie nudne, ze słabą fabułą i marnym zwrotem akcji. Drugie – dzieło popularne, pisane przystępnym językiem, za to interaktywne, z ciekawie wykreowanym fantastycznym światem, wartką akcję i z rozgałęzioną fabułą – za to trochę naiwne, niektórzy wręcz uważają, że pisane trywialnym językiem. Wbrew pozorom oba te dzieła mają szerszy wpływ na kulturę. O „Panu Tadeuszu” chyba nie muszę mówić, natomiast nie wiem, czy wiesz, ale „Wojownik Autostrady” był jedną z głównych inspiracji twórców „Fallouta” – pisała o tym m.in. red. Sonia Fizek w „Technopolis”. Innymi słowy, najbardziej rozpoznawalna fantastyczny świat postapo narodziła się dzięki legendarnemu dziełu gamebookowemu. „Samotny Wilk” także zrobił swoje dla „popkultury fantastycznej” (nie wiem, jakiego innego terminu użyć) – więcej o tym pisaliśmy przy okazji recenzji pierwszego tomu w pierwszym numerze „Masz Wybór”.
Czy to się komuś podoba, czy nie, gamebooki należą do literatury i forma ta ma wielki potencjał zostać wypełniona przez literaturę wysoką. Czy Hamleta można byłoby napisać w formie gamebooka? Już zostało to zrobione, ten projekt akurat zebrał ładną sumkę i niebawem napiszemy o tej inicjatywie na naszej stronie:) A powiem szczerze, że dla mnie postmodernistyczny twórca hiperpowieści – czyli także interaktywnych – M. Joyce także jest twórcą literatury wysokiej.
Chciałbym poruszyć też inną kwestię. Wielu ludzi jakoś niesamowicie unosi się terminem „literatura piękna”, jakby było to jakiś mistyczny termin. Literaturą piękną jest każdy utwór beletrystyczny, bynajmniej nie tylko to, co krytycy i historycy nazywają „literaturą wysoką”.
Oczywiście można unieść nos do góry, zatkać uszy i wyrzucić z siebie: „gamebooki to nie literatura”. Swojego czasu wielu krzyczało, że „jazz to nie muzyka”, „rock’n’roll to nie muzyka”, „barok to nie sztuka”, „Lovecraft to nie literatura” etc. etc. etc. „Swoje zdanie” można mieć, ale nie zmienia to faktów. Innymi słowy: choć nie umie latać, pływa w wodzie jak ryba, a kolorystycznie przypomina podobno zakonnicę – pingwin jest ptakiem.
Adrian Kuc: Masz absolutną rację, Twój wywód doskonale mnie do tego przekonuje, zwłaszcza że nawiązałeś do bliskiego mi punk rocka. A na przykład roleplaying games? Czy one też mają potencjał znaleźć się w high culture? I dlaczego to dotychczas się nie stało? Ani z grami fabularnymi, ani paragrafowymi?
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie przegap: Styczeń 2021
Esensja

31 I 2021

Pierwszy w tym roku przegląd recenzji. W styczniu nie było źle.

więcej »

Detektyw: Kryminalna Gra Planszowa - wywiad z autorem
Agata Hanak, Ignacy Trzewiczek

13 X 2018

Zapraszam na wywiad z Igacym Trzewiczkiem z Wydawnictwa Portal – porozmawiamy o jego najnowszym tytule: „Detektyw: Kryminalna gra planszowa”.

więcej »

Osiemnaście lat na rynku
Andrzej Karlicki

9 I 2013

W wywiadzie z Andrzejem Karlickim, założycielem wydawnictwa Copernicus Corporation, rozmawiamy o początkach fascynacji Cyberpunkiem 2020, niedawnym wydaniu Castle Falkenstein oraz przejściu z wydawania gier fabularnych na gry paragrafowe z serii „Lone Wolf”.

więcej »

Polecamy

Wyrzuty sumienia kanciarza

W świecie pdf-ów:

Wyrzuty sumienia kanciarza
— Miłosz Cybowski

Więcej, ciekawiej i za darmo
— Miłosz Cybowski

Starzy Bogowie nie śpią
— Miłosz Cybowski

Typowe miasto
— Miłosz Cybowski

Gnijący las
— Miłosz Cybowski

Roninowie pod zaćmionym słońcem
— Miłosz Cybowski

Księga wiedźmich czarów
— Miłosz Cybowski

Pancerni bez psa
— Miłosz Cybowski

Słudzy Pana Rozkładu
— Miłosz Cybowski

Mali, brzydcy i zieloni
— Miłosz Cybowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.